Franz Fehrenbach, szef koncernu Bosch w kilka miesięcy później powiedział, że biznes stał się straszydłem. „Kiedy my, menedżerowie pozwalamy na to, aby określano nas mianem ludzi aspołecznych – jak to nazwał jeden z polityków – wtedy powstaje problem” – podkreślił szef Boscha.
Christian Strenger, ekspert ds. ładu korporacyjnego w jedynym z największych funduszy w Niemczech mówi bez wahania: „To jest kryzys polegający na braku zrozumienia. Mam spore wątpliwości, czy niektórzy ludzie w ogóle kiedykolwiek mieli zaufanie do świata biznesu. Teraz oni po prostu nie rozumieją przedsiębiorców”.
Negatywne opinie od tamtego czasu rozprzestrzeniły się po całym świecie.
Z ostatniego sondażu przeprowadzonego wspólnie przez „Financial Times” i Instytut Harrisa wynika, że szacunek do liderów biznesu właściwie przestał istnieć.
Trzy-czwarte osób ankietowanych w Europie i USA powiedziało, że ich opinie na temat liderów biznesu pogorszyły się z powodu kryzysu gospodarczego. Podobna grupa osób uważa, że menedżerowie są opłacani za wysoko i postępują nieetycznie. Odsetek ludzi wyrażających przeciwne zdanie w obu kwestiach jest jednocyfrowy. W większości to zasługa serii skandali, w które uwikłali się znani biznesmeni i firmy na całym świecie.
W Niemczech Zumwinkel dostał skazujący wyrok za unikanie podatków, ale do więzienia nie poszedł. Potem pojawiła się informacja, że może on otrzymać z Deutsche Post emeryturę szacowaną na miliony euro i to pomimo okoliczności, w których musiał pożegnać się ze swoim stanowiskiem. „Istnieje powszechne niezadowolenie z faktu, że bogaci ludzie, zwłaszcza ze świata biznesu, mogą zawsze uniknąć wiezienia” - mówi szef jednej z największych firm w Niemczech.
„Bardzo się obawiam, że może dojść do jeszcze ostrzejszych reakcji opinii publicznej”.
Skandale dopadły kilku najbardziej prestiżowych firm przemysłowych w Niemczech, by wspomnieć o Volkswagenie, Siemensie i Daimlerze. W innych krajach doszło do podobnych wpadek. W Anglii wybuchła prawdziwa awantura wokół odprawy emerytalnej dla Sir Freda Goodwina, byłego szefa Royal Bank of Scotland oskarżanego o to, że wpędził swoją firmę w kłopoty. Kulminacją powszechnego oburzenia był gwałtowny szturm na jeden z oddziałów RBS podczas kwietniowego szczytu G20 w Londynie.
Fala „łapanek na szefów” przetoczyła się przez Francję. Wyżsi menedżerowie takich firm, jak Sony, Caterpillar i 3M byli przetrzymywani w charakterze zakładników przez rozjuszonych pracowników.
Ale dyrektor dużego szwajcarskiego banku powiedział, że skandal z bankierami UBS, którzy m.in. zajmowali się przemytem diamentów, zniszczył reputację korporacji pod nazwą Szwajcaria. „ To uderzyło nie tylko w sferę usług finansowych, ale w każdy biznes” – przyznaje bankier.
Niektórzy znani biznesmeni przekazują cząstkę swych zysków na cele charytatywne, ale większość stara się wypracować spójną strategię w celu odzyskania zaufania opinii publicznej.
„We Włoszech ludzie nierzadko zazdroszczą tym, którzy odnieśli sukces” – wyznaje szef wielkiego włoskiego banku - „Większość osób posiadających pieniądze za bardzo się tym afiszuje. Obawiam się, że niektórzy mogą spaść z piedestału”. Spytany, co biznesmeni powinni zrobić, aby ograniczyć takie ryzyko, bankier wzruszył ramionami i napomknął, żeby „firmy zaangażowały się w sprawy ludzi”.
Część doświadczonych menedżerów, jak Josef Eckermann, szef Deutsche Banku apeluje do bankierów i innych biznesmenów, aby w tak trudnych czasach gospodarczych rezygnowali z premii. Ale brak konkretnych propozycji, w jaki sposób poprawić wizerunek biznesu.
„Szefowie firm muszą coś zrobić wspólnie” – mówi szef średniej wielkości firmy przemysłowej w Niemczech” - „Ale co konkretnie? Tego jednak nie wiem”.
Tłum. T.B.