Ograniczenie rozprzestrzenia się COVID-19 w Chinach było możliwe dzięki surowym obostrzeniom, jednakże należy pamiętać, iż walka z wirusem mogła mieć łagodniejszy charakter, jeśli pierwsze sygnały o nowej chorobie nie byłyby zlekceważone.

Pandemia koronawirusa (SARS-CoV-2) oraz zachorowania na spowodowaną przez wirus chorobę COVID-19 dotknęły ponad 190 krajów na całym globie. Pandemia stanowi najpoważniejsze wyzwanie z jakim zetknęła się ludzkość w tym stuleciu. Kryzys zdrowia publicznego zagraża 8 miliardom ludzi na ziemi, zaś finansowe oraz ekonomiczne skutki mogą przewyższyć te z czasów kryzysu z lat 2008-2009 r.

Znów to samo czy do trzech razy sztuka?

COVID-19 stanowił bezprecedensowe wyzwanie dla chińskich władz, które w celu rozwiązania naglącego problem zagrażającemu bezpieczeństwu państwa, wprowadziły drakońskie rozwiązania, skutkujące sukcesem w walce z pandemią. Jednak mając na uwadze wcześniejsze doświadczenia Chin w walce z SARS w 2003 r., można było oczekiwać odpowiedniejszej reakcji w obliczu wystąpienia COVID-19.

W połowie grudnia 2002 r., lekarze w prowincji Guangdong zgłaszali władzom pojawienie się nieznanego wirusa. Dokładniejsze badania przeprowadzone w styczniu 2003 r., których wyniki przesłano do Ministerstwa Zdrowia pod koniec stycznia, nie wywołały oczekiwanej reakcji, ponieważ do połowy lutego władze prowincji nie podjęły jakichkolwiek działań związanych z SARS.

Reklama

Niestety, lekcja z SARS nie została odrobiona.

Zarówno w przypadku SARS, jak również COVID-19, powtarza się ten sam problem, jakim jest nieprawidłowe zarządzenie kryzysowe, przejawiające się w spóźnionej identyfikacji zagrożenia oraz priorytetyzacja w podejmowaniu działań zaradczych poprzez realizowanie wytycznych z centralnych ośrodków władzy.

>>> Czytaj też: Niemcy radzą sobie z pandemią w swoim stylu: skrupulatnie i metodycznie [OPINIA]

Wuhan a zmowa milczenia, czyli polityka jest najważniejsza

Wuhan, będące miastem o populacji 11 milionów mieszkańców (co czyni go większym od ludności Portugalii czy też Grecji) jest wiodącym ośrodkiem prowincji Hubei, hubem transportowym do wnętrza kraju. To właśnie w Wuhan zarejestrowano pierwszy przypadek COVID-19, zaś miasto stało się światowym epicentrum koronawirusa.

Pojawienie się wirusa nastąpiło w okresie chińskiego Nowego Roku, który wiąże się z licznymi wyjazdami Chińczyków pragnących odwiedzić swoich krewnych, by wspólnie celebrować święto przypadające w tym roku na 25 stycznia. Z dostępnych źródeł wynika, iż około 5 milionów mieszkańców Wuhan opuściło miasto w okresie świątecznym, co przyczyniło się do rozprzestrzeniania się wirusa w innych regionach Chin.

Pomiędzy 31 grudnia ubiegłego roku, a 20 stycznia bieżącego roku Narodowa Komisja Zdrowia (Guojia Weisheng Jiankang) delegowała do Wuhan trzy zespoły ekspertów, aby zbadać nowy wirus. Pierwsze dwa zespoły badaczy napotkały trudności w zbieraniu danych dotyczących przenoszenia się COVID-19 między ludźmi. Lokalni politycy nie chcieli wzbudzać obaw społeczeństwa w obliczu zbliżającego się corocznego Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, zwanego Dwiema Sesjami (Lianghui), które miało upłynąć w niezmąconej atmosferze. Mimo zagrożenia życia milionów osób, władze Wuhan posłusznie wykonały polecenia płynące z Pekinu, co sprzyjało rozprzestrzenianiu się koronawirusa.

Najbardziej wymownym przykładem cenzury chińskich władz, pragnących ukryć nowo wykryte zagrożenie, jest historia doktora Li Wenlianga, który poprzez aplikację społecznościową WeChat informował o wykryciu nieznanej choroby w grudniu ubiegłego roku. Rządowe oprogramowanie szpiegujące w krótkim czasie wykryło wiadomości mogące szerzyć niepokój, czego konsekwencją było aresztowanie dr Li oraz zobligowanie go do zachowania milczenia. Niedługo później dr Li zachorował na COVID-19, w efekcie którego w lutym zmarł. Jego śmierć spotkała się z dużym oddźwiękiem w chińskich mediach społecznościowych, których użytkownicy uznali sekowanego doktora za bohatera.

O ile państwa Zachodu dotknięte pandemią COVID-19 prezentują transparentność podejmowanych działań, o tyle chiński model zarządzania polega na wykonywaniu wytycznych płynących z najwyższych ośrodków decyzyjnych, hierarchicznie do tych niższego szczebla.

Chiński model rozwiązywania problemów w postaci prymatu państwa nad obywatelem zwany „chińskim rozwiązaniem” (zhongguo fang’an), stanowi alternatywę dla działań znanych z zachodnich demokracji i stał się bardziej widoczny od czasów objęcia przywódca Chin przez Xi Jinpinga.

W odniesieniu do walki z koronawirusem, chiński model zarządzania zasłynął z tłumienia krytyki względem poczynań władz, jak również tamowania przepływu informacji dotyczących COVID-19.

Niewątpliwie, ograniczenie rozprzestrzenia się COVID-19 było możliwe dzięki surowym obostrzeniom, jednakże należy pamiętać, iż walka z wirusem mogła mieć łagodniejszy charakter, jeśli pierwsze sygnały o nowej chorobie nie byłyby zlekceważone.

Chiński sposób walki z koronawirusem

Chiny w obliczu zagrożenia podjęły szereg działań mających na celu zapanowanie nad koronawirusem.

Testy na obecność COVID-19 były bezpłatnie rozpowszechniane, zaś koszty leczenia nie mogące zostać pokryte z ubezpieczenia zdrowotnego chorego były pokryte przez państwo. Taka postawa pozwoliła w szybkim czasie identyfikować osoby chore, które mogły zostać poddane hospitalizacji.

Osoby podejrzewające u siebie zarażenie COVID-19, mogły udać się do specjalnie utworzonych w tym celu przychodni, gdzie mając kontakt z lekarzem, miały mierzoną temperaturę, jak również udzielały informacji na temat przebytych podróży oraz kontaktów z innymi osobami. Dzięki temu możliwa była szybka izolacja chorych oraz dotarcie do innych, potencjalnie zakażonych osób.

>>> Czytaj też: Kim jest szef WHO: To fachowiec czy człowiek Chin?

Osoby poddane kwarantannie były kontrolowane za pomocą patroli kontrolujących przestrzeganie przez mieszkańców rządowych zaleceń, zaś jedzenie było na bieżąco dostarczane do domów.

W większości chińskich miast w każdym gospodarstwie domowym tylko jedna osoba mogła robić zakupy co dwa, trzy dni. Na obszarach, w których sytuacja epidemiologiczna była najpoważniejsza, nikt nie mógł opuszczać miejsca zamieszkania. Chińczycy nie musieli we własnym zakresie dokonywać niezbędnych zakupów na zapas, z czym mieliśmy do czynienia w Ameryce czy też Europe, co wywołało krótkotrwałe braki towarów w sklepach.

Zabiegi medyczne, które nie miały nagłego charakteru, zostały przełożone, zaś wizyty lekarskie w większości odbywały się drogą elektroniczną, stanowiąc przykład zastosowania telemedycyny.

Co istotne, nie dopuszczano do potencjalnego rozprzestrzeniania się koronawirusa w obrębie szpitali, ponieważ placówki przyjmujące osoby zarażone COVID-19 zostały wydzielone tylko i wyłącznie dla tych osób.

W miastach kontrolowano temperaturę ludzi przy wejściach do urzędów czy też innych skupiskach ludności.

Ścisłe zarządzenia dotyczące walki z COVID-19 mogły być skutecznie wykonywane z uwagi na charakterystyczną dla chińskich miast zamkniętą zabudowę, ułatwiającą kontrolę mieszkańców. Zdecydowanie trudniejsza sytuacja miałaby miejsce w przypadku rozproszonej zabudowy mieszkalnej.

W celu usprawnienia funkcjonowania Wuhan w czasie kwarantanny, do pracy skierowano dodatkowych wolontariuszy, funkcjonariuszy służby cywilnej, wojska oraz Komunistycznej Partii Chin.

Chińczycy w ekspresowym tempie zbudowali potrzebną infrastrukturę. W Wuhan, mieście-epicentrum COVID-19, pierwszy szpital dla chorych wybudowano z prefabrykatów w ciągu 6 dni. W równie imponującym tempie przekształcano w obiekty służące opiece zdrowotnej centra kongresowe czy też stadiony – Chińczycy potrzebowali na to maksymalnie 72 godzin.

Kodem QR w koronawirusa

W Alipay, jednej z najpopularniejszych chińskich aplikacjach mobilnych do płatności bezgotówkowych, oraz w WeChat, równie rozpowszechnionym komunikatorze internetowym, zainstalowano aplikację wykorzystującą kod QR, której zadaniem jest identyfikacja potencjalnie chorych osób.

W celu uzyskania kodu, formularz zawarty w aplikacji pyta użytkownika o liczne informacje, w tym m.in. numer tożsamości, miejsce zamieszkania, historię podróży, kontakt z osobami hospitalizowanymi w ostatnich 14 dniach oraz o stan zdrowia. Po wprowadzeniu danych, generowany jest kod QR wraz z odpowiednim kolorem: zielonym, żółtym lub czerwonym. Wynik jest prezentowany wraz z kodem, który umożliwia korzystanie z licznych usług.

Otrzymując czerwony i żółty kolor, należy pozostać w domu, zaś zielony kolor umożliwia swobodne przemieszczanie się – dostęp do urzędów, środków transportu publicznego, kawiarni czy też budynków mieszkalnych.

W przypadku próby oszukania aplikacji bądź podróżowania z czerwonym statusem, władze zapowiedziały wyciąganie surowych konsekwencji.

Mając na uwadze chińską skrupulatność w walce z przejawami nieposłuszeństwa wobec władz, należy uznać takie zapowiedzi za wystarczającą przestrogę względem potencjalnych planów nadużyć wobec aplikacji.

Co złego, to nie my, czyli Amerykanin na targowisku w Wuhanie

Zhao Lijian, rzecznik prasowy chińskiego MSZ w marcu na swoim koncie na Twitterze sugerował, że prawdopodobnie amerykańskie wojsko przywiozło koronawirusa do Wuhanu.

W chińskich mediach oraz na kontach społecznościowych została podchwycona narracja wskazująca na amerykańskie pochodzenie SARS-CoV-2, co należy uznać za element chińsko-amerykańskiej walki propagandowej.

Strategia działań pod przewodnictwem Xi określana jest mianem „wielkiego odnowienia narodu chińskiego” (Zhonghua minzu weida fuxing) i wpisuje się w mocarstwowe aspiracje chińskiego rządu. W założeniach koncepcji do połowy tego stulecia Chiny mają stać się globalnym hegemonem.

W odniesieniu do podjętych działań w związku z epidemią COVID-19, Chiny mają jawić się nie tylko jako zwycięzca, który samodzielnie rozwiązał trudny problem, ale również światowy bohater ratujący świat przed pandemią. Stąd też próby wskazania na kozła ofiarnego odpowiedzialnego za koronawirusa i skupienie gniewu Chińczyków oraz opinii światowej na Stanach Zjednoczonych, największym rywalu gospodarczym Państwa Środka.

Czy Chiny wygrały starcie z koronawirusem?

Chiny, będące państwem sterowanym przez jedną partię, skutecznie mogły wprowadzać oraz egzekwować surowe wytyczne, czego skutkiem było znaczące obniżenie zachorowań na COVID-19 w porównaniu do reszty świata, jak również kontrola nad rozprzestrzenianiem się choroby.

Walka z COVID-19 może być rozpatrywana jako test skuteczności administracji pod kierunkiem Xi Jinpinga. Miliony osób zostało poddanych kwarantannie, wybudowano w ekspresowym tempie dodatkowe szpitale dedykowane leczeniu chorych zakażonych koronawirusem. Władze nie ustawały w budowaniu korzystnego wizerunku Xi, jako narodowego lidera w walce z pandemią.

To właśnie z najwyższych ośrodków decyzyjnych płynęły dyrektywy dotyczące walki z koronawirusem i to właśnie wierchuszka przewodniczącego Xi w oczach Zachodu jest rozliczana z działań.

Zupełnie inną opinię w ocenie działań podjętych przez rząd prezentują chińscy analitycy, którzy ogniskują swoje zainteresowanie na relacjach między ośrodkami władzy, stosunkami na linii władza-społeczeństwo, a nie na osobie przewodniczącego Xi, którego pozycja polityczna pozostaje obecnie niezachwiana.

Potężne straty wizerunkowe chińskich władz, są kompensowane działaniami pomocy humanitarnej, wkomponowującymi się w szerszy kontekst. Pomoc świadczona przez Chiny państwom zmagającym się z COVID-19, stanowi działanie wizerunkowe, wykalkulowane na zatarcie złego wrażenia będącego konsekwencją nieprawidłowości w początkowej walce (a raczej jej braku) z koronawirusem. Chiny, które niedawno same potrzebowały pomocy, zwyciężyły i mogą się nią dzielić z potrzebującymi.

Inną kwestią jest często kwestionowana jakość produktów medycznych, która ma znaczenie drugorzędne z racji siły pierwszego, pozytywnego przekazu związanego z chińską pomocą. Słusznie bowiem mądrość ludowa głosi, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.

Na całościową ocenę działań chińskich władz trzeba będzie poczekać, ponieważ największą wagę w oczach społeczeństwa będą miały konsekwencje gospodarcze spowodowane pandemią.

Już teraz wiadomo, że chiński PKB ulegnie obniżeniu. Jak wielkiemu i jak dotkliwemu dla chińskiego portfela? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać do 2021 r.

>>> Czytaj też: Rynkowy game-changer? Alibaba zainwestuje fortunę w tzw. chmurę