Mając na uwadze to, jak wiele osiągnęły byki – nowe maksima, zażegnanie korekty, przełamanie 38,2% zniesienia bessy, taki rozwój sytuacji specjalnie nie dziwi. Sprzedający osiągnęli przewagę w drugiej części wczorajszej sesji kasowej w USA i cofnięcie sięgnęło ok. 1,5%. Poprzednie maksima, tj. 1016 pkt. na kontraktach na S&P500 oraz 9430 pkt. na DJIA30 nie zostały naruszone i rynek powinien dość spokojnie czekać na rozwój sytuacji po otwarciu sesji w USA.

Oznacza to, że notowania w Warszawie mogą rozpocząć się na niewielkich minusach, ale patrząc na zachowanie europejskich rynków nie grozi nam większa wyprzedaż, a nawet możliwy jest powrót do wzrostów. Realizacja zysków mogła wręcz być korzystna dla średnioterminowych wzrostów, które ciągle wydają się uzasadnione, o ile napływające dane nie zaczną rozczarowywać.

Jeśli chodzi o dane, zdecydowanie najważniejszy będzie dziś odczyt wskaźnika nastrojów konsumenckich Conference Board. Wskaźnik kilkukrotnie zaskakiwał inwestorów, ostatnio niespodziewanymi cofnięciami i mimo wiosennych wzrostów sugeruje on, iż nastroje konsumenckie są gorsze niż w trakcie recesji z lat 80-tych, czy apogeum kryzysu paliwowego z lat 70-tych. Tym razem konsensus zakłada niewielki wzrost indeksu – z 46,6 pkt do 47,4 pkt. Te dane o godzinie 16.00, podane zostaną także wskaźniki cen domów (godzina 15.00 S&P/Case-Shiller, godz. 16.00 FHFA). W Polsce o godzinie 10.00 podane zostaną dane o sprzedaży detalicznej i stopie bezrobocia za lipiec, nie powinny one jednak mieć istotnego wpływu na rozwój sytuacji rynkowej. W poniedziałek indeks WIG20 wzrósł o 2,45% do poziomu 2.289,44 pkt, a WIG o 2,19% do 38.744,26 pkt. Obroty akcjami wyniosły 1,65 mld zł.

Przemysław Kwiecień, ekonomista X-Trade Brokers Dom Maklerski

Reklama