Nie ma pewności, czy powstały w ten sposób przedział jest przypadkowy czy przemyślany. Przy obecnej zmienności złotego jest bardzo prawdopodobne, że jeden z tych poziomów będzie w najbliższym czasie testowany.
Wypowiedzi nowego prezesa NBP wskazywały na to, że nie jest on przeciwnikiem interwencji walutowych, zastrzegając, że „powinny służyć wygładzaniu wahań kursu, a nie obronie konkretnych poziomów czy utrzymywaniu kursu w określonym paśmie”. Wcześniej prezes NBP podkreślał też, że obecne wahania kursowe są pochodną zmian na rynkach światowych, a nie wynikają z sytuacji polskiej gospodarki. Tego typu stwierdzenia wskazywałyby na podejście pragmatyczne, w ramach którego żaden konkretny poziom kursu nie jest celem banku centralnego. Niewykluczone, że już niedługo będziemy mogli sprawdzić, jak to wygląda w praktyce.
W zeszły piątek Narodowy Bank Szwajcarii poinformował, że w maju wydał na interwencje walutowe w celu osłabienia franka szwajcarskiego kwotę 73,2 mld CHF. W tym okresie frank umocnił się wobec euro o 0, 8 proc. Rynek negatywnie zareagował na informację o wydaniu tak znacznych kwot na interwencje walutowe i w reakcji CHF jeszcze bardziej umocnił się wobec euro. Rynek uznał bowiem, że dotychczasowe interwencje walutowe Banku Szwajcarii były nieskuteczne. Dla porównania w kwietniu dokonano interwencji walutowych na kwotę rzędu 25 – 30 mld CHF, a w poprzednich dwóch miesiącach kwoty te nie przekroczyły poziomu 15 – 20 mld CHF. Majowe interwencje były największe od początku kryzysu finansowego. Można szacować, że bank centralny Szwajcarii od początku kryzysu przeznaczył 150 – 200 mld CHF w celu osłabienia franka. Mimo to CHF umocnił się do euro o ponad 16 proc. od początku kryzysu (czyli od lata 2007 r.).
Interwencje walutowe rzadko są skuteczne. W Polsce rynek będzie chciał przetestować poziom 4,20 za euro jak i za jakiś czas zapewne też 3,85 za euro. Jeśli poziom ten zostanie przebity, to kurs szybko poszybuje dalej. Polityka interwencyjna w takiej sytuacji wymaga niebywałej finezji. Nowy prezes NBP mówi, że celem polityki interwencji walutowych powinno być wyeliminowanie nadmiernych fluktuacji. Pytanie, jakie fluktuacje zaliczyć należy do nadmiernych, a jakie są akceptowalne. Praktyczna odpowiedź na to pytanie jest jednym z głównych zadań na najbliższe tygodnie. Osobiście byłbym zwolennikiem rzadkich interwencji, dokonywanych wyłącznie w sytuacji, gdy tempo i skala zmian kursów są oderwane od fundamentów i są pochodną paniki, a nie zmian trendów. Łatwo to napisać, trudniej realizować...
Reklama
Nie można zapominać, że rynek ma w pamięci poprzednie poziomy interwencji i po ich przebiciu będzie się zachowywał inaczej niż w warunkach, gdyby te interwencje nie miały miejsca wcześniej. Ważne, by w takich momentach mieć silne nerwy i nie ocenić szybkiej zmiany poziomu walut spowodowanej przebiciem jednego z tych poziomów jako nadmiernej fluktuacji. Co do poziomu stóp procentowych prezes NBP ma komfortową sytuację. Przy spadającej inflacji może przyjąć postawę „wait and see”. Ewentualne podwyżki stóp procentowych to raczej kwestia końca tego roku lub też roku przyszłego. Tak więc wyzwaniem w najbliższym okresie jest polityka kursowa, a tak naprawdę jej minimalizacja.