Analitycy podają trzy powody, dla których decyzja podjęta przez BP jest dla koncernu najlepszym z możliwych rozwiązań.

Po pierwsze, Dudley jest Amerykaninem. A BP, jeśli chce przetrwać, musi odzyskać zaufanie na tym rynku. Koncern jest największym dostawcą paliwa dla wojsk USA (roczny kontrakt wart prawie miliard dolarów), na dodatek ma w Ameryce ponad 11 tys. stacji paliw. – To, że Dudley jest Amerykaninem, powinno pomóc w relacjach z administracją Baracka Obamy – uważa Ted Harper z Frost Investment Advisors. Jeszcze niedawno prezydent USA otwarcie mówił, że „chciałby skopać w BP kilka tyłków”. Jeden z nich z pewnością należał do Haywarda.
Po drugie, Dudley dorastał niedaleko Zatoki Meksykańskiej (w Hattiesburg w Missisipi, 80 km od wybrzeża), więc na temat katastrofy wypowiada się dużo ostrożniej niż Brytyjczyk Hayward. – To, co tam widziałem, jest przerażające – powiedział po wizycie w Luizjanie. Tym zjednał sobie sympatię Amerykanów, w odróżnieniu od Haywarda, który popełniał gafę za gafą. Wyciek z Deepwater Horizon nazwał on maleńkim w skali wielkiego oceanu, choć padały już głosy, że to największa katastrofa ekologiczna w historii USA.
Po trzecie, Dudley to wyjątkowo twardy menedżer. W latach 1994 – 1997 odpowiadał za działania koncernu Amoco w Rosji. Trafił do BP rok później, gdy British Petroleum przejęło amerykańskiego konkurenta. Na początku odpowiadał za wydobycie ropy w Rosji, Angoli, Algierii oraz Egipcie, potem został szefem spółki TNK-BP, która działała na rosyjskim rynku. W marcu 2008 roku rosyjscy partnerzy nagle zażądali jego odejścia, bo uznali, że pomija ich interesy. Gdy odmówił, na polecenie prezydenta Władimira Putina do siedziby spółki weszło FSB, a jeden z pracowników został oskarżony o szpiegostwo przemysłowe. Przepychanka między Kremlem a BP trwała kilka tygodni: ostatecznie Dudley opuścił Rosję, a we wrześniu przestał być szefem TNK-BP. Koncern docenił jego twardą postawę w relacjach z Moskwą i mianował go dyrektorem generalnym do spraw kontaktów z rządami.
Reklama
Po raz kolejny BP poprosiło go o pomoc, gdy walczył z katastrofą. Został specjalnym wysłannikiem do mediów, w których bronił koncernu i jego strategii. – To najlepszy człowiek, jakiego mamy – chwalił go wówczas Tony Hayward.