Pewien brytyjski finansista ze starej szkoły bankowości kupieckiej – dziś wiodący spokojne życie emeryta na angielskiej wsi – niedawno przy obiedzie zdradził swój „przepis” na wybór akcji: w żadnym wypadku nie inwestować w spółki kontrolowane przez rodzinę. Nigdy nie inwestować w spółki, które wydają się być u szczytu możliwości. Za nic nie inwestować w spółkę, które chełpi się, że jest „numerem pierwszym”.

>>> Polecamy: Sprzedaż samochodów w Europie spada, ale Volkswagen wciąż króluje

Wyścig liderów

Inwestorzy VW – drobni i instytucjonalni – powinni nastawić uszu. W zeszłym tygodniu niemiecki koncern samochodowy ogłosił chęć podwyższenia kapitału (m.in. poprzez emisję akcji uprzywilejowanych bez prawa głosu) i co ma nastąpić w najbliższym czasie i ma posłużyć sfinansowaniu niedawnych transakcji objęcia znacznych udziałów w Porsche i Suzuki oraz podtrzymaniu ocen wiarygodności kredytowej VW.
Reklama
Aby skusić dotychczasowych i nowych inwestorów, spółka ponownie określiła swój cel: zamierza do końca obecnego dziesięciolecia stać się wiodącym światowym producentem samochodów, zarówno pod względem wielkości sprzedaży, jak i rentowności – i zrzucić Toyotę z coraz bardziej chwiejącego się piedestału.
Bez względu na to, jak potoczą się losy Toyoty, VW chce do 2018 roku zwiększyć sprzedaż aut do ponad 10 mln rocznie (w zeszłym roku sprzedał ich 6,3 mln).Nie można zaprzeczyć, że VW przetrwał ostatni kryzys w przemyśle motoryzacyjnym lepiej niż inni.

Dobre wyniki

W 2009 roku koncern zdołał nawet zwiększyć sprzedaż o 1,1 proc. w stosunku do 2008 roku. Kierownictwo koncernu nieustannie podkreśla, że w gronie europejskich producentów samochodów VW ma prawdopodobnie najkorzystniejszą pozycję na obiecujących rynkach wschodzących, takich jak Chiny i Brazylia. Ponadto posiada silny bilans i środki pieniężne sięgające 13 mld euro (18 mld dolarów).
I tu pojawia się pytanie: skoro koncern mógłby sfinansować ostatnią orgię zakupów z własnej kieszeni, płacąc gotówką, to dlaczego teraz zwraca się do inwestorów? Czy jest to wyłącznie kwestia ostrożnego niemieckiego zarządzania? Może tak – ale przecież spółka, która ma 100 mld euro przychodu, 40 mld euro kapitału własnego i 13 mld euro gotówki i przed którą roztacza się wizja tak obiecującej przyszłości, powinna być zdolna do zaciągnięcia niewielkiego długu i odbudowania szybko stanu środków pieniężnych.
Nasuwa się przypuszczenie, że mogą istnieć inne ważne powody, by dodatkowych środków szukać u inwestorów. Być może odpowiedź leży w rozlicznych interesach akcjonariuszy kontrolujących grupę. VW był niegdyś spółką kontrolowaną przez państwo, lecz teraz, wobec zamierzonej fuzji z Porsche, staje się spółką rodzinną. Niemniej Dolna Saksonia pozostanie drugim co do wielkości akcjonariuszem, lecz wyraźnie nie jest zainteresowana (albo nie ma pieniędzy) objęciem nowych uprzywilejowanych akcji bez prawa głosu, które nie zmienią jej wpływu na spółkę. To samo dotyczy niemieckich pracowników VW i związków zawodowych.

Ruchy Katarczyków

Inwestorzy z Kataru – obecnie trzeci co do wielkości akcjonariusz VW – także pozbywają się opcji objęcia akcji uprzywilejowanych spółki, uzyskanych poprzez Porsche wraz z opcjami na akcje zwykłe VW. Rzecz jasna zatrzymują akcje zwykłe, które dają im 17 proc. udziału w spółce.
Jeśli chodzi o rodzinę Porsche, która po wchłonięciu Porsche przez VW będzie dominującym akcjonariuszem, zapewne jest w najwyższym stopniu zainteresowana jak najkorzystniejszym stosunkiem wymiany akcji w ramach fuzji, bo to jest z korzyścią dla familii. Wszechwładny prezes VW Ferdynand Piech, należący do rodziny Porsche, nie może pozostawać w tej sprawie obojętny, ponieważ jego osobisty majątek i wpływy są związane znacznie ściślej z Porsche niż z VW.
Rodzinne spółki mają zapewne wiele zalet – ale, jak sugerował nasz bankier, rodzina zawsze będzie na pierwszym miejscu. Poza tym, jak wiadomo, w rodzinach często wybuchają konflikty – a rodzina Porsche jest skłócona od dawna. Co prawda Ferdynand Piech mocną ręką dzierży ster, ale wkrótce skończy 73 lata, a oczywistego następcy nie widać. W przypadku koncernu tak wielkiego i złożonego, jak VW, sam ten fakt grozi destabilizacją i może przeszkodzić w realizacji ambitnej strategii zmierzającej do zdetronizowania Toyoty.
ikona lupy />
Prezes Ferdynand Piech jest silniej związany z Porsche niż Volkswagenem Fot. Bloomberg / DGP