Jedną z oznak tego jest fakt, że Ameryka nie rządzi już nawet na własnym podwórku i Hugo Chavez, prezydent Wenezueli bezkarnie prowokuje i wyśmiewa supermocarstwo.

Ale jeszcze bardziej uderza utrata pozycji Ameryki na szczeblu ogólnoświatowym. Wraz z nacjonalizacją kluczowych segmentów systemu finansowego amerykańskie wolnorynkowe credo legło w gruzach, a kraje, które zachowały ogólną kontrolę nad rynkami, dowiodły, że ich model jest lepszy. Runął cały system ustrojowo-gospodarczy, co pociągnie za sobą nie mniejsze konsekwencje niż upadek Związku Radzieckiego.

To nie ich banki obecnie plajtują. Symboliczną wymowę ma fakt, że kiedy amerykański sekretarz skarbu na kolanach błagał o przegłosowanie jego planu, chińscy astronauci udali się na orbitalny spacer.

Chociaż Ameryka bez ustanku nakłania inne kraje, by przyswoiły sobie jej sposób robienia interesów, Stany Zjednoczone zawsze miały różne recepty gospodarcze dla siebie i dla reszty świata. Przez wszystkie te lata, kiedy USA karały inne kraje za fiskalną nieroztropność, same zapożyczały się na kolosalną skalę, aby sfinansować cięcia podatkowe i nadmierne zaangażowania militarne.

Reklama

Teraz, kiedy federalna kasa jest w krytycznym stopniu zależna od dalszego wielkiego napływu zagranicznego kapitału, o ekonomicznej przyszłości Ameryki zdecydują kraje, które odrzuciły amerykański model kapitalizmu.

Populistyczne pokrzykiwania kongresmanów na temat pazernych banków mają za zadanie odwrócić uwagę od rzeczywistych przyczyn kryzysu. Tragiczny stan amerykańskich rynków finansowych wynika z tego, że amerykańskie banki funkcjonują w zupełnie niekontrolowanym środowisku stworzonym przez tych samych legislatorów.

W zaistniałych okolicznościach tylko bezprecedensowe zwiększenie kompetencji państwa może uratować rynek przed katastrofą. W konsekwencji jednak Ameryka stanie się jeszcze bardziej zależna od nowych potęg – ocenia w „Dzienniku” brytyjski filozof.

POL