Był to drugi tego typu incydent w tym roku, ale według sił zbrojnych Korei Płd. chiński samolot zwiadowczy podleciał tym razem na odległość 33 km od granicy południowokoreańskich wód terytorialnych, a więc bliżej niż poprzednio – podał seulski dziennik "Dzoson Ilbo".

„Wygląda na to, że Chiny usiłowały szpiegować przygotowania Korei Płd. i USA do wznowienia wspólnych manewrów wojskowych” - poinformowała gazeta powołując się na źródło w południowokoreańskim rządzie.

Strefy identyfikacji nie należą do narodowej przestrzeni powietrznej, ale od przelatujących przez nią samolotów wymaga się, aby wcześniej o tym informowały. Według władz w Seulu chiński samolot wleciał do strefy bez ostrzeżenia.

Południowokoreańskie MSZ oświadczyło chińskiemu ambasadorowi, że przelot samolotu wojskowego był „niefortunny” i zażądano, aby więcej nie dochodziło do takich incydentów – poinformował MSZ w Seulu. Interweniowało również południowokoreańskie ministerstwo obrony, które złożyło skargę na ręce trzech chińskich attache wojskowych.

Reklama

Do incydentu doszło w pobliżu wschodniego wybrzeża południowokoreańskiej wyspy Ulleung-do. Według "Dzoson Ilbo" do strefy identyfikacji wleciał chiński samolot zwiadowczy typu Y-9, zdolny do podsłuchiwania komunikacji elektronicznej. Korea Południowa poderwała kilka myśliwców, które odeskortowały chińską maszynę poza strefę identyfikacji.

Y-9, który przebywał w strefie przez cztery godziny, otrzymał polecenie zakończenia „niebezpiecznego lotu” i „innych działań zwiększających prawdopodobieństwo konfliktu” - powiedział agencji Reutera urzędnik ministerstwa obrony. Dodał, że wysocy rangą chińscy urzędnicy przekazali południowokoreańskiej armii, iż przelot był elementem regularnych ćwiczeń wojskowych.

Poprzednio chiński samolot wojskowy wleciał w południowokoreańską strefę identyfikacji obrony powietrznej 29 stycznia, a w 2017 roku doszło do dwóch takich incydentów.

Andrzej Borowiak (PAP)