Rząd zamierza dopłacać tylko do najtańszych samochodów elektrycznych. Dziś kupimy je wyłącznie w… salonach Mercedesa. Problem w tym, że „tani” elektryczny smart EQ ma tak mały zasięg, że realnie zwróci się dopiero po 4-6 latach. Dużo lepiej kalkulacja wypadałaby np. w przypadku większego elektrycznego Mini Coopera SE. Jego zakup z dopłatą wychodziłby taniej od wersji spalinowej, a na podróżach właściciel mógłby oszczędzać ok. 4 tys. zł rocznie. Jednak on w limicie się nie zmieści. Podobnie może być też z popularnym Renault ZOE.

Najtańszy samochód elektryczny na polskim znajdziemy… w salonach Mercedesa. To oferowany przez koncern Daimlera za 94,5 tys. zł elektryczny smart EQ fortwo. W tym modelu nie zmieścimy nawet nieco większych zakupów, ale ma ono – o czym mało kto wie – swoją czteroosobową wersję. Smart EQ forfour ma już bagażnik (i to całkiem rozsądny jak na małe miejskie auto), pięć drzwi oraz niewiele wyższą cenę – 96 tys. zł brutto.

Z rządowego wsparcia skorzystałyby dziś tylko Daimler

Oba smarty to dziś najtańsze auta elektryczne na polskim rynku i obecnie… jedyne jakie mogłyby skorzystać z rządowego wsparcia do zakupu samochodów elektrycznych. Zgodnie z projektem rozporządzenia Ministra Energii, które ma określić zasady na jakich mogłyby być przyznawane dopłaty do zakupu aut elektrycznych przez prywatnych klientów, pieniądze (30 proc. ceny auta) mogłyby pójść jedynie na zakup „elektryka” o wartości do 125 tys. zł brutto. W tych widełkach nie mieści się dziś nic oprócz „maluchów” Daimlera.

Ładując elektrycznego Smarta EQ w taryfie antysmogowej koszt podróży nim może wynosić zaledwie 3,6 zł/100 km, czyli tyle, ile kosztowałaby podróż samochodem benzynowym palącym 0,7 l/100 km. Jego największym problemem pozostaje jednak bardzo niewielki zasięg, odstający już na tle konkurencji.

Reklama

Do końca roku konkurencja nie będzie dużo większa

Dopiero za kilka miesięcy pięciodrzwiowy smart dorobi się ponownie konkurenta, bo Volkswagen jeszcze w tym roku wypuści odświeżonego elektrycznego e-up’a. Jego cena – jak wynika z informacji WysokieNapiecie.pl – będzie znana w drugiej połowie sierpnia i ma oscylować w okolicach 90 tys. zł. Na nich na razie lista aut do rządowego wsparcia może się skończyć. Szanse na dobicie do stawki ma ewentualnie Renault ZOE drugiej generacji, ale francuski koncern nie podał jeszcze jego ceny (pierwsza generacja kosztowała co najmniej 133,9 tys. zł).

Dziennikarze WyokieNapiecie.pl sprawdzili jak spisuje się zatem najrozsądniejsze z aut elektrycznych do których rząd mógłby dziś dopłacić, czyli smart EQ forfour. Policzyliśmy także po jakim czasie realnie może się zwrócić różnica w cenie pomiędzy wersją elektryczną i benzynową. Oczywiście z uwzględnieniem rządowej dopłaty.

Jak wypadły testy najtańszego auta elektrycznego na polskim rynku? Czy zmiana zasad wyznaczania dopłat miałaby sens? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl