Już w tej chwili na 11 instalacji CCS z unijnego budżetu planuje się wydać ok. 1,25 mld euro w ramach Europejskiego Planu Ożywienia Gospodarczego (EERP) oraz ok. 12 mld euro na 12 projektów demonstracyjnych. By w tych projektach uczestniczyć, Polska musi dostosować swoje prawo geologiczne do wymogów unijnych.
Ciężar przeprowadzenia nowelizacji naszego prawa, tj. przygotowanie odpowiedniej legislacji, spoczywa na Ministerstwie Środowiska. Chodzi o zapisanie w polskiej ustawie – Prawo geologiczne i górnicze zapisów unijnej dyrektywy 2009/31/ WE z kwietnia 2009 roku w sprawie geologicznego składowania CO2, zwanej potocznie dyrektywą. Nowe przepisy powinny wejść w życie do 25 czerwca 2011 roku, ale rząd nie przyjął jeszcze nawet założeń do projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo geologiczne i górnicze.

Jakie korzyści

Jacek Piekacz, prezes Vattenfall Poland, przewodniczący Polskiej Platformy Czystych Technologii Węglowych, w rozmowie z portalem wnp.pl przestrzega przed hurraoptymizmem dotyczącym CCS. Błędne jest oczekiwanie, że instalacja CCS na etapie budowy zakładu pilotowego czy demonstracyjnego przynosić będzie zyski. Profity będą za kilka lat, kiedy technologia będzie skomercjalizowana i możliwa do zastosowania powszechnie.
Reklama
– Zarówno Vattenfall, jak PGE oraz inne firmy mają unikalną szansę pracy nad rozwojem technologii. Widzę w tym wielką szansę – mówi wnp.pl Jacek Piekacz.
Prezes Piekacz twierdzi nawet, że już w niedalekiej przyszłości nie będzie się budować elektrowni węglowych bez instalacji CCS.

Czy to bezpieczne

Zwolennicy CCS przekonują, że budowa instalacji i magazynowania wychwyconego CO2 jest bezpieczna.
– Gaz jest wybuchowy, a mimo to firmy gazownicze pompują go do podziemnych zbiorników i tam składują. Podobnie będzie z wychwyconym CO2 – mówią entuzjaści nowej czystej technologii.
Składowaniu gazu nie towarzyszą negatywne następstwa. Technologia CCS jest dość podobna, z tą różnicą, że dwutlenek węgla będzie gromadzony głębiej niż gaz w podziemnych magazynach. Po wtłoczeniu CO2 pod ziemię otwór, który do tego posłużył, ma być dokładnie zaplombowany. Zasady składowania CO2 określa unijna dyrektywa, która zaczęła obowiązywać w połowie minionego roku.
Krytycy tej technologii są jednak sceptyczni przede wszystkim wobec samego pomysłu wtłaczania CO2 pod ziemię. Profesor Tibor Petrys z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej twierdzi, że to może być niebezpieczne i opłakane w skutkach. CO2 wtłoczony do złóż geologicznych „rozłazi się” w różnych kierunkach. Jeśli przedostanie się do wody, spowoduje jej zakwaszenie, bo CO2 z wodą tworzy kwas węglowy. Ekspert ostrzega, że to byłoby zabójcze.
Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) prognozuje, że za 40 lat na świecie instalacji CCS będzie 3 tysiące. Dziś problemem są gigantyczne koszty i zły wpływ takich urządzeń na wydajność elektrowni i sprawność bloków. Szacuje się, że tylko na doskonalenie tej technologii do 2020 r. potrzeba 100 mld dolarów.
W Polsce elektrownia Bełchatów z grupy PGE będzie budować instalację CCS dla bloku o mocy 858 MW.

Co to jest Carbon Capture and Storage

Technologia Carbon Capture and Storage (CCS) polega na wychwytywaniu emitowanego przez elektrownię dwutlenku węgla, powstałego przy spalaniu węgla, i składowaniu go w podziemnych magazynach. Technologia ta znajduje się w początkowym stadium rozwoju. Pierwsza instalacja działa od kilkunastu miesięcy w Niemczech w elektrowni koncernu Vattenfall Schwarze Pumpe. W Polsce instalację CCS chcą budować PGE Elektrownia Bełchatów i Zakłady Azotowe Kędzierzyn wraz z Tauron Polska Energia. Ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły.
Inwestycja ma pochłonąć aż 600 mln euro, z czego 180 mln z unijnej dotacji. Tauron i ZAK swoje koszty oszacowały na około 1,3 mld euro. Polskie projekty liczą na unijne dofinansowanie w wysokości 1680 mln euro.
Vattenfall, który przeznaczył 200 mln euro na prace badawcze związane z rozwojem technologii wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla, przymierza się do budowy takiej instalacji dla bloku o mocy 250 MW w Elektrowni Janschwalde w Niemczech, na którą dostanie 180 mln euro unijnego dofinansowania.
Przedstawiciele szwedzkiego koncernu zapowiadają, że większy zakład wybudują dopiero wtedy, gdy technologia CCS będzie opłacalna. Ma to stać się przed 2020 r.
Analizy Vattenfalla wskazują, że koszt wychwycenia i składowania tony CO2 nie powinien przekraczać 30 – 35 euro, prognozy Komisji Europejskiej przewidują, że cena zakupu 1 tony CO2 wyniesie około 40 euro, a więc będzie wyższa niż koszt usunięcia CO2.
Ta kalkulacja nie uwzględnia jednak faktu, że instalacja CCS obniża wydajność elektrowni, zwaną w branży sprawnością energetyczną. Ten termin określa, jaka część energii zawarta w paliwie faktycznie jest wykorzystana, czyli przetworzona na prąd.
Nowoczesny blok węglowy ma sprawność sięgającą 42 – 46 proc. Wyposażenie go w instalację do wychwytywania CO2 obniża ją o około 10 proc., co oznacza, że staje się on tak samo mało wydajny jak stary blok. Specjaliści przekonują jednak, że w przyszłości CCS będzie w mniejszym stopniu wpływał na wydajność elektrowni.

Jak to działa

We wrześniu 2008 r. koncern Vattenfall Niemcy uruchomił pilotażową instalację wychwytywania i składowania CO2 powstałego podczas spalania węgla w elektrowni. Obiekt powstał w miejscowości Schwarze Pumpe, położonej na południu Brandenburgii, gdzie Vattenfall użytkuje zbudowaną w 1997 roku, jedną z najnowocześniejszych elektrowni europejskich na węgiel brunatny o mocy 1600 MW. Instalacja CCS ma moc 30 MW i wykorzystuje jedną z technologii wychwytywania CO2 – OxyFuel. Koncern Vattenfal zainwestował w instalację 70 mln euro. Przedsięwzięcie służy także badaniu zagadnień logistyki transportu skroplonego CO2. Z miejscowości Schwarze Pumpe przewożony jest on cysternami do odległej o ok. 150 km miejscowości Altmark (Saksonia Anhaldzka), gdzie tłoczony jest do położonych na głębokości ok. 800 m warstw ziemi po nieczynnym wyrobisku gazu ziemnego.

Polacy muszą się spieszyć

Polskie firmy chętne do stawiania instalacji CCS są pod presją Brukseli i czasu.
Plany Komisji Europejskiej są gotowe: projekty będą musiały być domknięte w krajach UE do końca bieżącego roku, a następnie, w I kwartale 2011 r., zgłoszone do Komisji Europejskiej. Chodzi o 12 projektów, które mogą liczyć na dofinansowanie z unijnej kasy. Bez tych pieniędzy ani PGE, ani Tauron wraz z ZAK nie mają co marzyć o nowoczesnych czystych technologiach. Oba polskie projekty CCS mają w sumie kosztować ponad 5 mld zł. Rząd wespół z Unią miałby sfinansować po połowie koszty realizacji instalacji CCS.
PGE Elektrownia Bełchatów zaczęła już prace nad projektem CCS, który obejmuje budowę instalacji wychwytywania CO2 odpowiadającą mocy około 260 MW. Menedżerowie PGE są jednak ciągle w trakcie ustalania finansowania projektu, którego koszty oceniane są na 2,3 mld zł.