Podczas głosowania, które odbyło się we wtorek wieczorem, za dymisją Kovesi głosował tylko należący do rady minister sprawiedliwości Tudorel Toader.

Wcześniej szefowa Narodowej Dyrekcji Antykorupcyjnej (DNA) była przesłuchiwana przez Toadera i innych członków Rady. Minister sprawiedliwości powtarzał przy tym zarzuty pod adresem Kovesi, mówiąc o "licznych naruszeniach". Ta odpierała ataki, mówiąc o "fałszywych i niedowiedzionych twierdzeniach". Do "słownych pojedynków" - jak pisze agencja APA - doszło też między Toaderem a niektórymi z pozostałych członków Rady.

Ostatnie słowo w sprawie ewentualnego odwołania Kovesi ma prezydent Rumunii Klaus Iohannis. W środę rano podczas wystąpienia podsumowującego ostatni rok działalności DNA szef państwa powiedział, że kwestia dymisji Kovesi "oddala się".

Iohannis zapowiedział, że decyzję podejmie dopiero po gruntownym zweryfikowaniu podnoszonych w tej sprawie argumentów. Jednocześnie zaznaczył, że wszystkie dane wskazują na "niekwestionowaną skuteczność DNA", i ocenił, że "desperackie ataki" na antykorupcyjny urząd przybierają na sile.

Reklama

W związku ze sporem wokół osoby Kovesi jeszcze w środę do Bukaresztu ma przybyć wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiedzialny za sprawy praworządności Frans Timmermans. Podczas krótkiej wizyty w Rumunii w czwartek ma się spotkać m.in. z Iohannisem, premier Vioricą Dancilą, Toaderem i Kovesi.

Kovesi kieruje DNA od 2013 roku, a za jej rządów liczba skazanych za korupcję w Rumunii - jednym z najbardziej skorumpowanych państw Unii Europejskiej - zdecydowanie wzrosła. Kovesi twierdzi, że jej sukcesy w zarządzaniu biurem i skazanie wielu urzędników, w tym urzędujących i byłych ministrów, wywołały "prawdziwy atak" na nią i "kampanię oszczerstw" prowadzoną przez biznesmenów i polityków, którym zależy na osłabieniu działań agencji.

W ubiegłym tygodniu Toader przedstawił krytyczny raport o działalności DNA i zarzucił Kovesi "działania i fakty nie do zaakceptowania z punktu widzenia rządów prawa". Raport jest częścią daleko idących reform wymiaru sprawiedliwości, który zdaniem ich krytyków, w tym Iohannisa, może ograniczyć prowadzoną w kraju walkę z korupcją. W związku z reformami przez całą Rumunię przetoczyła się w styczniu fala protestów.

W styczniu rumuński Trybunał Konstytucyjny uznał, że wiele artykułów kontrowersyjnych ustaw jest sprzecznych z konstytucją i część projektów ustaw odesłał z powrotem do parlamentu. Iohannis, którego podpis jest konieczny, aby ustawy weszły w życie, podkreślał, że muszą być one zgodne z unijnymi standardami.

Uchwalone przez rumuński parlament ustawy dają ponadto ministrowi sprawiedliwości możliwość ingerowania w działania sędziów i prokuratorów oraz wywierania nacisku na prokuratorów poprzez ustanowienie dla nich specjalnej izby dyscyplinarnej. Budzące kontrowersje zapisy dotyczą też m.in. ograniczenia kompetencji DNA i kontroli nad Najwyższą Radą Sądownictwa oraz przewidują, że nadużycie władzy publicznej prowadzące do strat finansowych poniżej 200 tys. euro nie będzie już karalne. (PAP)

akl/ kar/