Najgorsze miałoby być wciąż jeszcze przed nami, ponieważ dwa potężne czynniki mające źródło w gospodarce światowej stymulują destabilizację procesów makroekonomicznych. Pierwszy to spadek popytu na polski eksport, a drugi to zmniejszenie zaangażowania kapitału zagranicznego.
Tak – to prawda, oba te czynniki wpływają negatywnie na polską gospodarkę. Natura cykli koniunkturalnych w każdym kryzysie bądź spowolnieniu gospodarczym jest jednak właśnie taka, że eksport gwałtownie spada, a jeszcze gwałtowniej spadają inwestycje, w tym inwestorów zagranicznych.
Sytuacja Polski niczym się nie wyróżnia. W fazie wzrostowej koniunktury eksport gwałtownie rośnie, a jeszcze gwałtowniej wzrasta zaangażowanie inwestorów zagranicznych. Straszenie dużym spadkiem eksportu i inwestycji zagranicznych niczego nie wnosi do analizy rzeczywistych tendencji w gospodarce. Sprawia tylko wrażenie czegoś nadzwyczajnego, podczas gdy jest zwyczajne.
O stanie koniunktury, nie tylko w Polsce, świadczą wskaźniki mówiące o tendencjach obserwowanych w polskiej gospodarce i u naszych głównych partnerów handlowych. U Niemców np. gospodarka już wychodzi z kryzysu. Wskaźnik IFO dla gospodarki niemieckiej rośnie od czterech miesięcy, wskaźnik wyprzedzający koniunktury (Leading Economic Indicator) The Conference Board dla gospodarki amerykańskiej rośnie od trzech miesięcy, ten sam indeks tego samego autorstwa dla strefy euro od trzech miesięcy. Wskaźnik wyprzedzający koniunktury dla gospodarki polskiej rośnie od czterech miesięcy, z lekką korektą w lipcu 2009 r. Gdzie tu jest miejsce na pesymistyczne wizje i na straszenie?
Reklama
Straszenie, że najgorsze jest jeszcze przed nami, pozwala zaatakować rząd za jakoby nicnierobienie w sprawie kryzysu. Za to, że rząd prowadzi wyważoną i odpowiedzialną politykę deficytu budżetowego, że nie chce podnosić podatków, że realistycznie ocenia bieżącą sytuację gospodarczą, że we właściwym momencie rewiduje budżet. Krytykować jest łatwo, szczególnie wtedy, gdy się nie bierze odpowiedzialności za działania wpływające na sytuację gospodarczą.
Z krytyki tej wynikają recepty dla polityki gospodarczej, które mają zapobiec recesji, niestety błędne. W wielkim skrócie te recepty to: podnieść podatki, w tym akcyzę, zatrzymać prywatyzację, zwiększyć składkę na ubezpieczenia społeczne, wprowadzić roboty publiczne itp. Oceniam te pomysły jako szkodliwy program obniżenia konkurencyjności polskiej gospodarki, a w konsekwencji program spowolnienia wzrostu gospodarczego.
Niedawno wielu ekonomistów mówiło, że polska gospodarka jedzie na gapę przez kryzys. W domyśle – nie jechałaby na gapę, gdyby rząd zwiększył deficyt budżetowy, udzielając pomocy przedsiębiorstwom w kłopotach. Ta teza jest z gruntu fałszywa. Ci, którzy tak mówią, nie zauważyli, że polska jedzie przez kryzys, ale innym niż reszta pojazdem. W tym pojeździe ma wykupiony bilet, ale tańszy, jak w tanich liniach kolejowych. Deficyt budżetowy nieuchronnie wzrośnie, ale nie tyle, ile tym, którzy poruszają się Intercity. Nasz bilet nie obciąża gospodarki i przyszłych pokoleń długiem, dlatego Polska szybciej i mocniej wyjdzie z obecnego zawirowania gospodarczego.