Dyrektor wykonawczy HRW powiedział, że został zablokowany na lotnisku w Hongkongu po raz pierwszy; w przeszłości mógł swobodnie wjeżdżać do tego specjalnego regionu autonomicznego na południowym wschodzie Chin.

W ciągu siedmiu miesięcy nieraz gwałtownych antyrządowych protestów hongkońskie władze zakazały wjazdu kilku aktywistom, dziennikarzom i naukowcowi - podaje Reuters.

"W tym roku (w najnowszym światowym raporcie HRW - PAP) opisano, w jaki sposób chiński rząd podważa międzynarodowy system praw człowieka. Władze zablokowały właśnie mój wjazd do Hongkongu, co ilustruje pogłębiający się problem" - poinformował Roth na swoim koncie na Twitterze.

Dodał, że urzędnicy imigracyjni nie wpuścili go do Hongkongu, powołując się na "przyczyny imigracyjne", ale nie sprecyzowali, o co dokładnie chodzi.

Reklama

W odpowiedzi na pytania agencji Reutera rzecznik wydziału ds. imigracji w hongkońskiej administracji powiedział, że nie komentuje poszczególnych przypadków.

Human Rights Watch z siedzibą w Nowym Jorku miała opublikować swój ponad 650-stronnicowy raport w Klubie Korespondentów Zagranicznych (FCC) w Hongkongu w środę 15 stycznia.

Organizacja oświadczyła, że po odmowie wjazdu do Hongkongu Roth ogłosi raport dzień wcześniej w siedzibie ONZ w Nowym Jorku.

"To rozczarowujące działanie jest kolejnym sygnałem, że Pekin zwiększa opresyjną kontrolę nad Hongkongiem i jeszcze bardziej zmniejsza ograniczoną swobodę, z której korzystają Hongkończycy w ramach zasady +jeden kraj, dwa systemy+" - podkreślił Roth w oświadczeniu wydanym przez HRW.

Jak przekazała HRW, przedstawiciel chińskiego MSZ zagroził, że na początku grudnia 2019 r. nałoży na nią i na kilka organizacji działających na rzecz demokracji i mających swoje siedziby w USA "nieokreślone sankcje". HRW dodała, że ani władze w Pekinie, ani w Hongkongu nie przedstawiły więcej szczegółów.

Od pół roku w Hongkongu trwają prodemokratyczne demonstracje, którym towarzyszyły antyrządowe starcia. Początkowo ich powodem był projekt kontrowersyjnej ustawy o ekstradycji, umożliwiający przekazywanie osób podejrzewanych o przestępstwa sądom w Chinach kontynentalnych. Wkrótce jednak protesty przekształciły się w szerszy ruch, domagający się demokratycznych reform i dochodzenia w sprawie brutalności policji podczas demonstracji oraz amnestii dla ponad 6 tys. osób zatrzymanych od początku rewolty.

Władze w Pekinie oskarżały "obce siły", w tym USA i Wielką Brytanię, o podsycanie niepokojów w Hongkongu.

W listopadzie ub.r. kandydaci prodemokratyczni odnieśli bezprecedensowe zwycięstwo w wyborach do rad dzielnic Hongkongu. (PAP)