Tusk, przedstawiając na posiedzeniu plenarnym PE wraz z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem konkluzje marcowego posiedzenia Rady Europejskiej, przypomniał, że jeszcze przed tym szczytem unijnym powiedział, iż UE powinna być gotowa na przedłużenie brexitu, jeśli Zjednoczone Królestwo chce przemyśleć swoją strategię. "Co oczywiście oznaczałoby partycypację Zjednoczonego Królestwa w wyborach do Parlamentu Europejskiego" - wskazał.

Dodał, że pojawiają się jednak głosy, że taka decyzja niektórym zaszkodziłaby. "Takie myślenie jest nieakceptowalne. Nie można zdradzić sześciu milionów ludzi, którzy podpisali petycję w sprawie cofnięcia artykułu 50. (dotyczącego wyjścia z UE), miliona ludzi, którzy maszerowali w imieniu głosu obywatelskiego, czy coraz większej liczby ludzi, którzy chcą pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Mogą odnieść wrażenie, że nie są wystraczająco reprezentowani w parlamencie Zjednoczonego Królestwa, ale muszą mieć wrażenie, że ich interesy są reprezentowane tu, w tej izbie, ponieważ są Europejczykami" – powiedział Tusk.

Jego zdaniem 12 kwietnia to kluczowa data, jeśli chodzi o decyzje W. Brytanii w sprawie udziału w wyborach do PE. "To jest naprawdę data decydująca, graniczna, do której ciągle Zjednoczone Królestwo ma możliwość decyzji – porozumienie, brak porozumienia, przedłużenie na dłuższy termin czy odrzucenie dalszych ustaleń" – wskazał.

Szef Rady Europejskiej przypomniał ustalenia marcowego szczytu. "Nasza decyzja zakłada dwa scenariusze. Po pierwsze, jeżeli przez Izbę Gmin przejdzie porozumienie dotyczące brexitu, udzielimy przedłużenia technicznego do 22 maja. Jeśli nie nastąpi zatwierdzenie decyzji w tym tygodniu w sprawie porozumienia, Rada zgodziła się, że do 12 kwietnia nastąpi wspominana prolongata, oczekując, że przed tą datą Zjednoczone Królestwo określi swoje dalsze działania" - mówił.

Reklama

>>> Czytaj też: Kolejna porażka May. Francuskie media spodziewają się brexitu bez umowy

Po wypowiedzi Tuska głos zabrali europosłowie.

Szef frakcji EPL w PE Manfred Weber powiedział, że szczyt UE27 na temat brexitu przyniósł polityczną i prawną pewność w sprawie wyborów do PE. Zadeklarował, że popiera tych, którzy walczą o drugie referendum w W. Brytanii i pozostanie w UE.

Weber zastrzegł jednocześnie, że w tej chwili sytuacja prawna jest taka, że Wielka Brytania chce opuścić UE. Chwalił przy tym Tuska za wypracowane rozwiązania podczas ubiegłotygodniowego szczytu w Brukseli.

"Decyzja Rady była dobra; po pierwsze, ponieważ włączono do niej zasadę, że nie będzie przedłużenia (brexitu - PAP) bez wyjaśnienia sytuacji ze strony naszych brytyjskich przyjaciół w sprawie tego, co chcą osiągnąć. Stworzyliśmy pewność 440 milionom Europejczyków w kontekście wyborów do Parlamentu Europejskiego" - oświadczył Weber.

Z kolei szef delegacji PiS w PE Ryszard Legutko wskazał, że UE prowadzi niewłaściwą politykę wobec Wielkiej Brytanii, chcąc odstraszyć inne państwa od tej ścieżki. Tymczasem - jak przekonywał - powinno się zaoferować Londynowi pomoc.

"Czekamy na postęp w Londynie i mamy nadzieję, że on nastąpi, ale również powinniśmy być przygotowani na każde rozwiązanie i gotowi do zaproponowania każdej możliwej pomocy" - oświadczył europoseł PiS.

Legutko krytykował "politykę odstraszania", którą jego zdaniem UE stosuje wobec Zjednoczonego Królestwa. Jak przekonywał, polityka ta składa się z dwóch elementów: po pierwsze "ukarania" Wielkiej Brytanii przez zmuszenie jej do opuszczenia UE bez umowy, żeby nikt w przyszłości nie ważył się pójść w ślady tego kraju; po drugie "upokorzenia Wielkiej Brytanii poprzez skłonienie jej do cofnięcia brexitu przez np. zorganizowanie kolejnego referendum".

"Złą wiadomością jest ten ton autogratulacji, który dziś słyszeliśmy. To nie jest czas na gratulacje, to jest czas na autorefleksję. Przewodniczący Juncker, przewodniczący Tusk, przyznajmy, że to jest najbardziej kryzysowy okres w całej historii integracji europejskiej. Brexit jest jednym z kilku kryzysów. Wy wszyscy, którzy podejmowaliście główne decyzje w UE, jesteście za to odpowiedzialni" - przekonywał polityk PiS.

Szef liberałów w PE oraz przewodniczący grupy sterującej ds. brexitu Guy Verhofstadt jako sposób na wyście z impasu dotyczącego brexitu zaproponował wzmocnienie deklaracji politycznej na temat przyszłych stosunków unijno-brytyjskich.

Jak mówił, po wszystkich głosowaniach przeciwko umowie o wyjściu Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty, przeciwko brexitowi bezumownemu pojawia się światełko w tunelu, bo po raz pierwszy po dwóch latach negocjacji widać możliwość rozwiązania ponadpartyjnego z udziałem Partii Pracy i rządzących w W. Brytanii konserwatystów.

Jego zdaniem do 11 kwietnia wyklaruje się, czego chce strona brytyjska. "Jesteśmy otwarci, aby zawrzeć porozumienie z Wielką Brytanią. Jesteśmy otwarci na zmianę deklaracji politycznej w dwóch wymiarach. Po pierwsze w taki sposób, by uczynić ją bardziej wiążącą dla obu stron, a po drugie, by zapisać w niej zdecydowanie bardziej intensywne relacje pomiędzy UE i Wielką Brytanią" - oświadczył polityk.

Po debacie w rozmowie z dziennikarzami Tusk skrytykował wystąpienie Legutki.

"To, co mnie zaskoczyło w bardzo przykry sposób, to stanowisko jednego z polskich eurodeputowanych z PiS, takie bardzo probrexitowe. Uważam, że w interesie całej Unii Europejskiej, a być może i Polski w szczególności, byłoby wzmacnianie tych wszystkich, także Brytyjczyków, którzy chcą jak najbliższych relacji Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, a może nawet pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Jestem tym zaniepokojony i rozczarowany, bo widzę po raz kolejny, że jest duża grupa polskich polityków, którzy dołączyli do tych de facto antyeuropejskich polityków w różnych miejscach Europy" - powiedział szef Rady Europejskiej.

"Chodzi o wypowiedź profesora Legutki, ale mówię o tej części, która była takim jednoznacznym wsparciem myślenia i działania tych wszystkich, którzy opowiadają się za brexitem" - wyjaśnił Tusk.

Legutko w rozmowie z dziennikarzami po debacie powiedział, że jego wypowiedź nie była probrexitowa ani antybrexitowa. "Mówiłem o pewnym sposobie prowadzenia negocjacji przez UE i o tych wszystkich sztuczkach. Mówiłem też, że UE jest w stanie największego kryzysu od samego początku istnienia procesu integracji i że odpowiedzialność również spada na tych, którzy podejmują kluczowe decyzje, łącznie z przewodniczącym Tuskiem i przewodniczącym KE Jean-Claude'em Junckerem" - oświadczył.

>>> Czytaj też: Brytyjski rząd odrzucił petycję 5,8 mln osób ws. wycofania się z brexitu