Spodziewamy się danych na poziomie 100 tysięcy dodatkowych miejsc pracy w przedsiębiorstwach prywatnych — na poziom zatrudnienia w sektorze rządowym ujemnie wpłynie natomiast zaplanowany na 2010 r. spis powszechny. Stąd należy się spodziewać nieznacznego spadku łącznej liczby zatrudnionych o 30 tysięcy, podczas gdy stopa bezrobocia ma wzrosnąć do 9,6% (z 9,5%).

Prywatni zatrudniają więcej, ale i tak za mało

Od początku 2010 r. w sektorze prywatnym w każdym miesiącu przybywało miejsc pracy — średnio tworzono po 99 tysięcy nowych stanowisk. Problem polega na tym, że mimo solidnej aktywności gospodarczej w pierwszym półroczu tempo tworzenia nowych miejsc pracy jest jeszcze zbyt wolne, aby w istotnym stopniu doprowadzić do obniżenia stopy bezrobocia. W istocie, rosnąca liczba ludności oznacza, że zatrudnienie musi zwiększać się o około 100 – 150 tysięcy miesięcznie tylko po to, aby stopa bezrobocia mogła utrzymać się na stałym poziomie. Oczekujemy, że pierwsza połowa 2010 r. pod względem wzrostu gospodarczego okaże się o wiele lepsza od drugiej — dlatego martwi nas to, że przez pierwsze sześć miesięcy tego roku stopa bezrobocia spadła zaledwie o 0,5%.

Oczekuje się, iż poziom zatrudnienia w przedsiębiorstwach prywatnych w lipcu wzrośnie o 100 tysięcy, odrobinę więcej niż w czerwcu (83 tysiące). Raport ADP Employment sugeruje, że liczba zatrudnionych w prywatnym sektorze pozarolniczym wzrosła w lipcu o 42 tysiące — a trzeba pamiętać, że sprawozdania tej firmy w ostatnich miesiącach, choć bywały zaniżone, zasadniczo niewiele różniły się od dotyczących tego obszaru oficjalnych szacunków BLS – Urzędu Statystycznego Rynku Pracy (z wyjątkiem kwietnia, kiedy to BLS ogłosił potężny wzrost o 241 tysiące miejsc pracy w porównaniu do prognozowanych przez ADP 65 tysięcy). W lipcu wzrósł tymczasem indeks zatrudnienia w przypadku obydwu badań ISM, co sygnalizuje ciągły wzrost liczby zatrudnionych. Zatrudnienie w nieprodukcyjnych przedsiębiorstwach objętych indeksem ISM wzrosło powyżej 50 (50 to próg oddzielający wzrost od spadku) dopiero po raz drugi w trakcie obecnego ożywienia gospodarczego, osiągając 50,9 — wartość ta ma stosunkowo wyższy wpływ na ogólny poziom zatrudnienia w przedsiębiorstwach, ponieważ sektor produkcyjny wytwarza znacznie mniej PKB.

Reklama

Spis powszechny oraz kryzys finansowy na szczeblu stanowym i lokalnym wpływają na zatrudnienie w sektorze publicznym

Zatrudnienie w sektorze publicznym w trakcie pierwszych sześciu miesięcy roku zasadniczo utrzymywało się na stałym poziomie, jeżeli nie uwzględni się wpływu spisu powszechnego (289 tysięcy po wzięciu pod uwagę pracowników obsługujących spis). Jednak to, co z pozoru wygląda na dość stabilne zatrudnienie, okazuje się bardziej zmienne, gdy pracowników podzielimy na federalnych, stanowych i lokalnych. Rząd federalny zatrudnił od 1 stycznia 384 tysiące osób, jednak wśród nich aż 324 tysiące to pracownicy tymczasowi zatrudnieni w związku z odbywającym się raz na 10 lat spisem powszechnym. Takie stanowiska znikną w najbliższych miesiącach, ale mimo wszystko oznacza to, że od początku 2010 r. utworzono 60 tysięcy nowych miejsc pracy. Jest też, oczywiście, druga strona medalu — rządy stanowe i samorządy lokalne w tym roku podatkowym ponownie mają poważne problemy ze zrównoważeniem budżetów. Wpływy podatkowe są na bardzo niskim poziomie, podczas gdy w wielu stanach wydatki nie zostały jeszcze wystarczająco zredukowane. W rezultacie rynek pracy musi poradzić sobie z 95 tysiącami zwolnionych przez stany i samorządy w trakcie pierwszych dwóch kwartałów, a także niewątpliwie przygotować się na kolejne fale redukcji zatrudnienia.

Łączny poziom wpływów podatkowych na poziomie stanów i samorządów lokalnych nie jest dużo wyższy niż w 2009 roku, mimo że rok temu mieliśmy do czynienia z dnem recesji. Tymczasem rządy stanowe i samorządy konsumują zbyt dużo, by móc zrównoważyć wpływy z wydatkami — a zbliżające się wybory spędzają politykom sen z powiek. Oczekujemy, że stany i samorządy do końca 2010 roku będą nadal zmniejszać koszty płac.

Okresowy wzrost zatrudnienia związany ze spisem powszechnym skończył się i po czerwcowym spadku o 225 tysięcy pracowników oceniamy, że w lipcu zwolniono kolejne 115 tysięcy pracowników tymczasowych z obsługi spisu. Biorąc pod uwagę nasze oczekiwania dotyczące spadku liczby pracowników niezajmujących się spisem o 15 tysięcy, spodziewamy się, że łączna liczba osób zatrudnionych w sektorze rządowym spadła o 130 tysięcy osób, skutkiem czego spadła również łączna liczba pracowników sektora pozarolniczego (o 30 tysięcy).

Mimo że sektor prywatny bardzo aktywnie tworzy nowe miejsca pracy, w tym roku stopa bezrobocia wykazywała tendencje wzrostowe. Zatrudnienie związane ze spisem powszechnym oczywiście zaburza obraz, jednak istotną rolę odgrywa również wskaźnik udziału liczby osób aktywnych zawodowo. Oczekujemy nieznacznego wzrostu stopy bezrobocia, jednak jeżeli wskaźnik udziału liczby osób aktywnych zawodowo nadal będzie spadać tak jak w trakcie ostatnich kilku miesięcy, być może będziemy musieli zrewidować nasze prognozy dotyczące bezrobocia. Po raz kolejny podkreślamy, że spadku stopy bezrobocia nie należy uważać za zjawisko pozytywne, jeżeli wynika on wyłącznie ze zmniejszenia siły roboczej. To, że ludzie znajdują się w tak trudnej sytuacji, iż rezygnują z poszukiwania pracy, nie jest powodem do świętowania.

Przyspieszyć, aby zwolnić... w najlepszym wypadku

Gospodarka odzyskuje siły, chociaż tempo wzrostu zwalnia. Sektor prywatny powoli ponownie zwiększa zatrudnienie, jednak do szczytu sprzed trzech lat nadal brakuje 7,9 mln stanowisk. Spodziewamy się, że w lipcu zatrudnienie spadnie o 30 tysięcy mimo wzrostu zatrudnienia w sektorze prywatnym o 100 tysięcy. Oczekujemy też, że rząd zwolnił w lipcu 130 tysięcy pracowników, z czego większość, 115 tysięcy, to obsługa spisu powszechnego. Stopa bezrobocia powinna wzrosnąć do 9,6%, o ile nie wystąpią żadne większe zmiany związane z siłą roboczą.

Pomimo tego, że PKB rośnie już od czterech kwartałów, poprawa stanu gospodarki nadal nie przyniosła istotnego wzrostu liczby miejsc pracy. Jako że w najbliższej przyszłości gospodarka Stanów Zjednoczonych będzie prawdopodobnie musiała zmierzyć się z pewnym trudnościami, perspektywy istotnego zwiększenia zatrudnienia wyglądają kiepsko, zwłaszcza jeśli nasze bardziej pesymistyczne od konsensusu prognozy PKB okażą się trafne. Oczekiwanie, że konsumenci okażą się siłą napędową gospodarki w sytuacji, w której cykl zapasów bynajmniej się nie zakończył, opiera się na chwiejnych podstawach. Mimo że stopa bezrobocia jest na ogół uważana za wskaźnik opóźniony, coraz wyraźniejszy zastój sektora produkcyjnego przy zaledwie powolnym wzroście wskaźników konsumenckich (w tym wydatków) sprawia, że nasuwa się pytanie: czy tym razem jest inaczej? Bynajmniej nie uważamy, że jest to zjawisko pozytywne. Poziom kredytów konsumpcyjnych nadal spada, zaś dane o słabej konsumpcji prywatnej w II kwartale, a także ogromna korekta w dół danych z I kwartału, tylko potwierdzają naszą ogólną opinię na temat amerykańskich konsumentów. Ciągle kiepska sytuacja na rynku pracy ogranicza wzrost dochodów osobistych, a także dość skutecznie tłumi konsumpcję.

ikona lupy />
Stopa bezrobocia i zatrudnienia w USA / Inne
ikona lupy />
Rynek pracy Stanów Zjednoczonych / Inne