Na centralnym placu miasta Ała-Too uczestnicy demonstracji apelowali do władz o deportowanie nielegalnych imigrantów z Chin i zaprzestanie przyznawania im obywatelstwa.

Przedstawiciel MSZ Ałmaz Imangazijew, który spotkał się z zebranymi, zapewnił, że wszyscy migranci z Chin przebywają i pracują na terenie Kirgistanu legalnie. Demonstrujący nie zgodzili się z tym stwierdzeniem i oznajmili, że wszystkie chińskie przedsiębiorstwa w kraju powinny być sprawdzone pod kątem tego, czy nie pracują w nich nielegalni imigranci.

Protestujący wyrazili też poparcie dla etnicznych Kirgizów w Chinach, którzy według medialnych raportów trafiają w chińskiej prowincji Xinjiang do tzw. obozów reedukacji. Eksperci ONZ informowali w 2018 r. o wiarygodnych doniesieniach mówiących nawet o milionie muzułmanów przetrzymywanych w tych obozach „pod pretekstem walki z terroryzmem”.

Do podobnych protestów w Biszkeku dochodziło w ostatnich miesiącach kilka razy. 11 stycznia prezydent Suronbaj Dżinbekow ostrzegł, że osoby "próbujące zakłócić kirgisko-chińską współpracę" będą pociągnięte do odpowiedzialności.

Reklama

Według miejscowych mediów do jednej z takich akcji doszło 20 grudnia pod ambasadą Chin w Biszkeku. Jej uczestnicy zaapelowali o deportowanie w ciągu 30 dni z kraju wszystkich nielegalnie przebywających w Kirgistanie obywateli Chin. Zażądano też utworzenia specjalnej komisji, która miałaby zbadać procedurę wydawania zagranicznym obywatelom kirgiskich paszportów. (PAP)