Jeśli ktoś chciałby nabyć tani dom na Florydzie na kredyt, ma kłopot, bo polskie banki nie posiadają dobrej oferty. Właściwie, nie mają żadnej oferty. Problem polega na tym, że żaden bank w Polsce nie ustanowi zabezpieczenia na zagranicznej nieruchomości, nawet na położonej na terenie Unii Europejskiej. Chodzi o różnice prawne pomiędzy poszczególnymi krajami oraz nieznajomość rynku.

Teoretycznie wszystko jest oczywiście możliwe, lecz koszt załatwienia takich formalności odbiera całej operacji sens. Problem polega m.in. na ewentualnym przyszłym dochodzeniu swych praw przez bank – postępowanie windykacyjne powinno odbywać się w miejscu lokalizacji nieruchomości, a to dla banku nie jest wygodne rozwiązanie.

Nieliczne banki (Bank Zachodni WBK, Deutsche Bank PBC i Getin Noble Bank) posiadają w ofercie kredyt na dom za granicą, jednak haczyk polega na tym, że trzeba mieć wolną nieruchomość w Polsce, która będzie zabezpieczeniem takiego kredytu. Trzeba się też liczyć z tym, że – ze względu na ryzyko – bank najprawdopodobniej nie udzieli kredytu na 100 proc. wartości nieruchomości, trzeba będzie wnieść wkład własny.

Banki, które nie mają takich rozwiązań w swojej ofercie, zaproponują najpewniej pożyczkę hipoteczną, jednak jej oprocentowanie jest o kilka punktów procentowych wyższe od tego w „normalnym” kredycie hipotecznym. To sprawia, że miesięczna rata rośnie o ok. 200-300 zł na każde pożyczone 100 tys. złotych. Pożyczka hipoteczna ma jednak ogromną zaletę w postaci swobody wykorzystania środków w ten sposób pozyskanych – pożyczka nie jest przeznaczona na konkretny cel, można więc za te pieniądze np. urządzić dom czy wyjechać na wakacje.

Reklama

Można także spróbować zaciągnąć kredyt hipoteczny w kraju pochodzenia nieruchomości, ale tutaj powodzenie operacji zależy już od polityki kredytowej w danym państwie. Najprościej po prostu kupić nieruchomość za gotówkę, pod warunkiem oczywiście, że się ją ma.

ikona lupy />
Marcin Krasoń / Forsal.pl