Eksperci są zgodni – nadchodzą złote czasy dla sprzedaży samoobsługowej. Głównie za sprawą zbliżających się piłkarskich mistrzostw Euro 2012, podczas których Polskę czaka fala nie tylko kibiców, ale i turystów lubiących szybkie kupowanie.
Zainwestowanie w automaty z napojami czy przekąskami może się opłacić, szczególnie że nasycenie nimi w Polsce jest wciąż niewielkie. Obecnie działa w kraju 40 tys. urządzeń, a – jak twierdzą eksperci – na rynku jest miejsce przynajmniej na dwa razy tyle. – Dla tego biznesu najważniejsze są lokalizacja i doświadczenie. Dlatego najlepiej zacząć od 5 – 10 automatów i na nich uczyć się działalności w tej branży – mówi Sławomir Kamiński, dyrektor biura Polskiego Stowarzyszenia Vendingu.
Produkty sprzedawane w automatach charakteryzują się niską ceną. Dlatego tak istotne jest, aby maszyny ustawić w miejscach o dużym natężeniu ruchu klientów. – To powinny być miejsca, w których ludzie się zatrzymują, a nie tylko przechodzą. Wówczas bowiem większość z nich podejmuje decyzje zakupowe – zauważa Wojciech Burzyński, konsultant w produkującej automaty firmie Vending Partner.
Jego zdaniem najlepszymi miejscami do ustawiania automatów vendingowych są dworce kolejowe, autobusowe, przystanki komunikacji miejskiej, lotniska, szpitale, hotele, urzędy, portiernie czy hale sportowe i widowiskowe. Tego rodzaju lokalizacje są jednak przeważnie już nasycone. – Rozwój infrastruktury towarzyszący organizacji Euro 2012 sprzyja powstawaniu nowych miejsc, w których można ustawiać automaty – zauważa Sławomir Kamiński.
Reklama
Wciąż też brakuje automatów na ulicach miast. Przy zagospodarowywaniu takiej lokalizacji trzeba jednak wyposażyć się w urządzenia odporne na ataki wandalizmu. Automaty z mocnymi drzwiami, wrzutem monet uniemożliwiającym kradzież, metalowym panelem frontowym oraz zainstalowanym przeciw kradzieżowym urządzeniem w komorze odbioru towaru proponuje m.in. firma N&W Global Vending.
Na początek warto postawić na automaty z drugiej ręki. To dwukrotnie zmniejsza skalę inwestycji. – Urządzenia na rynku pierwotnym można kupić w cenie od 5 do 15 tys. zł – mówi Wojciech Burzyński. Na tym jednak wydatki się nie kończą. Potrzebny będzie jeszcze samochód do przewożenia maszyn, towar oraz wózek do ich transportowania. – Towar można pozyskiwać na własną rękę, nawiązując współpracę z producentami. Można też stać się operatorem rozwijanej przez nich sieci z automatami vendingowymi – zauważa Sławomir Kamiński. Potrzebna będzie także zgoda właściciela terenu, na którym planujemy ustawić automat. A co za tym idzie, trzeba będzie jeszcze opłacić czynsz i dostęp do prądu i wody. Na szczęście maszyna zajmuje niewiele miejsca, dzięki czemu koszt wynajęcia powierzchni wynosi maksymalnie 200 zł.
A ile można zarobić na automatach? Największe marże, od 300 do nawet 400 proc., generuje sprzedaż ciepłych i zimnych napojów. Na daniach gotowych i przekąskach wynoszą one maksymalnie 50 proc. By biznes był opłacalny, trzeba sprzedać dziennie minimum 30 kubków z kawą czy herbatą. To niewiele, jeśli lokalizacja okaże się strzałem w dziesiątkę. Jak informują operatorzy, wówczas jeden automat może przynieść ponad 2 tys. zł zysku miesięcznie. Przy sieci liczącej 100 automatów miesięczny zysk może oscylować w okolicach 50 tys. zł.
ikona lupy />
Rynek automatów dynamicznie rośnie / DGP