Od czasu powstania systemu walutowego z Bretton Woods dolar amerykański stał się główną walutą światową. Nawet po załamaniu tych ustaleń amerykańska waluta zachowała swoją dominację globalną, co jest widoczne w oficjalnych rezerwach walutowych banków centralnych, systemach płatniczych, handlu i finansowaniu międzynarodowych banków. Taki status dolara jest w szczególności wynikiem istnienia dużego zasobu bezpiecznych aktywów denominowanych w dolarze, w postaci amerykańskich obligacji skarbowych, dla którego wsparciem jest dotychczas przewidywalne zarządzanie gospodarczo-finansowe w Stanach Zjednoczonych.
Dolar daje dźwignię
Rola dolara jako dominującej waluty rezerwowej jest kluczowym źródłem amerykańskiej dźwigni gospodarczej. Ewentualne próby przeciwdziałania nieproporcjonalnej sile Ameryki, która może także zdestabilizować światową gospodarkę, wymagałyby zatem zmniejszenia udziału handlu międzynarodowego w dolarach. W ostatnim czasie Unia Europejska przedstawiła swoje plany w tym zakresie.
Euro jest obecnie drugą co do ważności walutą na świecie, ale nadal pozostaje w tyle za dolarem amerykańskim. Dwie trzecie wszystkich pożyczek udzielanych przez banki w walutach obcych jest denominowanych w dolarach (dotyczy to także banków europejskich), w porównaniu do zaledwie 20 proc. w euro. Podobne proporcje są widoczne w globalnych rezerwach walutowych – w 2018 r. 62 proc. tych środków było ulokowanych w dolarze, a 20 proc. w euro.
Na korzyść euro przemawia z kolei to, że jest drugą najczęściej używaną walutą pod względem udziału w płatnościach globalnych – z wynikiem około 36 proc. w 2017 r. Dla porównania udział dolara amerykańskiego we wszystkich płatnościach międzynarodowych w 2017 r. wyniósł 40 proc. Ponadto euro jest wiarygodną walutą dla wielu krajów, które zdecydowały się powiązać swoje waluty z europejską lub wykorzystywać ją jako własną.
Energia w euro?
Unia Europejska chce dalej poprawiać status wspólnej waluty, dlatego rzuciła wyzwanie roli dolara poprzez projekt rozpowszechnienia wykorzystania euro. Plan dotyczy przede wszystkim zwiększenia użycia wspólnej waluty w sektorach strategicznych, takich jak energia, surowce i produkcja samolotów. Zaproponowano także, aby Unia Europejska ustanowiła własny system płatności międzynarodowych.
W przedstawionym planie podkreśla się konieczność podjęcia działań w obliczu wyzwań dla handlu i porządku międzynarodowego, co stanowi odniesienie do polityki handlowej prowadzonej przez administrację prezydenta Trumpa.
Plan wzywa kraje członkowskie do większej presji politycznej, aby międzynarodowe umowy energetyczne były denominowane we wspólnej europejskiej walucie. Jest to głównym celem projektu, ponieważ obecnie ponad 80 procent unijnego importu energii jest wyceniane i opłacane w dolarach amerykańskich.
Kwestia walut wykorzystywanych w handlu energią nabrała w ubiegłym roku nowego znaczenia ze względu na europejskie starania o zachowanie porozumienia z Iranem w celu ograniczenia działalności nuklearnej Teheranu. Stany Zjednoczone wycofały się z tego porozumienia i wykorzystują pośrednio swoją walutę do nakładania sankcji na europejskie firmy, które nadal prowadzą interesy z Iranem. Według władz unijnych takie działania USA powinny stać się sygnałem ostrzegawczym dla suwerenności gospodarczej i monetarnej Europy. Jednak mimo tego, że w UE powstał pomysł utworzenia specjalnego wehikułu, dzięki któremu przedsiębiorstwa europejskie mogłyby współpracować z irańskimi, to żadne państwo unijne nie chce zantagonizować USA, mieszcząc jego siedzibę u siebie.
Jednocześnie zachęcanie państw członkowskich UE do kupowania energii w euro może mieć ograniczony skutek – przynajmniej do czasu aż eksporterzy ropy, tacy jak np. Arabia Saudyjska, nadal będą uzależniać swoje waluty od dolara i utrzymywać swoje rezerwy w tej walucie.
Ryzyko dla EBC
Istotną kwestią dotyczącą możliwego wzrostu statusu euro w handlu międzynarodowym jest to, że wiązałoby się to ze wzrostem poziomu aktywów denominowanych w euro w posiadaniu zagranicznych spółek oraz łącznej wartości kredytów denominowanych w euro. Z kolei większy globalny handel w euro mógłby sprawić, że zagraniczne systemy bankowe stałyby się bardziej narażone na ryzyko walutowe.
Jest to szczególnie istotne w momentach kryzysowych. W takim przypadku Europejski Bank Centralny (EBC) musiałby podejmować podobne działania, jak w przeszłości zrobił to amerykański bank centralny.
Podczas ostatniego globalnego kryzysu finansowego w 2008 r. Rezerwa Federalna pełniła bowiem de facto rolę globalnego pożyczkodawcy ostatniej instancji, w szczególności dzięki udostępnieniu linii swapowych w dolarze wielu bankom centralnym na świecie (m.in. EBC), w tym w gospodarkach wschodzących. Celem było ustabilizowanie gospodarki światowej, a udostępniona płynność pomogła również zapobiegać krajowym zakłóceniom finansowym wynikającym zwłaszcza ze sprzedaży aktywów w dolarach za granicą.
Trochę inne podejście zastosował wówczas EBC. Pod koniec 2008 r. EBC zaczął dostarczać euro do banków centralnych m.in. Węgier i Polski, ale pod trudnym do spełnienia w pełni warunkiem zabezpieczenia w postaci papierów wartościowych denominowanych w euro. Dzięki takiej postawie EBC chciał chronić swój bilans przed niezabezpieczoną ekspozycją na forinta lub złotego. Dopiero po roku, pod presją kilku krajów Unii, zostały ustanowione właściwe linie swapowe pod zabezpieczenie walutowe z polskim i węgierskim bankiem centralnym.
Przezwyciężyć niepokoje
Obecnie ostrożnościowe podejście EBC do swapów walutowych jest podobne jak w trakcie kryzysu, a na płynność w euro mogą liczyć głównie kraje uznane za systemowo istotne dla strefy euro. Taka polityka kontrastuje z podejściem Rezerwy Federalnej, czy też Ludowego Banku Chin. Ten ostatni w ostatnich latach ustanowił rozległą sieć linii swapowych promujących wykorzystanie renminbi w handlu międzynarodowym i tym samym wzmacniających jego pozycję jako waluty międzynarodowej.
Postawa niechęci do ryzyka, prezentowana przez EBC, nawet wobec krajów UE, wynika w głównej mierze z tego, że nadal nie ma ministra finansów strefy euro, z którym możliwa byłaby koordynacja polityki gospodarczej w czasie kryzysu.
Jeśli nowa wizja zwiększenia roli euro na świecie oraz wzmocnienia suwerenności UE miałaby być zrealizowana, będzie się to wiązało z przyjęciem przez EBC roli międzynarodowego pożyczkodawcy ostatniej szansy. Jednak bez odpowiedniego wsparcia instytucjonalnego trudno przewidzieć, czy sama deklaracja EBC podobna do zrobienia „whatever it takes” byłaby w takim przypadku wystarczająca.
Ewentualny rozwój operacyjny w tym zakresie byłby możliwy, gdyby EBC wykazał chęć przystąpienia do swapów walutowych z bankami centralnymi krajów, które w dużym stopniu korzystają z euro – przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniej kontroli nad warunkami swapów, aby nie miały one wpływu na politykę pieniężną EBC.
Ważne byłoby także utworzenie wspólnej obligacji „federalnej”, która odgrywałaby w strefie euro podobną rolę, jak w USA amerykańskie obligacje skarbowe. Chociaż rządy strefy euro poczyniły postępy w kierunku ujednolicenia rynków kapitałowych i systemu bankowego, to nadal niektóre ważne państwa unijne sprzeciwiają się tworzeniu nowych zasobów bezpiecznych aktywów denominowanych w euro, które mogłyby stanowić uzupełnienie dla ograniczonych zasobów niemieckich papierów skarbowych.
UE ma już odpowiednie gravitas, by podważyć przynajmniej część przywilejów dolara. Jednak europejskie próby kwestionowania statusu amerykańskiej waluty będą skuteczne, jeśli zostaną przezwyciężone niepokoje niektórych krajów UE i strefa euro stanie się właściwie zarządzanym obszarem walutowym dzięki zakończeniu reformy architektury unii walutowej – zgodnie z zasadą: siła za granicą odzwierciedla jedność wewnątrz.
Autor: Milena Kabza, doktor nauk ekonomicznych, Departament Stabilności Finansowej NBP