Już nie tylko Polbank, ale większość polskich banków ma problem z kredytami hipotecznymi. Bankowcy gorączkowo zastanawiają się nad "planami awaryjnymi": od dodatkowych zabezpieczeń po wymuszanie zmian umów i sprzedawanie długów firmom windykacyjnym.

"W każdym banku szefowie zastanawiają się, co robić. Frank wystrzelił w górę i wszyscy obudzili się z ręką w nocniku" - mówi nam pracownik dużego banku o zagranicznym kapitale. "Od kilku tygodni to najważniejszy punkt spotkań zarządu. Pion oceny ryzyka kredytowego bije na alarm" - dodaje menedżer pracujący na stanowisku dyrektora w innym banku.

Banki są w kłopocie, bo zabezpieczeniem kredytów we frankach są kupione za nie mieszkania. Ale wartość nieruchomości spadła i banki wyliczyły, że pożyczyły klientom więcej, niż mogłyby dziś od nich odzyskać. Co więcej, z powodu kryzysu coraz więcej dłużników może mieć problem ze spłatą kredytu.

Pracownicy banków nieoficjalnie przyznają, że już selekcjonują grupy klientów "podwyższonego ryzyka”. Kto do nich trafi? Przede wszystkim ci, którzy wzięli kredyt na ponad 100 procent wartości nieruchomości. Niepokoić się mogą też osoby samotne oraz te, które mają umowę o pracę na czas określony. "Cały czas obserwujemy sytuację: gdy upada duży zakład lub są zwolnienia, sprawdzamy, czy wśród poszkodowanych nie ma naszych kredytobiorców" - mówi nam pracownik jednego z banków.

Reklama

Osobom z grup podwyższonego ryzyka banki będą składały propozycje renegocjacji umów (co się wiąże z podwyższeniem marży), przewalutowania kredytu lub dodatkowych zabezpieczeń majątkowych.

W nieoficjalnych rozmowach bankowcy mówią, że możliwości znalezienia dodatkowych pieniędzy jest więcej. "Można po cichu zwiększać spread, czyli cenę, po jakiej bank przelicza raty z franków na złotego. Spread nie jest regulowany w umowach i mamy wolne ręce. Korzysta z tego np. Dombank" - mówi jeden z bankowców. "Można też namawiać do zwiększenia marży prośbą lub groźbą, jak Polbank" - dodaje.

A co, jeśli klient odrzuci propozycje? "W łagodnej wersji pojawi się u niego komornik i opieczętuje mieszkanie, a sprawa potrwa kilka lat. W wersji najtwardszej: zły kredyt zostanie sprzedany. Wtedy klient będzie miał do czynienia z firmą windykacyjną. A oni szybko go pozbawią mieszkania" - mówi menedżer jednego z dużych banków.

Ale ruchom banków już przygląda się Urząd Komisji Nadzoru Finansowego. "Praktyki banków polegające na podwyższaniu ustalonej w umowie kredytowej marży są niedopuszczalne. Domaganie się dodatkowych zabezpieczeń może świadczyć o popełnionych błędach w zarządzaniu ryzykiem" - mówi Marta Chmielewska-Racławska z KNF.

Banki jednak mają jeszcze w zanadrzu regulaminy kredytów, a dokładnie: wciśnięte tam paragrafy, które dają bankowcom narzędzia do naciskania klientów - np. przez grożenie im wypowiedzeniem umowy albo przewalutowaniem na złotego - co zwiększa zadłużenie o kilkadziesiąt procent. Według prawników te zapisy są jednak na tyle niejasne, że gdyby klienci zdecydowali się na proces z bankiem, mają duże szanse na wygraną.

Daniel Walczuk

Więcej w Dzienniku.pl