"Tak się stanie, jeśli nie zaczniemy już teraz przeciwdziałać zmianom klimatycznym. Dziś żądamy, by rząd Tajlandii ogłosił klimatyczny stan wyjątkowy i przestał wykorzystywać paliwa kopalne" - powiedziała Nanticha Ocharoenchai, jedna z przywódców akcji nazwanej strajkiem klimatycznym.
Młodzi manifestanci wmaszerowali do siedziby resortu, skandując "uratujcie Ziemię", po czym osunęli się na podłogę, trzymając w rękach tablice z hasłami takimi jak "Czyste powietrze to nasze prawo" czy "Stop dla energii węglowej".
W akcji udział wzięły też młodsze dzieci, jedną ręką trzymającą się rodzica, a drugą - plakaty z hasłami. "Jesteśmy młodzi, ale nie głupi. Wiemy, co się dzieje. Potrzebujemy zmiany i domagamy się poprawy" - powiedziała cytowana przez agencję Reutera 11-letnia Ralyn.
Wysoki rangą przedstawiciel ministerstwa zasobów naturalnych i ochrony środowiska Adisorn Noochdumrong wyraził zrozumienie dla uczniowskiego protestu. "W ten sposób młodzi ludzie wyrażają swoje obawy, co uważamy za dobry znak, a nie problem" - powiedział urzędnik.
Akcja w Bangkoku wpisuje się w serię protestów w obronie klimatu, jakie w poniedziałek mają się odbyć w wielu krajach na całym świecie w przeddzień szczytu klimatycznego ONZ (21-23 września), na którym światowi przywódcy będą proszeni o zmniejszenie emisji dwutlenku węgla.
W Australii organizatorzy szacują, że na ulice ponad 100 miast i miasteczek wyszło ponad 300 tys. osób, domagających się od rządu i biznesu zaangażowania się w plan osiągnięcia zerowego poziomu emisji dwutlenku węgla do 2030 roku. Jak pisze AP, to największe protesty w tym kraju od 2003 roku, gdy Australijczycy wylegli na ulice, by protestować przeciwko inwazji w Iraku.
Ponad 800 podobnych protestów planowanych jest w USA, a ponad 400 w Niemczech.
Akcja jest częściowo inspirowana działaniami szwedzkiej aktywistki na rzecz klimatu Grety Thunberg. Ona sama w piątek ma wziąć udział w manifestacji w Nowym Jorku. (PAP)