Zbliżamy się bowiem do dość ważnych oporów, których przebicie miałoby długoterminowe konsekwencje. Nie dziwi więc wyczekująca postawa inwestorów, którzy czekają na poważne impulsy, które mogłyby doprowadzić do poważnych ruchów indeksów. Dzisiaj taki impulsów nie było.

Poranne informacje z Europy były lekko negatywne, ale nie odbiły się zbyt dużym echem na parkietach. Trzeba jednak wspomnieć, że wskaźnik ZEW spadł do - 4,3 pkt., podczas gdy oczekiwano 10 pkt. Tym samym znalazł się on na poziomie najniższym od lutego 2009 roku. Z drugiej jednak strony indeks ZEW wyrażający opinię inwestorów na temat aktualnej kondycji niemieckiej gospodarki wzrósł do najwyższego od końca 2007 roku poziomu równego 59,9 pkt. Gorsze były informacje o produkcji przemysłowej w Eurolandzie, która nie zmieniła się wobec prognozowanej zwyżki o 0,2 proc. m/m.

Popołudniowy zestaw danych był lepszy. Inflacja w naszym kraju za sierpień nie zmieniła się w stosunku do lipca i nadal wynosi 2 proc. Sprzedaż detaliczna w USA zwiększyła się nieco bardziej niż prognozowano, ale roczna dynamika rzędu 4,8 proc. wrażenia nie robi. Tym niemniej kolejny wzrost należy uznać za pozytyw. Widzi to Warren Buffett, który dzisiaj jednoznacznie stwierdził, że nawrotu do recesji w USA nie będzie, a nastroje w ostatnim czasie pogorszyły się jedynie w mediach, a nie wśród przedsiębiorstw.

Na rynku walutowym eurodolar przez większą część dnia się konsolidował, ale po godzinie 16.00 wystrzelił na północ. Działo się to krótko po poznaniu danych o zapasach, które najlepsze nie były. W tym samym czasie odbiły jednak ceny akcji na Wall Street i to pewnie wzmogło apetyt na euro, jak i na złotego, który nadal zyskuje na wartości. Drożało również złoto, które właśnie po raz kolejny ustanowiło swój historyczne rekord.

Reklama