Geingob, trzeci przywódca niepodległej Namibii od uzyskania przez nią niepodległości w 1990 r., ubiegał się o drugą kadencję w wyborach, które odbyły się 27 listopada.

Wynik 56,3 proc. oddanych głosów oznacza, że Geingob, zarazem przywódca rządzącej Organizacji Ludu Afryki Południowo-Zachodniej (SWAPO), nie będzie musiał walczyć w drugiej turze z głównym konkurentem Panduleni Itulą, również członkiem SWAPO, jednak w wyborach startującym jako kandydat niezależny.

Itula, z zawodu dentysta, uzyskał zaledwie 29,4 proc. głosów. Trzeci kandydat, przywódca opozycyjnej partii Ludowy Ruch Demokratyczny (PDM), McHenry Venaani, zdobył tylko 5,3 proc. głosów.

"Jestem po prostu dumny jako Namibijczyk, że mieliśmy wolne i uczciwe wybory, bez walk, bez ataków personalnych" - powiedział Geingob wiwatującym tłumom w stolicy kraju Windhuk.

Reklama

Natomiast Venaani oświadczył, że jego ugrupowanie rozważa drogę sądową w celu wyjaśnienia licznych "anomalii i nieprawidłowości" podczas głosowania.

W równoległych wyborach do 96-osobowego Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) rządząca SWAPO zmniejszyła stan posiadana z dotychczasowych 77 do 63 mandatów. Sukces odniosła natomiast opozycyjna PDM zdobywając 16 mandatów (dotychczas miała 5).

Komisja wyborcza ogłosiła wynik wyborów dopiero po 72 godzinach, zamiast zapowiadanych 48, co dało asumpt do obaw, iż wyniki zostały sfałszowane.

Namibia, była kolonia niemiecka, została w 1946 r. praktycznie zaanektowana przez RPA. Do 1968 r. nosiła nazwę Afryka Południowo-Zachodnia. Kraj boryka się od prawie 3 lat z głębokim kryzysem gospodarczym wywołanym przez katastrofalną suszę. Dodatkowo na rynkach światowym spadły ceny eksportowanych przez Namibię uranu i diamentów.

Krajem wstrząsnął też skandal korupcyjny, w który zamieszani byli dwaj ministrowie. Mieli oni za wysokie łapówki przyznać prawa do połowów ryb islandzkiej firmie Semherji. (PAP)