We wtorek, 11 lutego, turbiny wiatrowe zbudowane w Polsce dostarczyły odbiorcom największą ilość mocy w historii – niemal 5,24 GW. Łącznie przez cztery dni silnego wiatru turbiny wygenerują niemal tyle energii, ile dostarczyły przez cały sierpień.

O godzinie 22 we wtorek farmy wiatrowe w Polsce pracowały ze średnią mocą 5,24 GW. Nieznacznie pobiły tym samym rekord produkcji z grudnia 2017 roku. Wiatraki zaspokoiły w ten sposób jedną czwartą zapotrzebowania na moc całej Polski – wynika ze wstępnych danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych, przeanalizowanych przez portal WysokieNapiecie.pl.

Tylko w ciągu tej jednej godziny wiatraki dostarczyły tyle energii, ile wystarczyłoby do zasilenia przez cały rok blisko 2,6 tys. gospodarstw domowych zamieszkiwanych przez 6 tysięcy osób, czyli domówi i mieszkań w mieście wielkości Karpacza.

Ze względu na utrzymujący się bardzo silny wiatr, wywołany przechodzącym nad Polską niżem, od niedzieli do środy turbiny wiatrowe w Polsce wygenerują w sumie ok. 440 GWh energii elektrycznej. To niemal tyle, ile dostarczyły przez cały sierpień 2019 roku (548 GWh).

Bardzo wysoka produkcja energii z farm wiatrowych w ostatnich dniach stał się domeną niemal całej Europy. W poniedziałek, 10 lutego, wiatraki pokryły blisko 28 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną całej Unii Europejskiej. Natomiast w samych Niemczech farmy wiatrowe dostarczały aż 63 proc. prądu zużywanego w całym kraju, podobnie było w Irlandii, a jeszcze wyraźniej odczuła to Dania (tamtejsze wiatraki na morzu i ladzie pokryły 94 proc. zapotrzebowania na energię w tym kraju) - wynika z danych WindEurope.

Reklama

Potrzebne magazyny energii

Jednak bardzo wysoka generacja farm wiatrowych oznacza dziś nie tylko tańszą energię elektryczną (nie musi pracować wiele bloków węglowych i gazowych), ale też kłopoty dla operatorów systemów przesyłowych. Polska ograniczyła możliwości importu energii elektrycznej do naszego kraju ze względu na tranzytowe przepływy energii elektrycznej z północy Niemiec na południe Europy. Polskie Sieci Elektroenergetyczne w szczytach zapotrzebowania wykorzystywały maksymalne możliwości przesuwników fazowych, czyli urządzeń ograniczających taki tranzytowy przesył, ale i to nie wystarczył, aby całkowicie wyeliminować tranzyt energii przez nasze sieci. Niemiecki operator nie mógł jednak sięgnąć po tzw. redispatching, czyli zaniżenie generacji energii na północy kraju i zwiększenie jej na południu, ponieważ wszystkie elektrownie konwencjonalne i atomowe na północy pracowały już na swoich minimach technicznych.

Co można zrobić żeby nie doszło ponownie do takiej sytuacji? Czy można magazynować prąd w skałach? Jak polskie firmy radzą sobie z magazynowaniem nadmiaru energii? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Autor: Bartłomiej Derski, WysokieNapiecie.pl