Scenariusz bazowy jest taki – gospodarka Stanów Zjednoczonych wzrośnie w tym roku o 2,5 proc. (w zeszłym roku wzrosła o 2,9 proc.), a gospodarka Chin o 6,2 proc. (w zeszłym roku 6,5 proc.). Spodziewany spadek tempa wzrostu w USA spowodowany jest zaostrzaniem polityki pieniężnej przez Fed i wygasaniem impulsu pochodzącego z cięć podatkowych dla firm. Spadek tempa wzrostu w Chinach to wynik słabnącego eksportu oraz szerzej – korekty modelu gospodarczego z „fabryki świata” w kierunku większego udziału konsumpcji wewnętrznej.
Te prognozy znajdują się w styczniowym raporcie Banku Światowego „Global Economic Prospects”, który ma wymowny podtytuł: „Ciemniejące niebo”. Wzrost w gospodarkach rozwiniętych ma wynieść w tym roku 2 proc., a na rynkach wschodzących 4,2 proc. Cały globalny PKB wzrośnie o 2,9 proc. (w poprzedniej edycji spodziewano się 3 proc.). Nieźle wypada prognoza wzrostu PKB dla Polski, czyli 4 proc. w 2019 roku.
Bank Światowy z jednej strony wyjaśnia, że lekka korekta prognoz w dół jest tylko powrotem do wieloletniej średniej i wciąż wiele krajów rośnie powyżej produktu potencjalnego. Z drugiej strony lista zagrożeń jest znacząca.
Nie należy zapominać, że światowe gospodarki numer jeden oraz numer dwa są w stanie kruchego zawieszenia wojny handlowej. W 2018 roku administracja prezydenta Donalda Trumpa podniosła taryfy na produkty warte około 300 mld dolarów, z czego większość importowana była z Chin. W sumie stanowiły około 12 proc. importu towarów do USA. Wraz z odpowiedzią partnerów handlowych suma nowych taryf wyniosła 430 mld dolarów, czyli 2,5 proc. światowego handlu. Nie ma przy tym gwarancji, że to koniec. Jeśli wszystkie obecnie rozważane taryfy weszłyby w życie, odpowiadałyby za około 5 proc. globalnych przepływów handlowych.
Ekonomiści Banku Światowego policzyli nawet, że gdyby wszyscy członkowie WTO zwiększyli taryfy do dozwolonych prawem stawek, przełożyłoby się to na spadek globalnych przepływów handlowych o około 9 proc., a więc podobny do spadku obserwowanego podczas globalnego kryzysu finansowego w latach 2008-2009. To oczywiście nie scenariusz bazowy, a raczej liczby pokazujące, gdzie leży granica wojen handlowych.
W raporcie rozważa się także hipotetyczny scenariusz o 1 pkt. proc. mniejszego niż prognozowany wzrostu w USA, w Chinach i w obu krajach razem. Ten ostatni wariant jest oczywiście najgroźniejszy. Gdyby bowiem i USA i Chiny rosły o 1 punkt proc. wolniej od prognoz w 2019 roku, to światowy wzrost PKB w 2020 roku byłby także o 1 pkt. proc. niższy. Z takich poziomów byłoby już całkiem blisko do globalnej recesji.
Jeśli o recesji mowa – jej prawdopodobieństwo w samych Stanach Zjednoczonych rośnie od początku 2014 roku, ale wciąż jest stosunkowo niskie. Szanse, że w najbliższych 12 miesiącach wzrost PKB USA będzie poniżej zera to około 15 proc. To dobrze, bo ewentualna recesja w USA z 60 proc. prawdopodobieństwem przekładałaby się na spowolnienie światowego wzrostu, a z 50 proc. prawdopodobieństwem na recesję globalną.
Bank Światowy zwraca też uwagę, że ożywienie w USA jest już najdłuższe w historii, a polityka pieniężna w wielu państwach przez ostatnie dwie dekady była łagodna. W tym samym czasie szybko rosło zadłużenie, które może wyznaczać granice polityce fiskalnej. W 2008 roku globalne zadłużenie stanowiło około 200 proc. PKB, dekadę później zbliżamy się już do 250 proc. Największy przyrost nastąpił w grupie państw rozwijających się, do której zaliczono Chiny. Wyzwaniem może być też zadłużenie rządowe w gospodarkach rozwiniętych.
„W wielu rozwiniętych gospodarkach wskaźniki długu publicznego do PKB osiągnęły bezprecedensowy poziom, przy czym dług publiczny stał się największym składnikiem całkowitego zadłużenia. Ogranicza to zdolność krajów do zapewnienia antycyklicznych bodźców fiskalnych w odpowiedzi na spowolnienie gospodarcze” – czytamy w raporcie.
To, co jednak zagraża wielu gospodarkom, nie musi od razu zagrażać wzrostowi PKB w Polsce. Uczestnicy polskiej prezentacji raportu Banku Światowego zgodnie podkreślali, że u nas tych ciemnych chmur jeszcze nie widać.
Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku uważa, że w tym roku spodziewa się po prostu normalizacji wzrostu, bowiem zeszłoroczne + 5 proc. PKB było wynikiem wyraźnie powyżej potencjału. Co ciekawe, ten wynik osiągnięto bez żadnych nierównowag zewnętrznych i wewnętrznych. Nie ma żadnych baniek, choćby na rynku nieruchomości, a cykl inwestycyjny nie był nadmiernie ekspansywny.
– Nasza prognoza wzrostu na 2019 rok to 3,5 proc. Możliwa jest przy tym ekspansja fiskalna i wciąż można liczyć na popyt krajowy – twierdzi Ernest Pytlarczyk.
– Warunkiem zwiększenia produktywności jest stabilność makroekonomiczna, która u nas jest. Mamy naprawdę wysoki wzrost i niską inflację. Ten wzrost jest dobrze zbilansowany – uważa Piotr Szpunar, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP.
Poza zwiększeniem produktywności kolejne źródła wzrostu można, jego zdaniem, znaleźć w lepszej edukacji, która może równoważyć gorszą demografię. To samo znaczenie może odegrać przemyślana polityka imigracyjna otwarta na osoby o wysokich kwalifikacjach. Trzecią niewykorzystaną szansą jest dywersyfikacja naszego eksportu w kierunku regionów rozwijających się szybciej niż Unia Europejska.
Bank Światowy zwraca też uwagę, że w średnim i długim terminie wszyscy możemy stanąć przez jeszcze jednym zaskakującym wzywaniem – rosnącą inflacją. „Zachowanie niskiej globalnej inflacji może być takim samym wyzwaniem jak jej osiągniecie” – czytamy w raporcie.
To osiągnięcie niskiej inflacji wydaje nam się trwałe. Rynki rozwijające się doświadczyły bowiem jej spadku z 17,3 proc. w 1974 roku do 3,5 proc. w 2018 roku. Dłuższa historia pokazuje jednak, że od 1900 roku po długich okresach niskiej inflacji były przynajmniej trzy strome szczyty tego wskaźnika, następujące właśnie po okresach spokoju.
„Jeśli czynniki cykliczne i strukturalne staną się mniej dezinflacyjne w ciągu następnej dekady, niż były w ciągu ostatnich pięciu dekad, inflacja może wzrosnąć globalnie. Poprzez wzmocnienie globalnego cyklu inflacyjnego może to oznaczać wzrost presji na inflację w krajach rozwijających się” – ostrzegają ekonomiści Banku Światowego.
Autor: Marek Pielach