Przedstawiciele Prokuratorii, reprezentującej w tym procesie Skarb Państwa, uważają ten zarzut za bezzasadny i zapewniają, że umocowanie radców Prokuratorii do występowania w sądzie jest w pełni prawidłowe. Kto ma rację, oceni katowicki sąd apelacyjny. Spór dotyczy tego, czy zostały zachowane wymogi formalne przy przejmowaniu toczącej się od 2005 r. sprawy przez Prokuratorię Generalną, która powstała w roku 2006. Centrozap przekonuje, że obowiązkiem Prokuratorii było formalne powiadomienie o tym fakcie spółki lub jej pełnomocników. Według prawników firmy, ten obowiązek nie został dopełniony, dlatego Prokuratoria nie powinna występować w sprawie.

Tym samym - przekonują przedstawiciele Centrozapu - złożona przez Prokuratorię apelacja od wyroku w ogóle nie powinna być rozpatrywana. Gdyby sąd podzielił to zdanie, Skarb Państwa powinien zapłacić Centrozapowi, wraz z odsetkami, ok. 65 mln zł. Nowa apelacja nie byłaby możliwa, bo termin jej złożenia już minął. Swoją odpowiedź na apelację firma złożyła 10 marca. Z zarzutami Centrozapu nie zgadza się radca Prokuratorii Generalnej, mec. Igor Mitek. W rozmowie z PAP podkreślił, że Prokuratoria przejęła do prowadzenia sprawę w imieniu Skarbu Państwa na podstawie art. 83 stosownej ustawy i dopełniła wszelkich związanych z tym formalności.

Mec. Mitek zapewnił, że przekazana została również stosowna informacja stronie powodowej, choć Centrozap stanowczo utrzymuje, że jej nie otrzymał. Według radcy Prokuratorii, nawet gdyby tak było, tego typu uchybienie nie powodowałoby skutków prawnych w postaci np. nieważności apelacji, bo powiadomienie miałoby raczej charakter informacyjny, co nie rzutuje na meritum sprawy. Mecenas podkreślił jednak, że z akt wynika, iż formalności zostały spełnione. Innego zdania jest Centrozap.

"Uważamy, że od reprezentantów Skarbu Państwa można wymagać szczególnej staranności w działaniu i skrupulatnego przestrzegania prawa, zarówno gdy chodzi o urzędników skarbowych, jak i prawników. Naszym zdaniem wady prawne dyskwalifikują złożoną apelację" - ocenił w piątek prezes Centrozapu, Ireneusz Król.

Reklama

Po listopadowym wyroku w pierwszej instancji Centrozap proponował Skarbowi Państwa ugodę, jednak Urząd Kontroli Skarbowej, reprezentowany przez Prokuratorię, zdecydował o złożeniu apelacji. Jeżeli więc sąd nie podzieli zastrzeżeń prawnych spółki, będzie kolejny proces.

Pierwszy proces w tej sprawie trwał ponad trzy lata. Giełdowa spółka chciała ponad 100 mln zł. Sprawa Centrozapu to jeden z największych w Polsce procesów, wytoczonych przed podmioty gospodarcze Skarbowi Państwa. Wyrok zapadł 4 listopada. W ustnym uzasadnieniu sąd podkreślił, że nie ma wątpliwości co do tego, że urzędnicy skarbowi wydali w sprawie Centrozapu 14 błędnych decyzji, przyczyniając się tym do pogrążenia spółki.

Przedstawiciele Prokuratorii Generalnej oceniali po wyroku, że nie ma mowy o bezprawności wydanych wobec Centrozapu decyzji, choć można mówić o ich wadliwości. Bezprawność wiąże się z rażącym błędem organu kontroli skarbowej, który winien być stwierdzony w określonej procedurze. Tymczasem w tej sprawie - argumentowała Prokuratoria - dwa razy orzekały sądy administracyjne i uchyliły jedynie w części decyzje wydane wobec Centrozapu, a wszystkie środki wpłacone tytułem tych uchylonych decyzji zostały spółce zwrócone wraz z należnym odsetkami.

Pod koniec września ubiegłego roku, po pięciu latach nieobecności, Centrozap powrócił na warszawską giełdę, jako firma o innym profilu działalności. Obecnie jego największy projekt to wycinka i przerób drzewa w Rosji. Centrozap otrzymał tam w 49- letnią dzierżawę ponad 850 tys. hektarów lasu. W ubiegłym roku Centrozap zwiększył przychody o 100 proc., do ok. 37 mln zł, wypracowując ok. 2 mln zł zysku netto.