Trwające od kwietnia protesty przeciwko lokalnej administracji i zgłoszonemu przez nią projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do Chin w 1997 roku.

Jeden z uczestników środowego marszu, prawnik Denis Chang, określił demonstrację jako „cichy krzyk o sprawiedliwość” - podała publiczna stacja RTHK. Prawnicy przeszli od najwyższego sądu apelacyjnego do budynków departamentu sprawiedliwości hongkońskiego rządu, gdzie domagali się spotkania z sekretarz ds. sprawiedliwości (odpowiednik ministra) Teresą Cheng.

„Jesteśmy tu, by zażądać spotkania twarzą w twarz z sekretarz sprawiedliwości i dyrektorem publicznej prokuratury. Chcemy powiedzieć +nie+ oskarżeniom motywowanym politycznie” - powiedział prawnik i poseł lokalnego parlamentu Dennis Kwok.

Środowa demonstracja była drugim „cichym marszem” hongkońskich prawników związanym z zawieszonym obecnie projektem nowelizacji prawa ekstradycyjnego, która umożliwiałaby m.in. przekazywanie podejrzanych do Chin kontynentalnych. Według organizatorów w marszu wzięło udział ponad 3 tys. przedstawicieli zawodów prawniczych.

Reklama

Protestujący przeciwko nowelizacji domagają się całkowitego wycofania projektu ustawy, a także przeprowadzenia niezależnego śledztwa w sprawie wydarzeń związanych z tym dokumentem i działań władz wobec demonstrantów. Zarzucają policjantom używanie nadmiernej siły i krytykują postawienie 44 osobom zatrzymanym w czasie starć z policją zarzutów udziału w zamieszkach, za co grozi nawet 10 lat więzienia.

Sekretarz ds. sprawiedliwości często lekceważy procedury, podejmując decyzje w ważnych sprawach, co „sygnalizuje bardzo poważne osłabienie rządów prawa” - oceniła uczestnicząca w środowym marszu prawniczka Audrey Eu, współzałożycielka prodemokratycznej Partii Obywatelskiej.

Rząd Hongkongu mógłby przeprowadzić szeroko zakrojone śledztwo w sprawie wydarzeń, jakie miały miejsce od czerwca, które zbadałoby nie tylko działania władz i policji, ale także zarzuty o wpływ „obcych sił” na demonstracje w regionie – dodała Eu, cytowana przez portal Hong Kong Free Press.

W odpowiedzi na protest prawników departament sprawiedliwości hongkońskiego rządu wydał komunikat, w którym zapewnił, że przy podejmowaniu decyzji o stawianiu zarzutów i prowadzeniu spraw nie kieruje się poglądami politycznymi związanych z nimi osób.

Opinię, że za demonstracjami w Hongkongu stoją „obce siły” wyrażali przedstawiciele rządu centralnego w Pekinie oraz kontrolowane przez Komunistyczną Partię Chin państwowe media w ChRL. Rzeczniczka chińskiego MSZ Hua Chunying wzywała Stany Zjednoczone, aby „zabrały z Hongkongu swoje czarne ręce” i wyjaśniły, jaka jest ich rola w protestach.

>>> Polecamy: Trump odpuścił Chinom Hongkong. Wojskowa interwencja Pekinu możliwa?