Być może dlatego, że wiceprezes GUS na konferencji prasowej poddała w wątpliwość możliwość osiągnięcia wyższej dynamiki PKB w II kwartale, czyli powyżej 3 proc. r/r ? Jednak to co przewijało się najczęściej w różnych opiniach, to niezbyt fortunna wypowiedź ministra finansów Jacka Rostowskiego, który dał do zrozumienia, iż głównym hamulcowym dla procesu reform w Polsce byłaby wygrana Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Tym samym automatycznie przesunął akcenty rynkowe w kierunku niepewności związanej z 4 lipca. W obliczu, kiedy inwestorzy stają się coraz bardziej wyczuleni na hasła o konieczności reform, a przedstawiciele agencji ratingowych (Moody’s i Fitch) niejako dają do zrozumienia, iż takie działania są niezbędne, te słowa wydają się tylko niepotrzebnie pogarszać i tak już napiętą sytuację. W efekcie po południu euro było warte blisko 4,11 zł, a dolar 3,34 zł.

Na świecie nadal widoczne były echa wczorajszego pesymistycznego komunikatu FED na temat perspektyw amerykańskiej gospodarki. Niemniej nastroje poprawiły publikacje danych z USA o godz. 14:30. Liczba cotygodniowych wniosków od bezrobotnych obniżyła się do 457 tys. (oczek. 460 tys.), a dynamika zamówień na dobra trwałego użytku spadła w maju jedynie o 1,1 proc. m/m (oczek. -1,4 proc. m/m). To pozwoliło po południu na odrobienie strat przez EUR/USD poprzez wzrost tej pary w okolice 1,2330.

EUR/USD: Poziom 1,2250 nie został dzisiaj złamany, co zostało wykorzystane przez stronę popytową. Najbliższy opór można zlokalizować na 1,2350, jeżeli zostanie złamany to będzie można mówić o szybkim ruchu w stronę 1,24. Ujęcie dzienne nie wyklucza takiego scenariusza, ale w ostatnich 48 godzinach na rynku pojawia się coraz więcej mylnych sygnałów.

Reklama