W piątek rozpoczęły się przesłuchania świadków – osób związanych ze stowarzyszeniem. Dwoje pierwszych świadków zaprzeczało, by słyszeli, jak członkowie stowarzyszenia propagują nazizm, nie widzieli też tego typu materiałów. Trzeci świadek ma być przesłuchany w piątek po południu, czwarty nie stawił się w sądzie.

O rozwiązanie stowarzyszenia, którego siedziba mieści się w Wodzisławiu Śląskim, wnioskuje starostwa wodzisławski oraz Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Jej przedstawiciel, prok. Jacek Pańczyk, ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że w działalności stowarzyszenia doszło do "rażącego naruszenia prawa" poprzez propagowanie ideologii nazistowskiej.

W ocenie prokuratury, w tym przypadku nie da się oddzielić działania stowarzyszenia od tego, co jego członkowie robią "prywatnie" – innego zdania są stowarzyszenie i jego kurator, podkreślający, że "Duma i Nowoczesność" nie organizowała wydarzenia pokazanego w reportażu TVN.

"Zdarzenie z 13 maja ("obchody" urodzin Hitlera w lesie koło Wodzisławia Śląskiego – PAP) kwalifikuje się pod rażące naruszenie prawa, czyli konstytucyjnie określony zakaz istnienia, funkcjonowania podmiotów, organizacji, które propagują ideologię nazistowską. To jest podstawa tego wniosku" – tłumaczył prokurator, wskazując na zgromadzone przez prokuraturę dowody, m.in. nagrania wideo i dokumenty. W postępowaniu zaplanowano też cztery sesje przesłuchań świadków.

Reklama

Prok. Pańczyk podkreślił, że – w ocenie prokuratury – nie ma możliwości oddzielenia działalności stowarzyszenia od działania jego członków (w tym przewodniczącego – PAP), którzy uczestniczyli w "obchodach".

"Twierdzę w tym postępowaniu, że nie powinno mieć miejsca takie rozróżnienie - odseparowanie funkcjonowania grupy osób fizycznych od podmiotu, osoby prawnej, jaką jest stowarzyszenie. Twierdzę, że tego nie da się odseparować; uznaję to za połączenie funkcjonalne i dlatego jest taki wniosek" – powiedział prokurator, uzasadniając stanowisko prokuratury.

"Mimo, że to była grupa osób (uczestniczących w obchodach – PAP), to - według wniosku - przekłada się to na funkcjonowanie stowarzyszenia +Duma i Nowoczesność+. Tego się po prostu, moim zdaniem, nie da odseparować, to powinno być rozumiane w ścisłym połączeniu z działaniem stowarzyszenia. Czy tak jest – sąd to oceni i rozstrzygnie" – podsumował prok. Pańczyk, przyznając, że w podobnych sprawach nie ma orzecznictwa sądowego, a toczące się postępowanie będzie jednym z tych, które mogą rozstrzygnąć to zagadnienie.

Chodzi o sytuację, kiedy – tłumaczył prokurator – "coś jest organizowane przez jakąś grupę, a odpowiedzialność prawną ma ponieść osoba prawna - w taki sposób, iżby miała być usunięta z rejestru sądowego".

Ze stanowiskiem prokuratury nie zgadza się kurator stowarzyszenia adw. Joanna Wojas-Pawlak. W rozmowie z dziennikarzami podkreśliła, że aby doszło do rozwiązania stowarzyszenia, musiałoby zaistnieć kilka przesłanek, m.in. rażące i uporczywe naruszenie prawa, a także brak możliwości przywrócenia zgodnego z prawem działania stowarzyszenia.

"W naszej ocenie te przesłanki nie zostały spełnione, ponieważ samo stowarzyszenie +Duma i Nowoczesność+ nie było organizatorem tego zdarzenia z maja 2017 r. To wszystko wykaże postępowanie dowodowe" – powiedziała adwokat. Wskazała też – nie zgadzając się z argumentacją prokuratury – na konieczność rozróżnienia działalności stowarzyszenia od tego, co w prywatnym czasie robią jego członkowie.

"To, co robią uczestnicy stowarzyszenia w swoim czasie prywatnym, powinno w sposób absolutnie całkowity być rozbieżne z charakterem stowarzyszenia. To, co każdy z nas robi w swoim czasie prywatnym, jest w jego gestii, więc tutaj nie ma możliwości w ogóle wiązać tego z działalnością stowarzyszenia, które do tej pory w żaden sposób nie propagowało treści, które byłyby niezgodne z prawem" – mówiła adw. Joanna Wojas-Pawlak.

Stowarzyszenie domaga się oddalenia wniosku o jego rozwiązanie. "Stowarzyszenie nie było organizatorem tego zdarzenia. Jeżeli byli tam uczestnicy, to tego nie można w żaden sposób powiązać z działalnością stowarzyszenia (…). Rozważamy kwestię niezgodności z prawem działania samego stowarzyszenia, natomiast nie uczestników. To, co robią uczestnicy, to już jest ich sprawa" – podkreśliła kurator "Dumy i Nowoczesności".

Podczas piątkowej rozprawy sąd przesłuchał m.in. Karolinę O., która w latach 2013-2016 była sekretarzem stowarzyszenia. Świadek nie znała statutu organizacji; w jej ocenie powstała ona, aby pomagać ludziom. Wśród organizowanych przez stowarzyszenie wydarzeń wymieniła zbiórkę pieniędzy na rzecz Afrykanerów oraz imprezy sportowe – survivale. Inny świadek, Tomasz F., należący do stowarzyszenia od 2011 roku, mówił też o organizacji imprezy barbórkowej czy wyjazdach na Marsz Niepodległości do Warszawy.

Karolina O. zeznała, że nigdy w jej obecności żaden ze znanych jej członków stowarzyszenia nie propagował nazizmu ani nie przejawiał fascynacji tą ideologią, nie widziała też faszystowskich emblematów. Świadek wiedziała, że lider stowarzyszenia Mateusz S. posiada niemieckie mundury wojskowe, co tłumaczyła jego przynależnością do grup rekonstrukcji historycznych – świadek widziała Mateusza S. podczas takich rekonstrukcji (np. na rynku w Wodzisławiu Śląskim), nie potrafiła jednak powiedzieć, w jakim był mundurze. Mundur Mateusza S. widział także świadek F.; on również tłumaczył to potrzebami grupy rekonstrukcyjnej.

Karolina O. w 2016 r. zrezygnowała – jak mówiła – z funkcji w stowarzyszeniu z braku czasu. Zeznała, że nie widziała zaproszenia na pokazane w telewizyjnym reportażu "obchody" urodzin Hitlera; tłumaczyła, że nie otwiera wszystkich wiadomości, jakie przychodzą do niej przez komunikator internetowy i coś mogło jej umknąć. Natomiast świadek Tomasz F. za pośrednictwem komunikatora internetowego dostał od Mateusza S. "zaproszenie" - w formie plakatu - na organizowane w lesie koło Wodzisławia Śląskiego "obchody" urodzin Hitlera, jednak nie wziął w nich udziału. W ocenie tego świadka, zaproszenie, które dostał też inny znany mu członek stowarzyszenia, nie pochodziło ze stowarzyszenia, ale od Mateusza S.

W ocenie świadka Karoliny O., stowarzyszenie nie organizowało "obchodów" w maju 2017 r. – w reportażu telewizyjnym nie było widać flagi "Dumy i Nowoczesności", która zwykle była podczas imprez stowarzyszenia, jak survivale. O. przyznała, że – obok Mateusza S. - zna również część osób, które usłyszały prokuratorskie zarzuty ws. propagowania nazizmu - świadek nie wiedziała, czy są to członkowie stowarzyszenia. Jej zdaniem, wydarzenia z maja 2017 r. nie należy wiązać ze stowarzyszeniem.

W styczniu ub. roku "Superwizjer" TVN24 ujawnił wyniki swego dziennikarskiego śledztwa dotyczącego działalności niektórych polskich środowisk narodowych, m.in. stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność". Na nagraniach ukrytą kamerą są pokazane m.in. obchody 128. urodzin Adolfa Hitlera zorganizowane w 2017 r. w lesie nieopodal Wodzisławia Śląskiego. Materiał pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Adolfa Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, która po zmroku zostaje podpalona. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" i częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy.

W lutym ub. roku stowarzyszenie "Duma i Nowoczesność" umieściło na swojej stronie internetowej oświadczenie, w którym napisano, że stowarzyszenie "nie było organizatorem urodzin Adolfa Hitlera 13 maja 2017 r. w Wodzisławiu Śląskim, nie planowało tego wydarzenia, a zarząd stowarzyszenia nie wyraził zgody na organizacje takiej imprezy".

Prowadząca śledztwo w sprawie "urodzin" Hitlera Prokuratura Okręgowa w Gliwicach przedstawiła zarzuty siedmiu uczestnikom tych "obchodów", w tym Mateuszowi S. Jedna z nich, Adam B., dobrowolnie poddała się karze i została już skazana na ponad 13 tys. zł grzywny; akt oskarżenia przeciwko pozostałym ma wkrótce trafić do sądu. Uczestnicy spotkania odpowiedzą za publiczne propagowanie nazistowskiego ustroju.

W odrębnym postępowaniu Prokuratura Regionalna w Katowicach wyjaśnia wątki, które pojawiły się w złożonych w śledztwie zeznaniach Mateusza S., że "cała impreza została zamówiona przez tajemniczych mężczyzn i była maskaradą, za którą zapłacono jej organizatorowi 20 tys. zł". Stacja TVN stanowczo zaprzeczyła takim informacjom.

W grudniu ub. roku prokurator krajowy Bogdan Święczkowski w piśmie skierowanym do szefowej Centrum Monitoringu Wolności Prasy Jolanty Hajdasz poinformował, że "z relacji części procesowych uczestników +urodzin Hitlera+ (…) wynika, że uczestniczący w spotkaniu dziennikarka i operator TVN odgrywali w nim określoną rolę", a "zgromadzony materiał dowodowy wskazuje, że operator stacji TVN wznosił rękę w nazistowskim pozdrowieniu, a po zakończeniu +oficjalnej części+ spotkania pozował do zdjęć na tle nazistowskich emblematów".

Święczkowski poinformował, iż "z materiału dowodowego wynika, że na +urodziny Hitlera+ przyniesiono duże ilości alkoholu, którym częstowano uczestników spotkania". "(…) miano prowokować jego uczestników do wypowiedzi o charakterze ksenofobicznym i rasistowskim, a nawet do przemocy. Jeden z nich stwierdził w śledztwie: +Oni specjalnie podlewali mnie alkoholem+" – czytamy w grudniowym piśmie prokuratora krajowego. (PAP)

Autor: Marek Błoński