Raport o wydatkach/przychodach Amerykanów bardzo rozczarował. Zarówno dochody jak i wydatki oraz bazowy indeks PCE nie zmieniły się – oczekiwano wzrostów. Za to do najwyższego od roku poziomu wzrosła stopa oszczędności (6,4 proc.). Jak widać Ben Bernanke, szef Fed, niekoniecznie musi mieć rację, kiedy twierdzi, że to wydatki konsumentów bardzo pomogą gospodarce USA. Druga partia raportów też była bardzo słaba. Dane o zamówieniach w przemyśle spadły aż o 1,2 proc. (oczekiwano osunięcia o 0,3 proc. m/m). Po 30. procentowym spadku w maju indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym w czerwcu znowu spadł. Tym razem spadł o 2,6 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,6 proc.).

Na rynku akcji raport kwartalny Procter&Gamble szkodził bykom, ale raport Pfizera im pomagał. Wydawałoby się, że raporty makro powinny im bardzo szkodzić. Jak widać gospodarka zdecydowanie zwalnia, a to źle wróży zyskom spółek. Indeksy spadały jednak bardzo niechętnie. S&P 500 szybko przetestował średnią 200. sesyjną i wrócił pod poziom zamknięcia z poniedziałku. Tam stał czas dłuższy, ale w końcówce sesji pojawiła się większa podaż i sesja zakończyła się umiarkowanymi zniżkami indeksów. Mogło być jednak znacznie gorzej.

Dlaczego rynek jest relatywnie odporny na złe informacje? Zakładam, że gracze czekają już na przyszłotygodniowe posiedzenie FOMC. Po rynku chodzą pogłoski (przedstawiane jako prawie pewność) zgodnie z którymi Fed za tydzień znowu poinformuje, że będzie drukował pieniądze (poluzowanie ilościowe). Jeśli rzeczywiście tak się stania to rynek znowu będzie miał nadzieję na poprawę sytuacji i byki będą miały znowu przewagę. Takie działanie Fed doprowadzi w końcu do super-kryzysu, ale przecież nie w tym roku…

GPW rozpoczęła dzień od niegroźnej realizacji zysków. Trwała ona godzinę, po czym indeksy znowu zabarwiły się na zielono. Spokój na innych giełdach pomagał naszym bykom. Rynek wszedł w półtoragodzinną stabilizację, z której wyszedł znowu górą, mimo że na innych giełdach sytuacja prawie się nie zmieniała. Liderami były Pekao, PKO BP, PKN i PZU. Potem indeks znowu ugrzązł na dłuższy czas na tej nieco wyższej półce. Przed pobudką w USA znalazł się jednak bardzo blisko poniedziałkowego zamknięcia, a nawet zabarwił na czerwono.

Reklama

Pierwsza partia amerykańskich danych makro nie spodobała się w Europie, ale nie miała dużego wpływu na amerykańskie indeksy, co ograniczyło podaż. WIG20 mocniej spadł, ale za chwilę zawrócił. Nawet druga partia danych z USA (też bardzo słabe) nie zmieniła sytuacji i sesja zakończyła się neutralnie. Można powiedzieć, że trwała korekta w miejscu, a sesja była bardziej „bycza” niż „niedźwiedzia”.