Euro - jak każda waluta - może tracić i zyskiwać na wartości. Jak w praktyce wyglądają skutki deprecjacji wspólnego europejskiego pieniądza, mogliśmy obserwować przez pierwsze trzy lata jego istnienia. Spadek wartości euro wobec dolara mógł być jedną z przyczyn wzrostu cen w Eurolandzie. Inflacja rosła mimo znaczącego wzrostu stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego.
Sama strata wartości euro nie zaszkodziła gospodarce Eurolandu. Z pewnością nie bardziej niż pęknięcie bańki internetowej i związane z tym spowolnienie gospodarcze w kolejnych latach.
Słabe euro mogło przełożyć się na wzrost eksportu strefy. W tym okresie sprzedaż towarów i usług na zewnątrz znacząco wzrosła. Dynamika eksportu w 2000 roku wyniosła ponad 17 proc. Rok później około 7 proc.
Teoretycznie słabnące euro powinno spowodować spadek importu. Dostawcy najprawdopodobniej jednak dostosowali się do nowych warunków, bo dynamika importu w 2000 roku wyniosła ponad 20 proc. Rok później było to 5 proc.
Reklama
Jeśli połączyć to z rosnącą inflacją, można założyć, że importerzy ze strefy euro przerzucili wzrost cen importu na konsumentów. W 1999 roku inflacja wyniosła 1,2 proc., rok później było to już 1,9 proc., a w 2001 roku 2,2 proc. EBC próbował powstrzymać ten proces podwyżkami stóp procentowych. Główna stopa wzrosła z 4 proc. w 1999 roku do 5,75 proc. w 2000 roku.
Teoria, że to słabe euro przełożyło się na wzrost cen, może być uzasadniona, bo raczej nie wynikało to z napięć w sferze wynagrodzeń. Co prawda koszty pracy w głównych gospodarkach strefy rosły. W największej gospodarce Eurolandu - w Niemczech - średnio miesięczny koszt pracy wynosił w 1999 roku 3299 euro. W 2001 roku było to już 3511 euro. We Francji było podobnie: 3650 euro względem 3855 euro. Zbliżony trend zanotowano w Holandii (2996 euro wobec 3388 euro).
Wszystko to jednak odbywało się przy stosunkowo stabilnym udziale wynagrodzeń w kosztach pracy. Ten udział niemal się nie zmieniał, a w niektórych przypadkach nawet spadał. Tak było w Niemczech, gdzie spadł on z 76,6 proc. w 1999 roku do 76,2 proc. w 2001 roku. We Francji udział ten zwiększył się do 66,03 proc. do 66,94 proc. W Holandii było to 78,2 proc. wobec 79,2 proc.
Presja płacowa była ograniczona, bo stopa bezrobocia w strefie euro spadała do końca 2000 roku. Na przełomie 2000 i 2001 roku wynosiła około 8 proc., od tego momentu zaczęła rosnąć, jednak nieznacznie, bo na koniec 2001 roku wynosiła około 8,2 proc.
Spadek wartości euro do dolara nie przełożył się na spadek dynamiki wzrostu gospodarczego. O ile w 1999 roku wyniosła ona 2,9 proc., to rok później było to już 3,9 proc. Wzrost PKB wyhamował znacznie bardziej w kolejnych latach, gdy euro weszło na ścieżkę stabilnego budowania swojej wartości. Od 2001 roku do dziś strefie euro nie udało się osiągnąć wzrostu gospodarczego na poziomie większym niż 3-proc.