Prezydent USA, który nasilił w ostatnich dniach krytykę państw Sojuszu Północnoatlantyckiego za to, że nie przeznaczają 2 procent PKB na obronność, będzie na szczycie NATO w Brukseli w środę i czwartek. 16 lipca ma się z kolei spotkać w Helsinkach z Putinem.

"Wizyta Donalda Trumpa w Europie musi być widziana jako wydarzenie w dwóch odsłonach. Z jednej strony mamy szczyt NATO w tym tygodniu, ale trzeba to łączyć ze spotkaniem Trumpa z prezydentem Rosji kilka dni później. Moglibyśmy powiedzieć, że to dramat w dwóch aktach" - powiedział PAP Lete.

Jak podkreślił, Trump przylatuje do Brukseli na szczyt z bardzo jasnym przesłaniem, które dotyczy podziału obciążeń. Zwrócił uwagę, że amerykański prezydent uczynił z problemu wydatkowania 2 proc. PKB na obronność kluczową kwestię jego programu dotyczącego bezpieczeństwa. "On nie może wrócić do domu ze szczytu bez rezultatów, w przeciwnym razie źle wyglądałby w oczach swojego elektoratu" - wskazał analityk.

Przywódcy państw europejskich, choć zadeklarowali w 2014 r. zwiększanie wydatków i faktycznie je powoli podnoszą, są daleko od spełnienia ustalonego celu. Z 29 krajów sojuszniczych spełnia go pięć. "Europejczycy tak naprawdę nie planują wydawać 2 proc. PKB na obronność, przynajmniej większość z nich, w związku z czym złamią swoje obietnice. Pytanie, jak to zostanie rozegrane przy stole? Czy będzie ostateczna rozgrywka? Czy zmierzamy do powtórki ze szczytu G7?" - zastanawia się Lete.

Reklama

Czerwcowe spotkanie siedmiu potęg gospodarczych świata zakończyło się międzynarodowym skandalem i pogorszeniem relacji między USA a resztą zachodniego świata. Trump, niezadowolony z zapisów dotyczących handlu, odrzucił komunikat końcowy z tego szczytu i w ostrych słowach skrytykował gospodarza spotkania, premiera Kanady Justina Trudeau.

Ekspert German Marshall Fund of the United States wskazuje, że jeśli szczyt NATO pójdzie naprawdę źle w opinii Trumpa, będzie to korzystne dla Moskwy. W takiej sytuacji urażony prezydent USA pojedzie bowiem na rozmowy z Putinem. "Jest obawa o to, o czym będą oni rozmawiać. Czy na stole będzie temat zmiany architektury bezpieczeństwa Europy? Bruksela się o to martwi - wskazał Lete. - Mamy szczyt w Brukseli, następnie spotkanie z Putinem w Helsinkach. Jest wielki znak zapytania nad tym, jak będzie wyglądało bezpieczeństwo Europy w przyszłym tygodniu".

Lete uważa, że nie będzie to miało negatywnych konsekwencji dla Europy Środkowo-Wschodniej, czy Polski w szczególności. Jego zdaniem widać wyraźne zobowiązanie USA na rzecz wschodniej flanki Sojuszu. "Od czasów prezydentury Baracka Obamy obecność USA na wschodniej flance, włączając w to Polskę, zwiększa się. W tej perspektywie nie obawiałbym się, że USA anulują swoje zobowiązania, ponieważ Polska wydaje 2 proc. PKB na obronność. Sądzę, że koncepcją prezydenta USA jest docenienie tych krajów, które to robią, a ukaranie tych, które tego nie robią" - zaznaczył.

Zdaniem eksperta Stany Zjednoczone, aby ukarać tych, którzy nie wydają 2 proc. na wojsko, mogą np. zerwać dwustronne umowy z obszaru bezpieczeństwa z tymi państwami. "To są opcje, które są na stole. Słyszeliśmy spekulacje na ten temat z Waszyngtonu" - zaznaczył. Amerykańska prasa pisała np., że administracja USA analizuje koszty i wpływ wycofania amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech.

Lete jest zdania, że wewnętrzne zagrożenie dla NATO, pochodzące od jego członków, jest obecnie większym zagrożeniem dla Sojuszu niż zagrożenia zewnętrzne.

"NATO ma wiele pracy przed sobą, aby utrzymać wszystkich swoich członków zjednoczonych, żeby nie było transatlantyckiego rowu powstającego między sojusznikami. Jest pytanie o to, jak polityka Trumpa +America First+ może iść w parze z solidarnością NATO. To wielkie wyzwanie dla organizacji i jeśli nie poradzi sobie ona z nim, będzie więcej nieufności i niepokoju, a przyszłość Sojuszu będzie zagrożona" - podsumował analityk.

>>> Czytaj też: Media: "Łagodny Brexit jest nie do przyjęcia dla członków partii Theresy May"