Oczywiście, trudno będzie przekonać szefów banku, że Nord Stream to przedsięwzięcie, które uczyni Europejczyków bogatszymi i szczęśliwszymi. Trudno będzie udowodnić, że to, co jest dobre dla Niemców i Rosjan, będzie też korzystne dla Polaków, Litwinów, Szwedów czy Łotyszy.
Może jednak Gazprom ma asa, którego wyciągnie z rękawa, gdy zacznie zabiegać o kredyt? Trudno sobie wyobrazić, że konsorcjum nie spróbuje sięgnąć po pieniądz z EBI.
Na razie tego asa nie widać. Nie wiadomo jednak, jakich argumentów Rosjanie i Niemcy użyją za chwilę, kiedy inwestycja ruszy, pieniądze – i to dużo większe, niż zakładał biznesplan – staną się potrzebne na gwałt. O kredyty w bankach komercyjnych wcale nie będzie łatwo. Rynek gazu nie jest już tak atrakcyjny jak przed kryzysem. Spadło zużycie, pojawiła się moda na gaz z łupków, skurczyły się dochody Gazpromu. Może się okazać, że na rynkowe pożyczki konsorcjum rosyjsko-niemieckie nie ma co liczyć.
Wtedy na celowniku potężnych firm znajdą się takie instytucje jak EBI. Czy w sytuacji o wiele mocniejszych nacisków niż teraz jego szefowie równie zdecydowanie powiedzą „nie”? Wygląda na to, czas próby EBI ma dopiero przed sobą.
Reklama