Obietnica to obietnica – tak w lakoniczny sposób komentował w zeszłym roku Ratan Tata premierę swojego słynnego ultrataniego auta Nano, oferowanego za blisko 2,2 tys. dol. I niemal natychmiast złożył kolejne przyrzeczenie – gdy tylko samochód zacznie zjeżdżać z taśmy montażowej, indyjski multimilioner przejdzie na emeryturę. Ten dzień nadszedł. Liczące sobie 140 lat historii imperium rodziny Tata poszukuje godnego następcy w krytycznym momencie: biznesowe mocarstwo z subkontynentu przekształca się dziś w holding działający praktycznie na wszystkich kontynentach.

Polowanie na sukcesora

Wyłonieniem nowego szefa przemysłowego imperium 73-letniego dziś Taty zajmie się pięcioosobowy panel. Ma na to ponad pół roku – czas potrzebny, by nestor rodu zdążył jeszcze wprowadzić następcę we wszystkie tajemnice obejmującej 98 spółek grupy, która co roku sprzedaje produkty warte prawie 71 mld dol. Przekazanie pałeczki ma się odbyć płynnie i dobiec końca najprawdopodobniej w 2012 r. – Pracujemy nad tym i powinniśmy skończyć najdalej do lutego, marca przyszłego roku – zapewnia szef czuwającej nad całym holdingiem spółki Tata Sons Krishna Kumar.
Pytanie tylko, czy jedno z największych światowych imperiów biznesowych zostanie w rodzinie, czy też trafi w ręce wynajętego menedżera. Ratan Tata nie ma dzieci, ale wśród potencjalnych kandydatów jest jego przyrodni brat Noel, który odpowiada za międzynarodowe operacje całej grupy. Ma on jednak mocnych konkurentów spoza familii – jak np. były szef koncernu Vodafone na subkontynencie Arun Sarin czy dyrektor firmy odzieżowej Bombay Dyeing Nusli Wadia.
Reklama
Nowego podejścia do interesów nie da się uniknąć – grupa Taty nie tylko działa dziś praktycznie na całym świecie, ale też przestaje być zwykłym rodzinnym interesem. Jak podkreślają eksperci, w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy przez kolejne firmy holdingu przetoczyła się fala odejść starej menedżerskiej gwardii. Na emerytury wybrali się członkowie zarządów z wieloletnim stażem, często czujący się w swoich spółkach jak we własnym domu – i tak też nimi zarządzający.
Oznacza to, że zasadniczo zmienia się charakter grupy. W ciągu trzech ostatnich lat Tata Steel i Tata Motors dokonały na świecie olbrzymich przejęć. Żeby te zakupy zwróciły się i zaczęły przynosić zyski, potrzeba menedżerów z globalnym doświadczeniem i wieloletnią – według ekspertów co najmniej dziesięcioletnią – wizją rozwoju firmy. Nestor rodu Tata najwyraźniej zdaje sobie sprawę z tego, że dotychczasowa kadra kierownicza nie byłaby w stanie przeprowadzić ostatniej wielkiej reformy holdingu – z zakorzenionego w indyjskim rynku i kulturze biznesowej giganta w prawdziwie światowe imperium.

Menedżer zagadka

Zresztą Ratan Tata doskonale wie, co musiałby znieść jego następca, gdyby musiał stawić czoła starej gwardii. W 1991 r., gdy sam obejmował stanowisko po 86-letnim wówczas Jamshidzie Ratanie Tata, rządzącym gigantem od 1938 r., był dla menedżerów poszczególnych spółek grupy anonimowym 53-latkiem. W momencie gdy stanął na czele grupy, jego reformatorskie zapędy natychmiast obudziły opór dyrektorów najważniejszych firm konsorcjum, niepokojących się o własną autonomię.
Skądinąd z biznesowego punktu widzenia Ratan Tata rzeczywiście był zagadką. Ten absolwent architektury karierę zaczął w latach 60. od należących do grupy firm tekstylnych. Dziadek przenosił go między kolejnymi spółkami, powoli powierzając coraz poważniejsze zadania, m.in. inwestycje na świecie. Wtedy to Ratan zaczął inwestować w hotele i spółki produkujące komputery w Azji, Europie i Stanach Zjednoczonych. Nic jednak nie wskazywało na to, by ten elegancki, lecz introwertyczny mężczyzna miał stać się biznesowym geniuszem. – Tymczasem dziś cieszy się on statusem wręcz kultowym, jest prezentowany jako autentyczny wzorzec prowadzenia interesów – mówi „DGP” Shyamal Mhgudar, dziennikarz indyjskiej gazety finansowej „Business Standard”.
To właśnie Ratan Tata wyczuł nadchodzące przemiany w modelu biznesowym holdingu. W 1991 r. ostatnie bastiony komunizmu na świecie padały, a i Indie porzucały nawiązujący do socjalizmu model rozwoju, w tym licencjonowanie produkcji przemysłowej. Szef natychmiast narzucił więc poszczególnym spółkom twarde reguły gry – zażądał, by każda z nich znalazła się na pierwszym lub drugim miejscu w swojej branży oraz by każda zrealizowała indywidualny program innowacji. Zrobił też coś, co jego poprzednikom nie przeszłoby przez myśl: dokonał bezlitosnej restrukturyzacji. Z samej tylko Tata Steel w latach 1994 – 2005 musiało odejść blisko 40 tys. robotników. „Związki między grupą Tata a jej pracownikami zmieniły się z patriarchalnych w praktyczne” – komentowano te procesy w holdingu.
Po dziesięciu latach reform nadszedł czas na nowy etap: globalizację grupy. Od dziesięciu lat Tata Sons kupuje zagraniczne spółki na potęgę, bijąc kolejne rekordy. Przejęcie za 435 mln dol. legendarnego brytyjskiego producenta herbaty – Tetley Tea – było swego czasu największą transakcją w historii Indii, a w oczach wielu – swoistym odwetem za kolonizację subkontynentu. Ale to jedynie przygrywka do kolejnego rekordu: w 2006 r. Tata kupił brytyjsko-holenderskiego metalurgicznego giganta, firmę Corus, za bagatela 8 mld dol.
Efekt? W jednej chwili Tata z 56. producenta stali na świecie przeskoczył na 5. pozycję na liście. Dziś jest uważany za najtańszego wytwórcę w tej branży. Wskutek zakupów w różnych sektorach 60 proc. dochodów grupy pochodzi z operacji na międzynarodowych rynkach. Na jej potęgę pracują nowojorskie hotele, senegalska fabryka autobusów, południowokoreańskie Daewoo i marokańska fabryka fosforowych nawozów sztucznych. W niecałe dwadzieścia lat czysty zysk grupy zwiększył się z 300 mln dol. rocznie do 2,17 mld.
Niewielu menedżerów mogłoby pochwalić się takim sukcesem. Ratan Tata unika jednak luksusu. – Od dwudziestu lat mieszka w tym samym apartamencie w Bombaju, za towarzyszy mając dwa owczarki. Z punktu widzenia dziennikarza to koszmar: on chroni swoje życie prywatne tak bardzo, że praktycznie nie ma o czym pisać – mówi Shyamal Mhgumdar. – Nigdy nie pragnąłem jachtu. Nie o to w tym wszystkim chodzi – podkreślał Tata w rozmowie z reporterem magazynu „Time”.
W nielicznych wolnych chwilach pozwala sobie na niewyszukany odpoczynek: w pół godziny przemierza łodzią motorową Zatokę Bombajską na pobliską wysepkę, gdzie ma skromny domek. – Rzadko jest tam prąd, więc muszę podłączać własny generator – opowiada o swojej kryjówce. – Jest cicho i daleko od wszystkiego. W pobliżu jest miasteczko i mam sąsiadów, ale staram się przebywać sam. Spaceruję po plaży, czytam i zastanawiam się nad tym, co mam do zrobienia – mówi.

Biznesmen, a nawet patriota

Wtajemniczeni nie oczekują, by jego następca miał równie surowe podejście do uroków życia. Jednego jednak można się spodziewać – holding nie zrezygnuje z właściwego sobie patriotyzmu, według niektórych wręcz nacjonalizmu. Jamshed Tata dał Indiom pierwszą hutę stali, elektrownię wodną, pierwszy pięciogwiazdkowy hotel, pierwsze fabryki odzieży i cementu. J.R.D. Tata stworzył pierwsze indyjskie linie lotnicze, bank, zakłady chemiczne i motoryzacyjne. Z kolei Ratan Tata dał rodakom pierwsze rodzime auto – Indicę.
To w imperium tego rodu pojawiły się wynalazki, takie jak 8-godzinny dzień pracy, zasiłki macierzyńskie czy wewnątrzzakładowa opieka zdrowotna – i to już na początku XX w., zanim ktokolwiek śmiał marzyć o niepodległości Indii. Przyzakładowe miasto Jamshedpur we wschodnich Indiach – które wraz z przedmieściami rozrosło się do ponadczternastomilionowej metropolii i znane jest powszechnie jako Stalowe Miasto – do dziś przypomina raczej sanktuarium założyciela grupy niż zwykłą przemysłową miejscowość. Widok pracowników firmy modlących się i składających kwiaty przed pomnikiem dziadka Ratana nie należy do rzadkości. Metropolią włada koncern: kiedy pod koniec lat 80. rząd w Nowym Delhi domagał się, by powołano tu publiczne władze jak wszędzie indziej, mieszkańcy wyszli w proteście na ulice. Sytuacja powtórzyła się pięć lat temu.
66 proc. akcji Tata Sons należy do 11 fundacji charytatywnych, które wydają co roku setki milionów dolarów. W filozofię biznesową wpisane jest dostarczanie jak najtańszych, a zarazem jak najlepszej jakości produktów – tak by mogły one trafić również do najbiedniejszych. Według Shashi Taroora, niegdysiejszego zastępcy sekretarza generalnego ONZ, ród Tata to „dynastia, która długo reprezentowała akceptowalną twarz indyjskiego kapitalizmu: wydajną, progresywną, produktywną, uczciwą, zyskowną i społecznie odpowiedzialną”. Tak brzmi w skrócie kodeks zasad grupy. Następca Ratana Taty będzie musiał się do nich dostosować. Obowiązek to obowiązek. Obietnica to obietnica.
ikona lupy />
Perły w koronie imperium / DGP
ikona lupy />
Nano w pełnej krasie / Bloomberg
ikona lupy />
Tata Nano / Bloomberg