Europejskie banki znalazły się w centrum uwagi, gdyż nurtujące jest pytanie, w jaki sposób zamierzają one odpowiedzieć na apel ministrów finansów o zgromadzenie większych i jakościowo lepszych buforów finansowych na wypadek wstrząsów i zawirowań na rynkach. Analitycy ostrzegają, że podobna presja może prowadzić do nowej rundy pozyskiwania kapitału.

Chodzi o przyszłość rynku, którego kapitał podstawowy w Europie i USA jest szacowany na prawie 450 miliardów dolarów. Z tej kwoty na banki europejskie i brytyjskie przypadają 283 mld dolarów, a na banki USA – 161 mld dolarów. Uważa się, że banki europejskie są zbyt zależne od hybrydowego długu, który, jak wykazał kryzys, nie potrafi absorbować strat w równie dostatecznym stopniu, by stanowić ochronę przed wstrząsami.

Hybrydowe papiery wartościowe to podporządkowane instrumenty dłużne, które działają jak akcje, ale rozliczane są jako straty po stronie kapitału podstawowego.

W niedzielę grupa gubernatorów banków centralnych i szefów nadzoru, która działa jako ciało kontrolne Komitetu Bazylei ds. Nadzoru Bankowego, spotkała się dla dokonania przeglądu obszernego arsenału środków zmierzających do wzmocnienia regulacji, nadzoru i zarządzania ryzykiem w sektorze bankowym w celu zmniejszenia ryzyka powrotu kryzysu.

Reklama

Uzgodnili oni, że banki muszą zwiększyć „kapitał podstawowy tzw. Tier 1. pod względem jakości, zawartości i przejrzystości”, a dominująca formą Tier 1. mają być akcje i wypracowane zyski.

Europejskie banki w przeciwieństwie do amerykańskich tradycyjnie bardziej polegały na długu hybrydowym. Pod koniec 2008 roku w bankach europejskich wskaźnik zwykłych akcji do posiadanych aktywów wynosił 2,5 proc, wobec 3,7 proc. w USA, wynika z danych analityka z Citi powołującego się na raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Zdaniem analityków jednym z powodów tej różnicy jest fakt, że w niektórych przypadkach baza akcjonariatu banków europejskich nie sprzyja pozyskiwaniu kapitału i zamiast tego polegają one na kapitale hybrydowym.

Nie ma jeszcze jasności co do tego, jak szybko i w jakim zakresie banki będą zmuszone do odrzucenia kapitału hybrydowego, jako źródła części swoich funduszy. Regulatorzy nie chcą bowiem doprowadzić do sytuacji, w której banki zostaną zmuszone do zaciągania pożyczek.

„Najbardziej zaskakującą sprawą jest fakt, że banki dalej emitują obligacje dla wsparcia kapitału podstawowego” – mówi Matt King, szef strategii produktów kredytowych w Citigroup – „Jeśli regulatorzy teraz uzgodnili, że tier one capital musi w przyszłości opierać się głównie na zwykłych akcjach, wysiłki banków idą nadaremno - zwłaszcza wtedy gdy kapitał podstawowy był właśnie w ten sposób budowany. Można tylko zakładać, iż banki liczą na to, że regulacje nie ulegną dużym zmianom i będą one w stanie zminimalizować charakter planowanych zmian”.

Wczoraj hiszpański Banco Bilbao Vizcaya Argentaria uruchomił program sprzedaży pięcioletnich obligacji wymiennych na kwotę 1 miliarda euro.

Dokładnie tydzień wcześniej Societe Generale wystartował z planem, który jest pierwszą od upadku amerykańskiego banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku emisją obligacji denominowanych w euro dla uzupełnienia kapitału podstawowego i adresowanych inwestorów instytucjonalnych. Według firmy Dealogic w tym roku europejskie banki sprzedały już 9 mld dolarów w formie długu hybrydowego, a banki amerykańskie za kwotę 1,5 mld dolarów.

Zaufanie inwestorów na rynku długu hybrydowego zostało poderwane w ostatnich miesiącach, gdyż banki nie potrafiły wycofać obligacji bądź wstrzymać się z płatnością za długi w odpowiedzi na naciski regulatorów.

Banki zmieniły natomiast strukturę hybrydowego długu. Tak zwane innowacyjne obligacje Tier 1. banku Societe Generale na kwotę 1 mld euro zostały sprzedane z ofertą podwyżki podstawowej marży kredytowej o 50 proc., jeśli nie zostaną wykupione przez bank po 10 latach. To zysk znacznie większy od tego, na jaki mogli liczyć inwestorzy przed kryzysem kredytowym. Książka zamówień wypełniła się w ciągu 20 minut.

Richard Thomson, starszy analityk finansowy w zespole Credit Ralpha, działającym w ramach Henderson Global Investors mówi, że rynek szuka nowych form kapitału dla banków.

„Jako potencjalnie nową formę kapitału dla banków rozważa się takie wymienne obligacje, których konwersja byłaby obowiązkowa w sytuacji, kiedy bank potrzebuje kapitału. Ale problemem może być znalezienie inwestorów, którzy zechcą kupić takie instrumenty”.

W lipcu brytyjskie West Bromwich Building Society dokonało zamiany swoich podporządkowanych obligacji na tak zwane uczestniczące w zyskach akcje odroczone. Była to część programu zainicjowanego przez Financial Services Authority w celu upowszechnienia wśród brytyjskich towarzystw budowlanych instrumentów, łatwiej absorbujących straty i oferujących większą elastyczność w odniesieniu do ich podstawowych kapitałów.

Huw Van Steenis, analityk bankowy w Morgan Stanley uważa, że upowszechni się praktyka emitowania przez banki długu o znacznie bardziej wydłużonym terminie zapadalności. „Te zmiany będą oznaczać, że nadal będziemy mieli do czynienia z tętniącym życiem rynkiem długu mającym pierwszeństwo zaspokojenia (senior debt), jak i z hybrydami. W tej sytuacji kluczem będzie jakość kapitału w strukturze kapitałowej banku, z większą ilością akcji oraz hybryd lepiej absorbujących straty. Z drugiej strony, inwestorzy i regulatorzy postrzegają kapitał zapasowy (Tier 2. capital) jako mniej absorbujący straty i dlatego w odniesieniu do niego będzie mniej zmian” – podkreśla Van Steems.

„Istnieją obawy, ze rynek hybrydowy zostanie osierocony, jeśli więcej uwagi będzie się przykładach do procentowego udziału zwykłych akcji w kapitale podstawowym (Tier 1.) banków” – mówi King z Citigroup..

Reformy regulacyjne, do których dochodzi po kryzysie, zmieniają podejście inwestorów do oceny bankowego ryzyka. „Inwestorzy zdają sobie teraz sprawę z konieczności zapoznania się z większą ilością wskaźników i danych, aby stwierdzić, czy kapitał banku jest wystarczający” - twierdzi Thomson z Henderson Global Investors – „W przeszłości europejskie banki i inwestorzy bardziej przykładali wagę do poziomu kapitału podstawowego, a nie takich wskaźników, jak stosunek posiadanych akcji do aktywów. To jednak całkowicie nie wystarczy”.

Tłum. T.B.