To, że Partia Demokratyczna zmierza w stronę socjalizmu, nie jest wcale wymysłem prezydentem Donalda Trumpa, czołowi politycy tej partii proponują idee, które są socjalizmem w czystej postaci - pisze w czwartek amerykański dziennik "Wall Street Journal".

"Po tym jak Donald Trump skrytykował 'nowe wezwania do przyjęcia w tym kraju socjalizmu', Demokraci i media protestują, mówiąc, że etykietka socjalisty się do nich nie odnosi. Ale czego się oni obawiają - etykietki czy własnych idei? Najważniejszą polityczną historią 2019 r. jest to, że elementem programu Demokratów jest rządowa kontrola nad coraz większymi kawałkami prywatnej amerykańskiej gospodarki" - konstatuje w komentarzu redakcyjnym gazeta.

"WSJ" przywołuje definicję socjalizmu ze słownika Merriam-Webstera, zgodnie z którą jest to "którakolwiek z różnych ekonomicznych i politycznych teorii, opowiadających się za kolektywną bądź rządową własnością i zarządzaniem środkami produkcji oraz dystrybucją dóbr" i sugeruje czytelnikom, by porównali z nią program czołowych przedstawicieli Partii Demokratycznej oraz pretendentów do jej nominacji prezydenckiej.

Dziennik wskazuje na forsowany przez Berniego Sandersa i wspierany przez 16 innych senatorów plan "Medicare for All", zgodnie z którym jeden federalny system opieki zdrowotnej zastąpiłby prywatne ubezpieczenia medyczne, które zostałyby zakazane, a rząd decydowałby o stopniu opieki, za które lekarstwa płacić oraz ile płacić lekarzom i szpitalom. "Jeśli zastąpienie prywatnych ubezpieczeń rządową kontrolą nie jest socjalizmem, to co nim jest?" - pyta retorycznie "WSJ".

Następny przykład to wspierany przez 40 Demokratycznych kongresmanów i kilku prezydenckich pretendentów "The New Green Deal", zgodnie z którym USA miałyby stać się krajem neutralnym jeśli chodzi o emisję dwutlenku węgla, co oznaczałoby konieczność kompletnej transformacji energetycznej, transportowej i przemysłowej. "Jakby tego było mało, kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez wyobraża sobie, że to wszystko byłoby planowane przez stały komitet ds. nowego zielonego dealu. Sowieckie plany pięcioletnie były bardziej umiarkowane" - ironizuje "WSJ".

Reklama

Dalej gazeta przywołuje plan gwarantowanych przez rząd miejsc pracy dla wszystkich, za którym opowiada się pretendentka do nominacji prezydenckiej Kirsten Gillibrand i który już nie jest politycznym marginesem, bo promuje go też związany z Barackiem Obamą think-tank Center for American Progress. Kolejny przykład to postulowany przez senator Elizabeth Warren (też już zgłosiła się do wyścigu do Białego Domu) plan nowego systemu kontroli nad korporacjami. Zgodnie z nim, we wszystkich firmach z obrotami powyżej miliarda dolarów pracownicy wybieraliby 40 proc. zarządu, który byłby zobowiązany do brania pod uwagę benefity dla pracowników, a nie tylko zyski dla właścicieli.

Wreszcie pomysły radykalnego podniesienia podatków, takie jak 77-procentowy podatek spadkowy postulowany przez Sandersa, 70-procentowa stawka dla najlepiej zarabiających proponowana przez Ocasio-Cortez, czy podatek od bogactwa - 2 proc. w przypadku dochodów powyżej 50 mln dolarów i 3 proc. powyżej miliarda, co obiecuje Warren. "To jest rządowa konfiskata spowodowana tylko tym, że ktoś zarobił lub zaoszczędził więcej niż ktoś inny. Socjalizm?" - pyta "WSJ".

"Niektórzy czytelnicy mogą pomyśleć, że to wszystko jest zbyt ekstremalne, by mogło się wydarzyć. Ale kandydaci na prezydenta nie proponują idei, które mogłyby im politycznie zaszkodzić. Zwrot na lewo wyborców Demokratów, zwłaszcza młodych, oznacza, że partia może nominować najbardziej lewicowego kandydata na prezydenta w historii USA. (...) Amerykańska opinia publiczna zasługuje na debatę o tym wszystkim, zamiast lunatykowania w stronę socjalistycznej przyszłości, której nie chce. Uznanie dla Trumpa za pokazanie tego" - konkluduje "The Wall Street Journal".

>>> Czytaj też: Jak sobie radzi amerykańska klasa średnia w 10 lat po kryzysie finansowym? [OPINIA]