W połowie sesji, gdy widać było wyraźnie, że niedźwiedzie są dzisiaj bardzo słabe, popyt zaatakował i nawet na krótko przebił niezmiernie ważny z technicznego punku widzenia poziom. Gdy po godzinie 14.00 można było liczyć na powtórny atak, całą zabawę popsuły dane makro. Otóż liczba rozpoczętych budów w kwietniu okazała się jeszcze gorsza niż w fatalnym marcu. Liczba zezwoleń również była rekordowo niska. Widać więc wyraźnie, że twarde dane wciąż są tragiczne i nie uzasadniają aktualnie panującej mini-hossy.

Rynek takich odczytów nie mógł zignorować, nastąpiło więc wyraźne odbicie od oporu. Pod koniec sesji pojawił się jednak popyt, dzięki któremu ostateczny wynik to i tak zwyżka o 2 proc. Takie zachowanie pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość. Większość analityków twierdzi, że aktualny trend boczny w granicach 1800 a 1900 pkt. to dystrybucja akcji. Skoro większość przeważnie racji nie ma, to możemy mieć do czynienia z akumulacją walorów. Takie podejście oznaczałoby, że niedługo poziom 1900 punktów ponownie będzie atakowany.

Na rynku walutowym złoty w tak pozytywnej atmosferze na rynkach giełdowych musiał się umacniać. Już tradycyjnie zignorowane byłe dane o wynagrodzeniu oraz zatrudnieniu w kwietniu. Okazały się one zresztą praktycznie zgodne z oczekiwaniami. Kolejny jednak dzień nasza waluta jest słabsza od forinta i ciężko pocieszenia szukać w fakcie, że siła węgierskiej waluty może wynikać z zgodny UE oraz MFW na większy deficyt budżetowy Węgier.



Reklama