Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że są to reformy trudne czy niemożliwe do przeprowadzenia ze względu na brak akceptacji społecznej. Polska w 1989 r. była w nieporównywalnie gorszej sytuacji niż Grecja obecnie. Ale w przeciągu niemal dekady z bankruta, który był w stanie wyeksportować do krajów wysokorozwiniętych jedynie węgiel i produkty rolnicze, zmieniła się w kraj, gdzie 70 proc. towarów eksportowano do krajów UE, a 40 proc. eksportu stanowiły maszyny i urządzenia. W dyskusji o Grecji często pada przykład Szwecji, która w latach 90. przeszła kryzys bankowy. Sądzę jednak, że paradoksalnie Grecja mogłaby wyciągnąć więcej wniosków z doświadczeń wiodących krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które na początku transformacji były niekonkurencyjne z niskim udziałem eksportu w PKB.
Zacznijmy od sposobu, w jaki Grecja może uzyskać konkurencyjność, będąc jednocześnie członkiem wspólnego obszaru walutowego. Najważniejszą gałęzią greckiej gospodarki jest turystyka, która stanowi 15 proc. greckiego PKB. Szacuje się, że w związku z kryzysem, głównie przez zamieszki i strajki, w tym roku Grecję odwiedzi o 30 proc. mniej turystów niż w poprzednim. Na szczęście dla Greków sezon dopiero się zaczyna, tak więc chcąc zminimalizować te straty, muszą uatrakcyjnić ofertę. A jedynym sposobem na atrakcyjniejszą ofertę jest obniżka cen – turyści będą oczekiwać niższych kosztów w zamian za powstałe ryzyko. W innych dziedzinach życia gospodarczego Grecy rozpoczęli podobne co do kierunku reformy polegające na likwidacji ograniczeń w dostępie do zawodów i wykonywania usług. Im większy dostęp, tym wyższa konkurencja i niższe ceny. W ten sposób Grecja w perspektywie najbliższych lat może się stać krajem znacznie bardziej konkurencyjnym i tańszym, używając wciąż euro. Jednak samo odzyskanie konkurencyjności nie wystarczy. Potrzebna jest większa dywersyfikacja tworzenia dochodu narodowego.
Polska dzięki głębokim reformom strukturalnym z początku lat 90. stała się krajem, w którym opłacało się inwestować. Faktem jest, że jednym z głównych czynników zachęcających inwestorów zagranicznych do inwestowania w Polsce były niskie koszty pracy, ale nie jedynym. Istotnym czynnikiem jest zawsze perspektywa wzrostu produktywności. Polska miała tu całkiem dobre perspektywy ze względu na dużą podaż młodej wykształconej siły roboczej i nowoczesny park maszynowy w otwieranych zakładach.
Grecja dziś jest droga, ale w perspektywie dekady może się stać znacznie tańsza. Jeśli regulacje rynku pracy nie ograniczą naturalnych dostosowań rynkowych, to Grecja w perspektywie dekady ma szanse stać się krajem konkurencyjnym, w którym widoczna część dochodu narodowego będzie pochodzić z eksportu. Jednak zanim to się stanie, Greków czeka dekada mizernego wzrostu. Jest to cena za populistyczny socjalizm w greckim wydaniu. Jeśli politycy poprzez interwencje nie ograniczą działania naturalnych sił rynkowych, to Grecji może się powieść. Tak jak udało się Polsce.