"Rusza kampania wyborcza, politycy opozycji są ciągani przed prokuratorów - co za zbieg okoliczności. Partia rządząca mimo wydania wielu milionów na działalność tzw. komisji Macierewicza nie udowodniła zamachu smoleńskiego, ale jakieś kozły ofiarne muszą się znaleźć, więc ciągnięte jest śledztwo w sprawie rzekomej zdrady dyplomatycznej" - powiedział Radosław Sikorski na konferencji prasowej przed siedzibą Prokuratury Krajowej.

"Tam, gdzie są nagrania, gdzie są niezapłacone faktury - tam się śledztw nie wszczyna, a tam, gdzie są absurdalne oskarżenia - uruchamia się cały aparat państwa po to, żeby udowodnić coś, czego nie było" - mówił.

"Ja mam taką propozycję: jeśli naprawdę miała miejsce zdrada dyplomatyczna, to uważam, że za takie przestępstwo powinna obowiązywać najsurowsza możliwa kara, ale jeżeli się okaże, że nic takiego nie miało miejsca, to spodziewam się, że do odpowiedzialności będą pociągnięci ci, którzy takie absurdalne doniesienia składają, a to jest też przestępstwo, i ci, którzy latami takie wyimaginowane kwestie ciągną, marnując czas prokuratorów i różnych instytucji" - powiedział.

Sikorski został przesłuchany w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym tzw. zdrady dyplomatycznej już w maju 2017 r. "W charakterze świadka, ale w konsultacji z prawnikami powiedziano mi, że status zawsze można zmienić" - powiedział na piątkowej konferencji. Dodał też, że przybył na przesłuchanie bez pełnomocnika, a wezwanie na piątkowe przesłuchanie dostał miesiąc temu.

Reklama

"Nie wiem, co ponowne przesłuchanie może wnieść nowego (...), bo byłem już w tej sprawie przesłuchiwany" - ocenił b. szef MSZ.

Śledztwo dotyczące tzw. zdrady dyplomatycznej jest jednym z kilku prokuratorskich postępowań prowadzonych w związku z katastrofą smoleńską przez zespół prokuratorów w Prokuraturze Krajowej. Art. 129 Kodeksu karnego mówi, że: "Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10".

Śledztwo zostało podjęte po przejęciu przez zespół z Prokuratury Krajowej spraw dotyczących katastrofy smoleńskiej na skutek wcześniejszych zawiadomień, które wpływały do prokuratury, a w których pierwotnie odmawiano wszczęcia śledztw. W 2017 r. PK informowała, że w tym postępowaniu prokurator zakończył fazę zbierania dokumentów i materiałów z różnych instytucji i przystąpił do przesłuchiwania świadków; wówczas wymieniono liczbę ok. 70 osób koniecznych do przesłuchania.(PAP)