Obecnie firma może płacić gminie najwyżej nieco ponad 58 zł za pojemnik o pojemności 1100 litrów. To efekt narzucenia przez rząd maksymalnych opłat za odpady. Tracą na tym gminy, a w konsekwencji również ich mieszkańcy. Po zmianach – jak dowiedział się DGP – stawka ta wzrosłaby nawet do 300 zł. Taki pomysł na odmrożenie śmieciowych progów ma Ministerstwo Klimatu. Firmy zapłacą więcej, co w realiach epidemii nie jest dla nich dobrą informacją, ale – jak zaznaczają eksperci – propozycja resortu jest niezbędna, bo urealnia opłaty.

Stawki maksymalne za odpady z firm, które mogą naliczać gminy, od początku budziły zastrzeżenia. Przy ich wprowadzaniu Związek Miast Polskich wytykał brak przejrzystości procesu legislacyjnego, a jego przedstawiciele mówili, że doszło do „nieuprawnionego lobbingu” ze strony przedsiębiorców. Samorządowcy podkreślali wtedy, że Ministerstwo Klimatu nie przedstawiło żadnych wyliczeń, na podstawie których oszacowano opłaty maksymalne. Władze Warszawy nawet skierowały sprawę do Najwyżej Izby Kontroli. Do tej pory nie wypowiedziała się ona w tej sprawie.

Wzrosną opłaty za śmieci z firm

Stawki za odpady z biurowców, galerii handlowych i innych instytucji mają zostać podniesione. Teraz są tak niskie, że do śmieci odbieranych z nieruchomości niezamieszkanych dopłacają mieszkańcy.

Reklama
Po miesiącach analiz Ministerstwo Klimatu zdecydowało się na korektę. – To urealnienie stawek – mówi nam osoba z resortu. Szczegóły proponowanych rozwiązań mają zostać wkrótce ogłoszone.

Firma śmieci, mieszkaniec płaci

Kluczowe dla budżetów gmin i reorganizacji systemów odbioru śmieci okazały się przepisy wprowadzone nowelizacją ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach z 19 lipca ub.r. (Dz.U. 2019 poz. 1579) dotyczące nieruchomości niezamieszkanych. Opłaty, które gminy mogą pobrać od ich właścicieli, są tak niskie, że miasta wyłączają biurowce, galerie handlowe oraz siedziby instytucji z gminnych systemów gospodarki odpadami – przepisy na to pozwalają, co skutkuje tym, że właściciel nieruchomości musi zawrzeć indywidualną umowę z firmą odbierającą śmieci. W maju na taki krok zdecydowała się rada Warszawy, a wcześniej m.in. Łódź, związek międzygminny odbierający odpady od mieszkańców Chrzanowa.
Według wyliczeń niektórych samorządów – z zastrzeżeniem, że sytuacja każdej gminy jest inna – przy zostawieniu w systemie odpadów z firm, każdy mieszkaniec dopłacałby do nich średnio nawet 5 zł miesięcznie.
Ministerstwo Klimatu zamierza zaproponować zmiany w tym systemie. Według informacji DGP opłata maksymalna za 120-litrowy pojemnik lub worek odpadów obieranych z nieruchomości niezamieszkanych – według nowego przelicznika – mogłaby wynosić ponad 30 zł. Opłata maksymalna, którą gmina może obciążyć firmę, za pojemnik o pojemności 1100 litrów wzrosłaby z nieco ponad 58 zł do ok. 300 zł.
Odpowiadałyby to realiom rynku. Zanim zaczęły obowiązywać maksymalne stawki za śmieci określone w lipcowej nowelizacji, przykładowo w Olsztynie za pojemnik 1100 litrów zmieszanych odpadów firma musiała zapłacić gminie 282 zł (za pojemnik posegregowanych śmieci – 141 zł), w Krakowie było to 480 zł (za odpady zmieszane) i 180 zł (za posegregowane) (więcej – patrz infografika).
– Dla wielu samorządów podniesienie stawek to potrzebny, ale spóźniony ruch ze strony rządu – mówi wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.

Niestabilne systemy

– Kwestia stawek tylko częściowo rozwiązuje ten kłopot – zastrzega Maciej Kiełbus, partner w Kancelarii Prawnej dr Krystian Ziemski&Partners w Poznaniu. Jak zaznacza, problemem są ułomne przepisy regulujące włączanie i wyłączanie nieruchomości niezamieszkanych z gminnego systemu, które powodują jego niestabilność. – Pierwotna propozycja wypracowana przez Ministerstwo Klimatu i samorządy była dużo lepsza: zakładała, że przed każdym przetargiem właściciel nieruchomości miał decydować, czy chce, by gmina odbierała od niego odpady – mówi.
Maciej Kiełbus podkreśla, że samorządy podejmują decyzję o wyłączeniu nieruchomości niezamieszkanych z systemu nie tylko ze względu na stawki, lecz także właśnie z uwagi na jego niestabilność. – Podniesienie stawek maksymalnych to dobry ruch, ale on powinien być połączony ze zmianą wspomnianego mechanizmu – zaznacza.
W ramach komisji wspólnej rządu i samorządu terytorialnego uzgodniono, że jeśli gmina zdecyduje się na objęcie systemem nieruchomości niezamieszkanych, jej właściciel będzie miał 30 dni na to, by na podstawie pisemnego oświadczenia z tego systemu wystąpić. To rozwiązanie jednak podczas prac w parlamencie zmieniono. Ostatecznie uchwalono, że właściciel nieruchomości niezamieszkanej musi wyrazić zgodę na piśmie, aby do systemu gminnego przystąpić.
Związek Miast Polskich wytykał brak przejrzystości procesu legislacyjnego, a jego przedstawiciele mówili, że doszło do „nieuprawnionego lobbingu” ze strony przedsiębiorców. Samorządowcy podkreślali, że Ministerstwo Klimatu – za gospodarkę odpadami w resorcie odpowiadał wówczas Sławomir Mazurek – nie przedstawiło obliczeń, na podstawie których oszacowano stawki maksymalne. Władze Warszawy sprawą zainteresowały Najwyższą Izbę Kontroli.
Luk w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest jednak więcej. – Ustawodawca powinien wyraźnie przesądzić, czy opłata jest pobierana za jednorazowy odbiór pojemnika, czy za odbiór odpadów z tego pojemnika przez cały miesiąc – zaznacza Maciej Kiełbus. Problematyczne są także stawki za odbiór odpadów z nieruchomości letniskowych. Obecnie opłata roczna jest pobierana za nieruchomość, niezależnie od liczby domków, które na niej stoją.

Będą inne korekty

Nowelizacja ustawy odpadowej z lipca ub.r. spędza sen z powiek samorządowcom nie tylko w kwestii nieruchomości niezamieszkanych. Resort – według informacji DGP – chce umożliwić wychwytywanie gospodarstw niesegregujących odpadów w zabudowie wielorodzinnej. Byłoby to możliwe np. przez zastosowanie kodów naklejanych na worki na śmieci.
Odkąd segregacja odpadów stała się obowiązkiem, mieszkańcy (gdy gminy dostosują uchwały, a w związku z epidemią mają na to więcej czasu, bo do końca roku) nie mogą deklarować, że śmieci nie dzielą na frakcje. Za brak segregacji grożą sankcje od dwukrotności do czterokrotności stawki podstawowej. W zabudowie wielomieszkaniowej trudno jednak wyłapać pojedyncze osoby, które odpadów nie segregują.
Zapowiedziane korekty mają wykraczać poza ustawę o utrzymaniu czystości i porządku w gminach i objąć inne obszary rynku opadowego.

>>> Polecamy: Narodowy Holding Spożywczy ma powstać jesienią. Państwowe sklepy to mrzonka