Każdy Polak wytwarza rocznie 300 kg śmieci. Cały kraj 12 mln ton. Z tego tylko 4-5 proc. segreguje się i przerabia, gdy w Szwecji nawet 85-90 proc. Co roku na wysypiska trafia kolejne 2 mln ton nieposegregowanych odpadów opakowań, z tego milion ze szkła i plastiku.

Czy zasypie nas ta góra śmieci? Zastanawiali się eksperci i przedsiębiorcy na czwartkowej konferencji w Krajowej Izbie Gospodarczej. Uznali, że na śmieciach można zarobić i to dobrze, gdy potraktuje się je jako surowce wtórne lub energetyczne. Trzeba jednak zmienić przepisy, aby na serio zainteresował się ważną i przyszłościową dziedziną gospodarki prywatny biznes, np. w ramach partnerstwa publiczno prywatnego (PPP) z samorządami.

Naprawa musi być szybka. Inaczej możemy stracić nawet kilkaset milionów zł z tytułu kar, albo ograniczeń w dostępie do funduszy unijnych (ok. 1,4 mld euro do wykorzystania) z powodu nie wywiązywania się z obowiązku zapewnienia coraz wyższego poziomu odzysku i recyklingu odpadów.

W Polsce mimo obowiązywania od kilku lat nowych regulacji, nie udało się stworzyć efektywnego ekonomicznie i ekologicznie systemu odzysku odpadów. Przedsiębiorcy są zasypywani skomplikowanymi obowiązkami sprawozdawczymi. Brakuje skutecznego systemy weryfikacji tych obowiązków, przez co zyskuje szara strefa.

Brakuje wyraźnego wsparcia oraz właściwego nadzoru nad powoływanymi przez nich organizacjami odzysku. Przedsiębiorcy chcą mieć skuteczny i bezpieczny system realizacji obowiązków, oparty na sprawdzonych i rzetelnych organizacjach odzysku. - Jest to najbardziej efektywne ekonomicznie i sprawdzone rozwiązanie stosowane w większości krajów Unii – podkreślali.

Reklama

Bałagan prawny w gospodarce odpadami powoduje, że Polska nie będzie w stanie wywiązać się z obowiązków wynikających z unijnej dyrektywy opakowaniowej 2004/12/EC z 2004 r. Nałożyła ona na kraje członkowskie obowiązki zapewnienia do 2008 r. odzysku na poziomie 60 proc. odpadów i recyklingu na poziomie 55 proc.

Polska uzyskała okres przejściowy do 2014 r. Istnieje obawa, że do pełnej realizacji ustawowych obowiązków odzysku może zabraknąć 400-500 tys. selektywnie wybranych odpadów opakowaniowych rocznie.

Zdaniem przedsiębiorców uniknięcie kar wymaga uzdrowienia obecnego systemu. Taki system preferowałby odzysk i recykling zamiast składowania, a także ograniczył możliwości powstawania patologii w obrocie gospodarczym.

Konieczne są zmiany w ustawach o odpadach, utrzymaniu czystości w gminach, opakowaniach, obowiązkach przedsiębiorców i kilku innych. Zmiany muszą być szybkie, a prawo stabilne. Obecnie co roku nowelizuje się większość w/w ustaw.

- Opowiadamy się za ograniczeniem nadmiernej biurokracji. Obecnie każdy przedsiębiorca składa co roku średnio 10 sprawozdań z zakresu ochrony środowiska i odpadów. W przypadku mniejszych przedsiębiorstw (MSP) powinno być tylko jedno sprawozdanie środowiskowe, kierowane do jednego urzędu. Dalszą dystrybucją powinna zająć się administracja – uważa Krzysztof Kawczyński z KIG.

Budowa obiektów odbioru i recyklingu jest kosztowna. Jeden zakład o mocy przerobowej 2 mln ton odpadów opakowaniowych rocznie kosztuje 500 mln zł, a średni czas budowy spalarni śmieci, tak niechętnie widzianej przez społeczeństwo, trwa nawet 9 lat. Innego wyjścia jednak nie ma.

Prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami (KIGO) Tomasz Uciński przedstawił założenia nowego systemu gospodarki odpadami. Jego podstawą ma być wojewódzki plan gospodarki odpadami. Wykonaniem zajęłyby się gminy lub związki gmin tworzące regiony gospodarki odpadami. Regionalne składowisko obsługiwałoby teren zamieszkały przez co najmniej 150 tys. ludzi.

Z nimi zawierałby porozumienia marszałek województwa udzielając koncesji np. spółce gminy lub związku gmin z prywatnym przedsiębiorcą w ramach PPP. Gminy uzyskałyby uprawnienia do ustalania wysokości kwoty zobowiązań gminy z tytułu odzysku i unieszkodliwiania odpadów. Zawierałyby umowy z operatorami instalacji unieszkodliwiania lub odzysku odpadów komunalnych. Pobierałaby opłaty od właścicieli nieruchomości za odzysk i unieszkodliwienie odpadów.

Dlatego gminy powinny dostać od rządu wytyczne norm ilościowych odzysku, składowania i spalania. Zapewniłoby to budowę i utrzymanie instalacji, warunki funkcjonowania systemu selektywnego zbierania i odbierania odpadów komunalnych. Umożliwiłoby ograniczenie składowania odpadów ulegających biodegradacji, wydzielenie odpadów niebezpiecznych z odpadów komunalnych oraz osiągnięcie odpowiednich poziomów odzysku i recyklingu.

Powinna być przyjęta zasada funkcjonowania na warunkach rynku firm odbierających i transportujących odpady w oparciu o umowy z właścicielami nieruchomości. Dotychczasowe prawo zamówień publicznych nie jest dostosowane do tego typu usług, bo nie zapewnia wysokich standardów usług (zasada jak najtaniej).

Dlatego zdaniem KIGO należałoby pozostawić pod kontrolą gmin ustalanie granicy stawek opłat za odbiór i transport odpadów. Może być wprowadzony kilkuletni okres przejściowy umożliwiający dostosowanie zainteresowanych podmiotów do nowych warunków.

Za takim rozwiązaniem przemawiają prawa nabyte firm wywozowych (zezwolenia, umowy z klientami) i poczynione przez nie inwestycje. Gmina powinna skalkulować opłaty za odzysk i unieszkodliwianie odpadów, w tym opłaty za korzystanie ze środowiska, z wykluczeniem kosztów odbioru i transportu, co do których gmina określałaby taryfę górnych stawek. Natomiast opłatę w całości pobierałoby od właściciela nieruchomości przedsiębiorstwo wywozowe i przekazywało gminie lub podmiotowi (spółce prowadzącej instalacje odzysku i unieszkodliwiania).

Gmina powinna posiadać uprawnienia do wskazania miejsc odzysku i składowania odpadów z jej terenu. Wzrosłyby uprawnienia samorządów, wzmocniłaby się funkcja kontrolna wobec przedsiębiorców. Ponadto obecny, rozproszony po różnych resortach systemach nadzoru zostałby przekazany jednej w kraju instytucji odpowiedzialnej za gospodarkę odpadami.

Jako producenci śmieci musimy się jednak liczyć z wyższymi stawkami za wywóz. W porównaniu z innymi krajami Unii są 15-krotnie niższe. W porównaniu z Hiszpanią za butelkę szklaną płacimy 2 razy mniej, puszkę aluminiową i karton Tetrapak 3 razy, a butelkę PET nawet 10 razy.