Specjalny doradca prezydenta Mun Dze Ina mówił o dylemacie, przed jakim stanął Seul w relacjach z Waszyngtonem i Pekinem, w kontekście chińsko-amerykańskich napięć, nasilających się z powodu pandemii koronawirusa.

Mun Czung In podkreślił, że sojusz z USA jest dla Korei Płd. ważniejszy niż partnerstwo strategiczne z Chinami, a jednak jest ona „strukturalnie zależna” od ChRL. Chiny odpowiadają za 24 proc. koreańskiego handlu zagranicznego, w porównaniu do 9 proc. w przypadku USA i 7 proc. w przypadku Japonii – dodał.

„Jeśli zantagonizujemy Chiny (…) mogą one stanowić dla nas zagrożenie militarne. Mogą też poprzeć Koreę Północną. Wtedy naprawdę będziemy mieli nową zimną wojnę na Półwyspie Koreańskim i w Azji Północno-Wschodniej” - powiedział. Wyraził nadzieję, że Stany Zjednoczone i Chiny będą ze sobą współpracować.

Relacje na linii Waszyngton-Pekin uznawane są obecnie za najgorsze od dziesięcioleci. Obie strony prowadzą konflikt handlowy i spierają się m.in. o odpowiedzialność za pandemię Covid-19, autonomię Hongkongu, status Tajwanu i chińskie roszczenia terytorialne na Morzu Południowochińskim.

Reklama

Prezydent USA Donald Trump wielokrotnie zarzucał Chinom niewłaściwą reakcję na wybuch pandemii i próby ukrycia prawdziwej skali kryzysu przed światem. W ubiegłym tygodniu napisał na Twitterze, że "niekompetencja Chin" doprowadziła do "masowego, światowego zabójstwa".

Szef chińskiej dyplomacji Wang Yi ocenił niedawno, że „pewne siły polityczne” w Stanach Zjednoczonych spychają stosunki chińsko-amerykańskie „na skraj nowej zimnej wojny”. Think tank związany z chińskim rządem ostrzegał natomiast w wewnętrznym raporcie, że w związku z pandemią ChRL mierzy się z narastającą wrogością na świecie, co może nawet doprowadzić do konfrontacji zbrojnej z USA.

Korea Płd. jest jednym z najważniejszych sojuszników USA w Azji Wschodniej. Formalnie pozostaje ona w stanie wojny z Koreą Płn. od czasu krwawego konfliktu zbrojnego z lat 1950-1953.

Andrzej Borowiak (PAP)