Wobec oznak stabilizacji gospodarczej w 16 krajach strefy euro, nikt nie spodziewa się zmiany stóp procentowych; na rynku panuje przekonanie, że stopy pozostaną na poziomie 1 procenta przez rok, a nawet dłużej. Ale spotkanie będzie służyć przynajmniej jednemu celowi: uwypukli rozdartą w tych dniach osobowość EBC. Instynktownie, bank opowiada się za zachowaniem twardej ręki. Nie przepada za „aktywizmem” banku centralnego – szybkim i ostatecznym dostosowywaniem polityki w odpowiedzi na zmieniające się warunki gospodarcze. Jak szacowny niemiecki Bundesbank, od którego przejął wiele cech, EBC lubi czasami pozostać na uboczu i podtrzymywać ogień póki toczy się gra.

Po 10 miesiącach zapierających dech, podczas których EBC obcinał oficjalne koszty kredytu szybciej i daleko więcej niż kiedykolwiek w przeszłości oraz wpompował setki miliardów euro do systemu bankowego, wydaje się, że nadszedł doskonały czas na wzięcie długiej, letniej przerwy – powrócić we wrześniu, aby przyjrzeć się światu.

Z drugiej strony EBC, który się szczyci, że jest jedną z europejskich instytucji najlepiej predysponowanych do wspólnego myślenia w sytuacjach pod presją, nie może przyznać się to tego, że nie pozostaje w stanie permanentnego czuwania. Podczas kryzysu bank musiał działać szybko, organizując naprędce spotkania rady zarządzającej za pośrednictwem łączy telefonicznych. W efekcie wykazywał więcej „aktywizmu” niż chce do tego się przyznać.

Co więcej, EBC wkrótce odnotuje drugą rocznicę swej interwencji rynkowej z 9 sierpnia 2007 roku – kiedy bank zareagował na pierwsze sygnały paniki na rynkach finansowych pompując do systemu 95 miliardów euro w formie funduszy overnight. EBC potrafił to zorganizować nawet pomimo tego, że większości jego pracowników, w tym prezesa Jean-Claude Tricheta, nie było wtedy we Frankfurcie. Ze względu na ten precedens, zamknięcie na sierpień podwoi w głównej kwaterze EBC, wydaje się kuszące. Tradycja sierpniowych urlopów została przerwana w 2006 roku - jeszcze przed kryzysem finansowym i gdy gospodarka strefy euro rozwijała się dobrze. Wtedy z miesięcznym wyprzedzeniem zapowiedziano spotkanie EBC w pełnym składzie, co stanowiło widomy znak, że stopy procentowe będą podniesione. W sierpniu 2007 roku, tuż przed słynną interwencją Trichet zwołał konferencję prasową po przeprowadzeniu konsultacji z kolegami podczas telekonferencji, gdyż chciał zasygnalizować podniesienie stóp procentowych we wrześniu. Ponieważ kryzys finansowy się pogorszył, do podwyżek nie doszło. W zeszłym roku sierpniowe spotkanie w pełnym składzie z briefingiem prasowym zostało zinstytucjonalizowane.

Reklama

Tym niemniej, mam takie wrażenie, że zdecydowana większość członków rady zarządzającej EBC jest, z głębi serca, przeciwnikiem aktywizmu i po cichu opowiadałaby się za powrotem do status quo ex ante. W zeszłym miesiącu w przemówieniu w Monachium Trichet dowodził, że obecnie „najbardziej brakującą rzeczą” jest zaufanie w przyszłość i że podejmujący decyzje powinni „zawsze prezentować zimną krewa i zachowywać spokój, zwłaszcza w czasach największych wyzwań”.

Zakrawa zatem na ironię, że comiesięczne decyzje EBC w sprawie stóp procentowych
sprowadzają się do tego, iż bank spotyka się częściej niż federalny komitet otwartego rynku w USA, który ma zaplanowanych osiem spotkań w ciągu roku. Każde spotkanie rady zarządzającej EBC ma swoją własną dramaturgię, gdyż na rynkach finansowych budują się określone oczekiwania, a armia urzędników przygotowuje materiały do briefingu dla gubernatorów banków narodowych, (którzy w ostateczności mówią tylko przez parę minut). Jeszcze nie zgłębiłem badań akademickich na temat optymalnej częstotliwości spotkań banków centralnych, ale sądzę, że mało dynamiczna – by nie powiedzieć ślamazarna - gospodarka strefy euro przemawia za tym, by organizować znacznie mniej sesji rady EBC, zwłaszcza podczas spokojnych, letnich miesięcy.

Jakąś alternatywą mogą być mniej częste spotkania, ale z równoczesnym zachowaniem możliwości zwoływania nadzwyczajnych posiedzeń i/lub większej liczby spotkań ad hoc dla podejmowania decyzji. Taka elastyczność pasowałaby lepiej do nowej bankowości centralnej w dobie post-kryzysowej, która będzie wymagać większej uwagi na napięcia na finansowych rynkach oraz podstawowej stabilności systemu finansowego.

EBC zyskałby w ten sposób pożyteczne narzędzie polityczne. Zapowiadając dodatkowe spotkania, przekazywałby zarazem sygnał pokrzepienia w czasach zawirowań. Wybierając się na wakacje, bank dawałby więc do zrozumienia, że wszystko jest w porządku. Tak, jak Nikita Chruszczow sugerował kolegom, aby wybrali się do Teatru Bolszoj w samym szycie kryzysu kubańskiego w 1962 roku.

Jean-Claude Trichet może w tym miesiącu zasygnalizować, że to bezpieczny czas, by wybrać się na plażę (możliwe, że z telefonem BlackBerry w ręku) umacniając tak potrzebne zaufanie w gospodarce.

Czy jest jakaś szansa, że tak będzie w przyszłym roku? Zawczasu nie kupujcie kremu do opalania. EBC już zapowiedziało, że rada zarządzająca spotka się we Frankfurcie w sierpniu 2010 roku, jak również w roku 2011.

Tłum. T.B.