Kontroli regulatora nie podlegają już cenniki za energię dla przedsiębiorstw. Zdrożeje ona dla nich o kilkadziesiąt procent. Wzrost cen energii dla przemysłu może nieść ze sobą znacznie poważniejsze skutki dla polskiej gospodarki niż problemy z gazem.

Ceny energii dla przedsiębiorstw pozostają poza administracyjną kontrolą, ale przedsiębiorcy, zwłaszcza ci energochłonni, alarmują: wzrost cen energii spowoduje, że upadniemy. Nie można takiej sytuacji pozostawić bez odzewu. Media już informowały o Hucie Stalowa Wola, która w obliczu wysokich cen narzuconych jej przez sprzedawcę energii elektrycznej stoi przed widmem bankructwa. Praktycznie codziennie do Urzędu Regulacji Energetyki wpływa kilka skarg przedsiębiorstw na wysokie ceny energii elektrycznej. Rzecznik Odbiorców Paliw i Energii odbiera dziennie po kilkadziesiąt telefonów ze skargami od drobnego i średniego przemysłu.

Dzieje się to w momencie, w którym na świecie szaleje kryzys gospodarczy. Firmy tną koszty, aby ten niełatwy dla gospodarki okres jakoś przetrwać. W Polsce mamy do czynienia ze zjawiskami, które są trudne do zrozumienia dla kogoś, kto miał do czynienia przynajmniej z podstawami ekonomii. Zgodnie z nimi, jeżeli maleje popyt, możemy spodziewać się spadku cen. W przypadku energii elektrycznej popyt spada, o czym informuje w swoich raportach PSE Operator SA – spółka odpowiedzialna za bezpieczeństwo pracy systemu przesyłowego. W pierwszym tygodniu stycznia spadł do wartości notowanej cztery lata temu. Z tych samych raportów wynika, że elektrownie mają pod dostatkiem węgla. Podobne tendencje powodują, że na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych mamy do czynienia ze spadkiem cen energii elektrycznej. W Polsce obserwujemy zjawisko dokładnie odwrotne.

Reklama

Polska energetyka jest prawie w całości oparta na węglu. Ceny węgla, podyktowane przez państwowe górnictwo państwowej energetyce, wzrosły o kilkadziesiąt procent w sytuacji, w której światową tendencją jest obniżka cen surowców, podążających za zniżkującymi od pewnego czasu cenami ropy naftowej. Nic, tylko pogratulować stronom „sukcesu” negocjacyjnego…

Podzielam zdziwienie i oburzenie przedsiębiorców, którzy interweniują wszędzie, gdzie tylko można, aby coś zrobić z drastycznymi podwyżkami, które ich dotykają. Przedsiębiorcy, nie zgadzając się na skokową podwyżkę, wysuwają postulaty obniżki akcyzy, likwidacji opłaty z tytułu rekompensaty kosztów osieroconych pozostałych po rozwiązaniu kontraktów długoterminowych, żądają interwencji Prezesa UOKiK, domagają się powrotu do taryfikacji, postulują zamrożenie cen na poziomie 2008 r do czasu zakończenia kryzysu gospodarczego na świecie, a także wprowadzenia zrozumiałych i transparentnych zasad handlu energią umożliwiających budowanie długoletnich planów biznesowych.

Ten głos przedsiębiorców potraktowałem bardzo poważnie interweniując wszędzie tam, gdzie było to możliwe oraz wzywając przedsiębiorstwa energetyczne do renegocjacji umów ze względu na zmieniającą się sytuację gospodarczą. Tak wysokie ceny z czysto ekonomicznego punktu widzenia nie mogą się utrzymać! Aby zapobiec takim sytuacjom w dłuższej perspektywie, o co wnoszę już od roku, konieczne jest uregulowanie i zapewnienie w Prawie energetycznym narzędzi pozwalających na skuteczną regulację rynku energii elektrycznej. Dzisiaj jest on silnie zmonopolizowany, brak mu płynności i transparentności. W Nowy Rok wchodzę z nadzieją, że prezes URE zostanie wreszcie wyposażony w narzędzia pozwalające efektywnie regulować rynek i promować konkurencję, która służy wszystkim odbiorcom. Nie łudźmy się jednak; regulator jest tylko jednym z organów odpowiedzialnych w państwie za energetykę. Bez skutecznej koordynacji polityki energetycznej wszystkich organów administracji odpowiedzialnych choćby w części za energetykę, nie będzie sprawnie działającego rynku.