Już parę godzin później na Twitterze pojawiły się wpisy Donalda Trumpa, zapowiadające kolejne podwyżki ceł na niektóre dobra sprowadzane do USA z Chin. Przez cały weekend można było dostrzec nastroje niepewności i wyczekiwania na kolejne ruchy ze strony władz obu krajów.

Sytuacja polityczna odbiła się mocno na notowaniach surowców. Wyraźnie tąpnęły notowania ropy naftowej: cena ropy WTI spadła poniżej poziomu 54 USD za baryłkę, z kolei notowania ropy Brent zeszły do okolic 59 USD za baryłkę. W dół runęły także notowania miedzi, które spadły na najniższe poziomy w tym roku. Zaostrzenie konfliktu handlowego pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi dla wielu inwestorów oznaczało obawy o wyraźniejsze spowolnienie globalnej gospodarki, które niewątpliwie miałoby duży wpływ na popyt na najpopularniejsze surowce, z ropą naftową i miedzią na czele.

Naturalnie, na zapowiedzi podwyższenia ceł zupełnie inaczej zareagowało złoto, które dynamicznie zwyżkowało w piątek, a w poniedziałek na początku sesji sięgnęło kolejnych tegorocznych maksimów, docierając do okolic 1550-1560 USD za uncję. Dopiero w późniejszych godzinach ceny złota spadły, co również wiązało się z komunikatami ze strony polityków.

Poniedziałkowa sesja okazała się czasem uspokojenia nastrojów. Donald Trump powiedział, że wierzy w dobre intencje Chin i w możliwość porozumienia handlowego pomiędzy USA a Chinami. Te słowa wywołały odwilż na rynku po wcześniejszej nerwowości: notowania ropy i miedzi odbiły w górę, a ceny złota spadły. Na razie jednak inwestorzy mają w sobie niewiele optymizmu, ponieważ sytuacja dotycząca konfliktu chińsko-amerykańskiego zmienia się dynamicznie.

Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI







>> Czytaj też: Jak wyglądałaby G7, gdyby należały do niej tylko najbogatsze kraje?