Relacjonując posłom przebieg ubiegłotygodniowego szczytu UE w Brukseli, szefowa rządu tłumaczyła, że dzięki przedłużeniu okresu przejściowego można byłoby nie uruchamiać rozwiązania awaryjnego (ang. backstop) dla Irlandii Północnej, pozwalającego uniknąć powrotu do twardej granicy z Irlandią. Szczegóły tego mechanizmu pozostają przedmiotem fundamentalnego sporu między Brukselą a Londynem.

Według obecnych propozycji okres przejściowy miałby obowiązywać od 30 marca 2019 roku do 31 grudnia 2020 roku i pozwolić obu stronom na wypracowanie przyszłego porozumienia handlowego. W tym czasie Wielka Brytania nie będzie już członkiem Unii Europejskiej i nie będzie miała głosu w Radzie Europejskiej, ale nadal będą obowiązywały ją wszystkie przepisy dotyczące wspólnego rynku UE, unii celnej UE, a także m.in. swoboda przepływu osób.

"Postrzegam takie przedłużenie - lub użycie jakiejś formy rozwiązania awaryjnego - jako niepożądane, a dalece najlepszym rozwiązaniem dla Wielkiej Brytanii, Irlandii i Unii Europejskiej byłoby ustalenie i wdrożenie szczegółów przyszłej relacji między nami do 1 stycznia 2021 roku" - podkreśliła May.

"Impas, który próbujemy rozwiązać, dotyczy zabezpieczenia się na wypadek, gdyby było to niemożliwe" - dodała.

Reklama

"Jeśli na koniec 2020 roku nasze przyszłe porozumienie nie byłoby jeszcze gotowe, to proponuję, aby Wielka Brytania mogła podjąć suwerenny wybór pomiędzy rozwiązaniem awaryjnym dla całego Zjednoczonego Królestwa (zachowując członkostwo w unii celnej i zbieżność regulacyjną z zasadami wspólnego rynku UE - PAP) lub krótkim rozszerzeniem okresu przejściowego" - wyjaśniała posłom.

Szefowa rządu zastrzegła jednocześnie, że oba rozwiązania musiałyby być jednak z założenia krótkotrwałe i przestać obowiązywać "na długo przed" końcem obecnej kadencji parlamentu w 2022 roku.

Próbując uspokoić coraz bardziej otwarcie sprzeciwiających się jej propozycjom posłów Partii Konserwatywnej, May przekonywała, że "95 procent umowy wyjścia z UE i jej załączników jest już ustalonych".

Wśród nowych kwestii, w których obie strony miały osiągnąć porozumienie w ostatnich tygodniach, znalazł się m.in. status prawny brytyjskich baz wojskowych na Cyprze oraz Gibraltaru.

Brytyjska premier jednocześnie odrzuciła po raz kolejny sugestię przeprowadzenia ponownego referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, mówiąc, że "nie ustąpi tym, którzy chcą zatrzymać Brexit głosem polityków - polityków, którzy mówią ludziom, że źle zagłosowali za pierwszym razem i powinni spróbować ponownie".

W sobotę ulicami Londynu przemaszerowały tłumy Brytyjczyków, protestując przeciwko decyzji o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE i domagając się organizacji ponownego referendum w tej sprawie. Organizatorzy marszu szacują, że wzięło w nim udział nawet do 700 tys. ludzi.

Wcześniej brytyjskie media ostrzegły, że najbliższy tydzień może być decydujący dla przyszłości premier May, która mierzy się z rosnącą presją wewnątrz Partii Konserwatywnej w związku z negocjacjami w sprawie wyjścia z UE.

Według spekulacji część posłów rozważa nawet podjęcie próby usunięcia szefowej rządu ze stanowiska lidera ugrupowania, domagając się zastąpienia jej kimś, kto przyjąłby ostrzejszy kurs wobec Brukseli.

Zgodnie z przepisami, aby do tego doszło, 15 proc. posłów torysów - 48 osób - musiałoby złożyć na ręce szefa wewnątrzpartyjnej tzw. komisji 1922 Grahama Brady'ego listy wypowiadające posłuszeństwo szefowej rządu. Według medialnych spekulacji swoje pisma przedstawiło już nawet do 46 deputowanych, a kolejni są gotowi to zrobić jeszcze przed końcem tygodnia, co oznacza, że proces ten może się rozpocząć w każdej chwili.

Rozmowy w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE trwają od maja 2017 roku. Bruksela chce je zakończyć jak najwcześniej, by mieć czas na zaakceptowanie porozumienia przez Parlament Europejski i Radę UE. Musi to nastąpić przed Brexitem, który jest przewidziany na 29 marca 2019 roku.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)