JurekE: Strefa euro nazywana jest dotychczas strefą wolnego wzrostu gospodarczego z uwagi na stosunkowo wolne średnie roczne tempo wzrostu PKB w latach 1999–2008 na tle np. krajów OECD mających własną walutę narodową. Dlaczego więc wejście Polski do tej strefy miałoby być korzystne dla inwestorów giełdowych, skoro zachowanie kursów akcji zależy w długim okresie od zysków spółek, a te od tempa wzrostu PKB?

Paweł Kowalewski: O wejściu do strefy euro nie decyduje rachunek, ale względy polityczne. Polska się zobowiązała do akcesji w 2004 roku i niewywiązanie się z tego zobowiązania mogłoby Polsce zaszkodzić.

JurekE: Czy w ogóle słuszne jest dokonywanie szczegółowych prognoz wzrostu PKB, nakładów inwestycyjnych, eksportu, kapitalizacji rynku akcji itp. na najbliższe np. 20 lat w odniesieniu do dwóch wariantów: wejścia Polski do strefy euro i niewejścia Polski do strefy euro? Czy pan naprawdę wierzy, że ktokolwiek jest w stanie dokonać wiarygodnej prognozy na tak długi okres?

Paweł Kowalewski: Owszem, takie prognozy są obarczone dużym stopniem ryzyka. Niemniej jednak sporządzanie takich prognoz wydaje się być uzasadnione z racji takiej, że inne kraje również dokonują oceny przyszłości. Przyznaję, że trzymanie się stricte tych prognoz bez ich weryfikacji jest szalenie niebezpieczne.

Reklama

JurekE: Czy występowanie ryzyka kursowego (co wiąże się z faktem braku członkostwa Polski w strefie euro) sprzyja lokowaniu oszczędności klientów zarządzanych przez fundusze inwestycyjne mające siedzibę w Polsce bardziej na giełdzie warszawskiej niż na giełdach zagranicznych?

Paweł Kowalewski: Ryzyko kursowe oznacza dodatkową możliwość zysku lub straty. I tak długo, jak ono będzie występować, będzie miało duży wpływ na proces decyzyjny zarówno podmiotów polskich inwestujących za granicą, jak i podmiotów zagranicznych inwestujących w Polsce.

WujekJurek: Jakie skutki dla cen obligacji będzie miało wejście Polski do strefy euro?

Paweł Kowalewski: Wierzę, że będzie pozytywny.

KarYna: Jednym ze skutków wejścia do strefy euro ma być spadek stóp procentowych oraz kosztów transakcyjnych dla firm. Jak to się przełoży na wyceny polskich przedsiębiorstw?

Paweł Kowalewski: Sądzę, że będzie to pozytywny wpływ. Niemniej jednak należy pamiętać, że o wycenie jakiegokolwiek przedsiębiorstwa decyduje wiele innych czynników, dlatego też wpływ ten nie powinien być istotny.



Qwalsky: Jak zachowywały się rynki giełdowy i obligacyjny w krajach, które przyjmowały euro?

Paweł Kowalewski: Euro doprowadziło do zrewolucjonizowania rynków kapitałowych w strefie euro. Niemniej wraz z upływem czasu inwestorzy uświadomili sobie o cechach poszczególnych gospodarek narodowych i zaczęli oceny te silniej uwzględniać przy wycenie aktywów.

Emo: Jak wygląda oprocentowanie obligacji w krajach strefy euro? Czy jest wyższe, czy niższe niż polskich?

Paweł Kowalewski: Oprocentowanie generalnie jest niższe, ale był okres na początku tego roku, że oprocentowanie obligacji greckich było wyższe od polskich. Był to szczególny okres i trwał bardzo krótko. Zasadniczo rentowność obligacji krajów strefy euro jest dużo niższa, do tego stopnia, że od października Polska nie spełnia kryterium stóp procentowych, gdyż różnica oprocentowania jest zbyt duża.

Gonzo: W Polsce już kilka razy ogłaszano tzw. grę na konwergencję. Czy w innych, nowych krajach strefy euro też się tak działo?

Paweł Kowalewski: Gra na konwergencję dotyczy wszystkich nowo przyjętych krajów Unii Europejskiej. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek ogłaszano uroczyście początek tej gry. Z mojego punktu widzenia natomiast ważniejsze jest to, kiedy nastąpi jej koniec. Twierdzę, że nie nastąpi to szybko.

Zofia: Czy robiono porównanie wycen firm polskich i tych ze strefy euro? W tej chwili polskie są obciążone gorszym ratingiem kraju i wyższymi stopami procentowymi. Jak duży polskie firmy będą miały potencjał wzrostu cen, gdy rating się poprawi, a stopy spadną?

Paweł Kowalewski: Chciałbym, by ten potencjał był duży. Pamiętajmy, że o wycenie nie decydują tylko czynniki makroekonomiczne, ale także czynniki mikroekonomiczne. To ostatnie, prawdopodobnie, będzie miało decydujące znaczenie.

PAnatol: Czy skoro oprocentowanie jest wyższe, to będzie się opłacało w przyszłości zamienić obligacje emitowane obecnie na nowe, denominowane już w euro? Czy korzystniej będzie trzymać stare papiery o wyższym oprocentowaniu?

Paweł Kowalewski: NBP nie może rekomendować lub prognozować strategii inwestycyjnych. O to, co się stanie z obligacjami nominowanymi w złotych, warto zapytać emitenta, czyli Ministerstwo Finansów.



JożinBażin: Jedną z branż, która zyskuje obecnie na wielowalutowości, są banki. Czy przejście na euro może spowodować obniżkę ich wycen?

Paweł Kowalewski: Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Wiem natomiast, że wprowadzenie euro przyczyniło się do zmian w departamentach skarbu poszczególnych banków. Wielu dilerów handlujących walutami europejskimi straciło pracę i nie dziwi mnie to, że niektórzy polscy dilerzy walutowi nie są szczególnymi entuzjastami przyjęcia wspólnej waluty.

Qwalsky: W Europie zaczyna się tworzenie jednego nadzoru finansowego. Czy po wejściu do strefy euro dojdzie do sytuacji, gdy nadzór finansowy będzie sprawowany z Brukseli?

Paweł Kowalewski: Nie sądzę, a nawet słyszę w Europie coraz silniejsze głosy (Angela Merkel), by nadzór bankowy wrócił do banku centralnego.

MalyAleksander: A jak zachowywały się giełdy krajów, które weszły do unii walutowej już po akcesji?

Paweł Kowalewski: Sytuacja na giełdzie była ściślej związana z globalnymi uwarunkowaniami i nie sądzę, że wprowadzenie euro na Słowacji przykryło wszystkie skutki kryzysu gospodarczego.

OSTPrzechodzen: Wszyscy spodziewają się wzmocnienia złotego przed wejściem do strefy euro. To oznacza, że ci, którzy mają pieniądze na lokatach walutowych, stracą, zgadza się?

Paweł Kowalewski: To, że wszyscy się czegoś spodziewają, nie jest równoznaczne z tym, że spodziewane wydarzenie będzie rzeczywiście miało miejsce. Natomiast oczywiście przy wzmacniającym się złotym trzymanie pieniędzy na lokatach walutowych (dolar i euro), których oprocentowanie jest niższe niż złotego, jest relatywnie gorszym rozwiązaniem.

WujekJurek: Sposobem za zarabianie na spadku/wzroście wartości waluty jest krótka sprzedaż. Czy w Polsce można stosować krótką sprzedaż walut czy też nie ma odpowiednich instrumentów do takich operacji?

Paweł Kowalewski: Polski rynek walutowy notuje dynamiczny rozwój od dłuższego czasu. Jest to po części efektem curry trade. Niemniej jednak tak długo, jak będzie płynny kurs walutowy i znaczące różnice w stopach procentowych między Polska a strefą euro, pole do zarabiania będzie duże. Pamiętajmy, że na rynku walutowym (niezależnie od pozycji – długiej czy krótkiej) też można stracić. Pamiętajmy o tym, decydując się na transakcje walutowe.