● Jaka przyszłość czeka branżę kapitału prywatnego?
– Ważne jest, żeby odróżniać to, co się dzieje w tej branży na świecie i na rynkach wschodzących. Private equity w rozwiniętych krajach kojarzy się nam z kredytem lewarowanym, strukturyzowanymi produktami finansowymi – do pewnego stopnia z tzw. oskubywaniem z aktywów. Na rynkach wschodzących firmy private equity mają bardzo niskie wskaźniki zadłużenia i są nastawione niemal wyłącznie na wzrost.
● Jak będzie się zmieniać branża, aby poradzić sobie w tych trudnych czasach?
– W 2009 roku cały światowy wzrost produktu krajowego brutto przypadnie na rynki wschodzące. Dlatego bardzo optymistycznie oceniam sytuację private equity w tych krajach. Przewiduję zmianę modelu na rynkach rozwiniętych, na których – powiedzmy sobie szczerze – główny nacisk będzie na wzrost w przedsiębiorstwach, w które spółki inwestują, przy wyraźnie niższej stopie zwrotu z kredytu.
Reklama
● Które z rynków wschodzących uważacie za najbardziej atrakcyjne – za te, w które właśnie teraz warto inwestować?
– Inwestujemy na wielu tych rynkach: w Chinach, w Azji Południowo-Wschodniej, w Indiach, Afryce i Brazylii. Co ciekawe, w ciągu ostatnich dziesięciu lat stopy zwrotu z wszystkich tych regionów były ogólnie porównywalne. Dziś, wybiegając wzrokiem kilka lat naprzód, widzimy taki sam obraz.
● Do jakiego poziomu może wzrosnąć udział rynków wschodzących w lokatach inwestorów?
– Kiedy rozmawia się z globalnymi inwestorami z górnego segmentu rynku, okazuje się, że niektórzy przeznaczyli do 20 proc. środków na inwestycje w private equity na tych rynkach. Nie chciałbym się za nich wypowiadać, ale myślę, że ten udział może dojść do 25–30 proc.
● Czy uważa pan, że banki z rynków wschodzących mogłyby czegośnauczyć banki z Zachodu?
– Na pewno uważam, że organy regulacyjne rynków wschodzących, z ich wrodzonym konserwatyzmem, mogłyby niejednego nauczyć swoje zachodnie odpowiedniki.
● A czego konkretnie?
– Moim zdaniem, to właśnie dzięki systemowi regulacji, istniejącemu na rynkach wschodzących, tamtejsze banki nie odeszły zbyt daleko od podstawowej działalności, jaką jest udzielanie kredytu i wspieranie gospodarki krajowej. Zasadniczo żadnemu z tamtych banków nie wolno nabywać zagranicznych wierzytelności.
● Czy europejski plan regulacji funduszy arbitrażowych i private equity jest rzeczywiście tak straszny, jak go malują?
– Ten system regulacji wymusiłby radykalne zwiększenie naszej bazy kapitałowej. Kogo chronimy, zwiększając bazę kapitałową? Nie przypuszczam, by ktokolwiek kwestionował potrzebę zapewnienia poziomu kapitału, zgodnego z zasadami przezorności, ale odnosi się wrażenie, że proponowany system jest arbitralną próbą rozwiązania różnych bardzo realnych problemów, które wrzuca do jednego worka.
● Czy taki system mógłby zmusić was albo inne firmy do wyniesienia się z Wielkiej Brytanii?
– Nie jestem pewien, trzeba jeszcze przyjrzeć się bliżej konsekwencjom – ale na pewno powstaje pytanie o atrakcyjność Wielkiej Brytanii jako miejsca prowadzenia działalności.
● Actis obejmuje mniejszościowe udziały w wielu spółkach. Czy uważa pan, że to może być model działalności branży kapitału prywatnego?
– To jest jedno z pytań, na które odpowiada się „tak i nie”. Na rynkach wschodzących mniejszościowe udziały obejmuje się po dogłębnej analizie wpływu, jaki nabywca będzie miał na spółkę. Transakcję wspierają głębokie osobiste powiązania, powstałe dzięki obecności na tych rynkach. Uważam, że mniejszościowy udział w spółce – często publicznej – z którą ma się odległe związki – jest bardzo zbliżony do inwestowania w akcje spółek publicznych i nie jest charakterystyczny dla naszej branży.
● Jak przedstawiają się obecnie wyceny spółek na rynkach wschodzących?
– Na początku roku przewidywałem, że wyceny na prywatnym rynku spadną do poziomu, do którego spadły na rynkach publicznych. Tymczasem we wszystkich krajach wschodzących nastąpiło spektakularne ożywienie rynków publicznych. W rezultacie wyceny są, na mój gust, trochę za wysokie. Tak jak się sprawy mają, raczej nie ma co liczyć na okazje w takich krajach, jak Chiny, Indie i Brazylia. Trochę lepiej może być pod tym względem w Afryce.
OD RUANDY PO BRAZYLIĘ
Paul Fletcher (53 lata) rozwinął Actis, która jest dziś największą na świecie spółką kapitału prywatnego (private equity), specjalizującą się w rynkach wschodzących. Firma ma centralę w Wielkiej Brytanii i inwestycje na całym świecie, od Afryki po Chiny i Brazylię. Paul Fletcher, który do Actis przyszedł w 2000 roku, wprowadził ją do krajów, przed którymi inni mogliby się cofnąć – m.in. do Demokratycznej Republiki Konga. Ma ona udziały w bankach w Ruandzie, Ugandzie, Egipcie i Nigerii. Actis powstała w 1948 roku, ale bardzo zmieniła się od 2004 roku, gdy została wykupiona od swej macierzystej firmy CDC. Wykupem kierował Fletcher. Od tego czasu nabywa mniejszościowe udziały w szeregu spółek.