Od samego początku kryzysu, czyli od prawie dwóch lat, bankierzy i przedstawiciele władz po obydwu stronach Atlantyku chętnie pokazują na tych z drugiego brzegu.
Kiedy amerykańskie banki inwestycyjne ogłosiły, że poniosły ciężkie straty na toksycznych instrumentach dłużnych, ich dyrektorzy szybko podkreślali, że partnerzy w Europie jeszcze tego nie odczuwają. A gdy upadek banku Lehman Brothers w Nowym Jorku zmusił w zeszłym roku rządy europejskie do ratowania pewnej liczby banków, politycy oskarżali USA, iż nie potrafiły uporać się ze słabościami własnego systemu finansowego.
Obecnie uwaga znów zwrócona jest na Europę. Po przeprowadzeniu złożonego „testu stresu” na bilansach 19 największych banków w USA, tamtejsze instytucje nadzorcze mają podstawy, by twierdzić, że amerykański system finansowy został oczyszczony. Według słów Tima Geithnera, sekretarza skarbu, wiszącą nad bankami USA „chmurę niepewności” zastąpiła „przejrzystość i jasność na bezprecedensowym poziomie”.

Cena zwłoki

Reklama
Europejskie władze nie mogą tak twierdzić. Przedstawiciele banków centralnych i organów nadzorczych w Europie prywatnie podkreślają, że dokładnie przyglądają się bilansom największych instytucji finansowych. Jednak tylko niewielu potwierdza, że takie badania mają miejsce, a o dyskusji nad ich wynikami nie ma nawet co wspominać.
Ten brak przejrzystości budzi obawy, że kiedy europejskie banki będą poszukiwać świeżego kapitału albo emitować papiery dłużne, znajdą się w sytuacji niekorzystnej w porównaniu z amerykańskimi. Co ważniejsze, przeciągająca się niepewność co do zakresu przyszłych strat oraz kapitału, potrzebnego do ich zrównoważenia, może skłonić europejskie banki do szybkiego rozpoczęcia procesu pożyczania. To zaś spowoduje ograniczenie świeżego kredytu dla gospodarki i będzie prowadzić do poważniejszego spowolnienia.
W Europie, gdzie banki nadal finansują większość potrzeb pożyczkowych przedsiębiorstw i konsumentów, takie „zduszenie” kredytu stanowi niebezpieczeństwo większe niż w USA, gdzie w większości dostarczają go rynki kapitałowe. Właśnie dlatego Międzynarodowy Fundusz Walutowy wezwał niedawno Europę do przeprowadzenia „testu stresu” na poszczególnych bankach. – Zaufanie do systemu finansowego nie zostało jeszcze przywrócone – mówi Marek Belka, szef Departamentu europejskiego MFW.
Łatwiej jednak mówić o takim ogólnoeuropejskim teście niż go przeprowadzić. Mimo trwającej od dziesięcioleci integracji, instytucje regulacyjne i banki centralne poszczególnych krajów zazdrośnie strzegą prawa nadzorowania poszczególnych banków. Do scentralizowanego „testu stresu” podejrzliwie podchodzą również rządy, które musiałyby płacić za przyszłe akcje ratunkowe wobec banków.

Jazda na gapę

Niektórzy politycy kwestionują nawet potrzebę takiego badania. Peer Steinbruck, minister finansów Niemiec, skrytykował ostatnio pomysł przeprowadzenia go w skali ogólnoeuropejskiej, sugerując, że wyniki amerykańskiego testu są „bezwartościowe”, gdyż departament skarbu oraz Fed je zmanipulowały. – Domaganie się takiego testu nie ma – moim zdaniem – sensu, choć trzeba brać pod uwagę konsekwencje takiego stanowiska – mówi minister.
Jego uwagi wskazują na pewną mającą szersze znacznie komplikację związaną z zaprojektowaniem i przeprowadzeniem „testu stresu”, czyli o problem „jazdy na gapę”. Ze względu na wzajemne powiązania systemu finansowego, cały świat odczuwa korzyści wynikające z tego, że amerykańska branża bankowa stała się bezpieczniejsza – ale koszty jej naprawy ponoszą jedynie podatnicy w USA.
Rządy krajów europejskich zachęca to do odkładania zajęcia się problemami własnego systemu bankowego w nadziei, że skorzysta on na posunięciach innych i nie będą musiały ruszyć palcem: postępują tak one dopóty, dopóki nie zostaną przyparte do muru wskutek groźby załamania się zaufania do banków, co jesienią zeszłego roku zdarzyło się w Islandii, Irlandii i Wielkiej Brytanii.

Sekretny test

Komitet Europejskiego Nadzoru Bankowego (CEBS), działająca w Londynie grupa, odpowiadająca za opracowanie reguł nadzoru bankowego w Europie, podeszła do tego problemu, opracowując zestaw scenariuszy, odnoszących się do „testów stresu”. Te scenariusze są obecnie wypróbowywane przez krajowe organy nadzorcze i banki centralne. Podobne badanie przeprowadzono w I kwartale. Jednak przyjęte w nim założenia pozostaną tajne, podobnie jak wyniki, które spodziewane są we wrześniu. „Test stresu” nie wiąże się poza tym z dokładnym badaniem poszczególnych banków. – Nie dąży się w nim do oceny potrzeb konkretnych instytucji, jeśli chodzi o ich dokapitalizowanie – mówi przedstawiciel CEBS.
Jest to więc „test stresu” całkowicie odmienny od tego, jaki właśnie zakończono w USA. Trudno sobie przy tym wyobrazić, jak to europejskie badane może wpłynąć na przywrócenia zaufania inwestorów do banków.
Nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie Financial Services Authority poddała największe krajowe banki serii testów stresu, trudno dowiedzieć się o jego szczegóły. FSA twierdzi, że chce, aby w przypadku „scenariusza stresu” banki miały „zasadniczy” wskaźnik wypłacalności (w którym pomija się akcje uprzywilejowane oraz instrumenty hybrydowe) na poziomie co najmniej 4 proc. Nie podaje jednak, czego ten scenariusz dotyczy.

Rachunek strat

Na ile zresztą groźny jest stan europejskich banków? Odpowiedź na to pytanie zależy od strat, jakich nie ujęły one dotychczas w swoich bilansach, a także od zysków, jakie – żeby pokryć te straty – są w stanie osiągnąć w najbliższych latach. Przy braku innych danych, najbardziej jak dotąd wiarygodne szacunki przyszłych strat banków pochodzą z MFW, który zawarł je w opublikowanej w kwietniu prognozie gospodarczej dla świata.
Zacznijmy od porównań z USA: MFW szacuje, że tamtejsze banki będą musiały w następnych dwóch latach łącznie spisać na straty około 550 mld dol. To suma zbliżona do 600 mld dol. start, jakie według organów nadzorczych USA muszą ponieść krajowe banki – choć amerykańska ocena bazuje na prognozach dla gospodarki niż ocenach gospodarki, które są bardziej pesymistyczne niż się dziś oczekuje.
Dla Europy (bez Wielkiej Brytanii) MFW ocenia straty banków w tym samym dwuletnim okresie na 875 mld dol. Większa ich kwota odzwierciedla fakt, iż w Europie załamanie gospodarcze rozpoczęło się później niż w USA i że banki europejskie były narażone na pewne straty również na rynku amerykańskim. Co więcej, w bilansach banków europejskich większy jest zwykle odsetek pożyczek, które można spisać na straty dopiero, gdy pożyczkobiorcy przestaną je spłacać: to sytuacja odmienna niż w przypadku znajdujących się w obrocie papierów wartościowych, w większości wycenianych według wartości rynkowej, która z reguły uwzględnia możliwość przyszłej niewypłacalności (MFW spodziewa się, że brytyjski system bankowy – którego połowa została przejęta przez państwo – będzie musiał w ciągu dwóch następnych lat spisać na straty kolejne 200 mld dol.).
To wszystko nie sugeruje bynajmniej, że amerykańskie testy stresu były bezbłędne. Zarówno analitycy, jak i minister Steinbrueck krytykowali zastosowane w nich metody i kwestionowali założenia co do skali recesji, która okazuje się gorsza niż w niektórych z użytych w tych testach scenariuszach. Wielu inwestorów zdziwiła informacja, że bankom w USA potrzeba zaledwie 75 mld dol. świeżego kapitału. MFW, który woli mierzyć kapitał akcyjny banków w proporcji do ich aktywów, uważa, że tylko po to, żeby amerykańskie instytucje ponownie osiągnęły stopień kapitalizacji sprzed uderzenia kryzysu, będą potrzebować 275 mld dol.
Istnieje również podejrzenie, że wyniki amerykańskiego testu zostały „podrasowane” po to, żeby mieć pewność, że Departament Skarbu nie będzie musiał prosić Kongresu o większą ilość pieniędzy w ramach Troubled Asset Relief Programme.
Tak czy inaczej, skoro celem „testu stresu” było przywrócenie zaufania do systemu bankowego USA, to pierwsze sygnały świadczą, że się on powiódł. Po ogłoszeniu wyników kilka banków ogłosiło plany zgromadzenia świeżego kapitału na rynkach prywatnych. Banki zwiększyły także emisję papierów dłużnych. – To strategia korzystania z tego, co się nadarza, która może się udać – mówi jeden z wyższych menedżerów bankowych.

Powiew optymizmu

Ale jeśli nawet banki europejskie są mniej przejrzyste – a więc i mniej godne zaufania – od amerykańskich, na rynkach kapitałowych tego nie widać. Generalny w ostatnich tygodniach wzrost zaufania spowodował zwiększenie notowań akcji banków z obydwu stron Atlantyku. Większość wyceniana jest z małą premią w stosunku do wartości ich aktywów materialnych, co sugeruje, iż inwestorzy są przekonani, że przyszłe zyski tych banków będą większe niż koszt pozyskania kapitału. – Warunki są obecnie ogólnie lepsze – nie jesteśmy już na krawędzi załamania. Informacja o wynikach testu stresu spowodowała, że nie bierze się już pod uwagę skrajnie pesymistycznych prognoz – mówi Stephen Green, prezes banku HSBC.
Ale wielu osób nadal nie przekonało to, że kryzys się skończył. Analitycy w Credit Suisse wyliczyli, że jeśli zyski europejskich banków (przed odpisami strat) spadły o 20 proc. – czyli w skali podobnej do spadku zysku banków szwedzkich na początku lat 90. XX wieku – i jeśli w 2009 i 2010 roku muszą one spisać na straty po 2,5 proc. udzielonych pożyczek, to zasadniczy wskaźnik wypłacalności europejskiego sektora bankowego obniży się z 7 do 5 proc., co wiele banków zmusi do poszukiwania świeżego kapitału akcyjnego. Nawet jeśli ten scenariusz miałby się okazać zbyt ponury, to i tak liczne banki będą musiały wzmocnić swoją bazę kapitałową. – Jeśli w sektorze prywatnym pojawi się znów apetyt na akcje banków, to spodziewalibyśmy się, że w średnim okresie liczne banki europejskie będą gromadzić kapitał – przewiduje analityk banku Nomura.

Trudniej niż w USA

Projektowanie „testu stresu” dla banków europejskich skomplikowane jest także ze względu na zakres problemów, z jakimi stykają się one w różnych krajach. Banki hiszpańskie, które pomagały finansować bańkę na tamtejszym rynku nieruchomości, czekają zapewne większe straty na kredytach hipotecznych niż banki we Francji, gdzie wzrost cen nieruchomości mieszkalnych był mniej gwałtowny. Banki niemieckie niepokoją się o pożyczki dla pogrążonych w kłopotach firm przetwórczych. Banki włoskie są bardzo zaangażowane w działalność w Europie Wschodniej.
Philippe Bodereau, analityk kredytów bankowych w firmie Pimco, uważa, że każdy „test stresu” dla banków europejskich powinien pewnie zakładać stosunkowo niski poziom strat na hipotecznych kredytach mieszkaniowych oraz większe ryzyko związane z pożyczkami dla firm, a także z zaangażowaniem na rynkach międzynarodowych. – Jeśli nawet banki europejskie były przeciętnie mniej narażone na skutki bańki wydatków konsumpcyjnych, to z pewnością większe było ich ryzyko związane z zapożyczaniem się przedsiębiorstw oraz z działalnością na rynkach wschodzących, takich jak Europa Wschodnia – mówi.
Kolejną zagadkę stanowi zyskowność branży. Jednym z powodów, dla których potrzeby kapitałowe banków w USA okazały się stosunkowo małe, są oczekiwania ich sporych zysków w związku ze spodziewanym powrotem ożywienia gospodarczego. Jednak w krajach takich jak Niemcy bankowość detaliczna przynosi niewielki zysk, co oznacza, że na stworzenie „bufora” wobec przyszłych strat banki potrzebują więcej czasu. Dla europejskich banków o dużej bazie kapitałowej problem stanowią również niskie stopy procentowe, gdyż zarobek na nowych pożyczkach jest ograniczony.
W miarę jak rynki odżywają, a groźba załamania systemowego odchodzi w przeszłość, wśród polityków i bankierów pojawia się pokusa uznania, że najgorsze jest już za nami. Dopóki banki europejskie nie znajdują się w sytuacji niekorzystnej w stosunki do swoich amerykańskich rywali, dopóty próby przeprowadzenia „testu stresu” takiego jak w USA będą prawdopodobnie napotykać opory. Jednak niepowodzenie przygotowań do pojawienia się narastającej w bilansach sterty trudnych kredytów oznacza, że ożywienie w Europie będzie prawdopodobnie następować wolniej, niż mogłoby.
Jeśli więc organy nadzorcze nie wykorzystają obecnej fali optymizmu do wzmocnienia systemów bankowych, mogą tego żałować, gdy pojawi się następna fala złych wiadomości.
EUROPEJSKI TEST
Co powinny obejmować bankowe „testy stresu” w Europie:
● Hipoteczne kredyty mieszkaniowe
● Nieruchomości komercyjne
● Pożyczki dla przedsiębiorstw
● Kredyty konsumpcyjne
● Działalność w Europie Wschodniej