Ta druga grupa to rosnące powoli, a nawet ocierające się o recesję rozwinięte gospodarki Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, podczas gdy do pierwszej zaliczyć można gospodarki rynków wschodzących na czele z Chinami, które niedawno zostały drugą gospodarką świata. Wśród najważniejszych walut rozwarstwienie wiąże się z występowaniem bardzo słabego dolara amerykańskiego, euro i funta brytyjskiego, podczas gdy waluty najbardziej lewarowane przez rynki wschodzące, takie jak dolar australijski, dolar nowozelandzki, a być może nawet korona szwedzka, przez większość roku radzą sobie bardzo dobrze.

>>> Czytaj też: Saxo Bank: Do zachodnich gospodarek zbliża się nowy zimny front

W miarę jak III kwartał zbliża się do końca, zaczynamy mieć do czynienia z bardzo wysokimi poziomami apetytu na ryzyko zarówno na rynkach wschodzących, jak i w gospodarkach rozwiniętych – występują również prognozy solidnych wzrostów wspomnianych gospodarek wschodzących, dowodzące poniekąd, że rozwarstwienie jest zjawiskiem nie tylko rzeczywistym, ale i dość trwałym. Spodziewamy się, że pozytywne oczekiwania dotyczące wzrostu gospodarczego zasadniczo nie sprawdzą się – głównie z powodu coraz intensywniejszego ograniczania globalnego popytu w rezultacie wdrażania programów oszczędnościowych. Podstawowe ryzyko w IV kwartale i w pierwszych miesiącach 2011 r. będzie wiązać się z tym, że takie rozczarowanie doprowadzi do „powrotu do średniej” i załamania skądinąd istotnego trendu związanego ze wspomnianym powyżej rozwarstwieniem.

Konkurencyjna dewaluacja

Reklama

Kolejnym związanym z walutami tematem, na który warto zwracać uwagę w IV kwartale 2010 r. i później, jest konkurencyjna dewaluacja – koncepcja, zgodnie z którą dewaluacja waluty pomoże krajowej gospodarce, najczęściej na skutek wzmocnienia sektorów opartych na eksporcie. Rzecz jasna, ze szkodą dla gospodarek partnerów handlowych. Taką właśnie politykę od wielu lat prowadzą Chiny – od zawsze stanowi ona również pożądany cel decydentów z Japonii (która niedawno po raz pierwszy od 7 lat zaczęła podejmować dramatyczne interwencje mające wpłynąć na kurs jena). Wśród rynków wschodzących zwolennikami takiego podejścia są rządy Korei Południowej i Brazylii, które upodobały sobie strategie ukierunkowane na osłabianie własnych walut w celu wsparcia eksportu. W świecie, w którym panują niedobory popytu zgłaszanego przez użytkowników końcowych, koncepcja konkurencyjnej dewaluacji z pewnością nadal będzie się cieszyć sporą popularnością.

Prognozy dla walut G-10 na IV kwartał

USD: Wszystkie oczy skierowane są na Fed i jego kolejne posunięcia w IV kwartale. Zasadniczo inwestorzy spodziewają się ogłoszenia w pewnym momencie komunikatu dotyczącego kontynuacji programu quantitative easing – być może tym razem chodzić będzie o kolejną turę monetyzacji długoterminowych obligacji skarbowych Stanów Zjednoczonych na kwotę jakiegoś biliona dolarów. Na razie jednak nie ma co liczyć na głębsze, niekonwencjonalne zagrania ukierunkowane na bardziej bezpośrednią stymulację popytu zgłaszanego przez użytkowników końcowych. Praktycznie niezależnie jednak od posunięć Fed dolar amerykański pozostanie walutą ujemnie skorelowaną z ryzykiem – będzie sobie dobrze radzić jedynie wówczas, gdy na rynki powróci bessa (patrz również: wykres).

EUR: Rządy państw strefy euro wykazały się jak dotąd największym zdecydowaniem w zakresie wdrażania programów oszczędnościowych w reakcji na problemy z zadłużeniem publicznym tzw. krajów PIIGS. W państwach PIIGS kryzys trwa w najlepsze, chociaż wydaje się, że ostatnio rynek w nieco mniejszym stopniu bierze go pod uwagę. Znaczna część problemów została już zdyskontowana w kursie euro, chociaż waluta ta nadal posiada w stosunku do dolara amerykańskiego pewien potencjał spadkowy, który mógłby urzeczywistnić się, gdyby w IV kwartale i na początku 2011 r. rozwarstwienie zaczęło być eliminowane. Możliwe jednak, że wspólna waluta ma już za sobą minima w stosunku do bardziej zmiennych i bardziej ryzykownych walut G-10, a także niektórych walut rynków wschodzących.

JPY: Witajcie, interwencje! Sukces lub porażka nowej próby powstrzymania rosnącej siły jena mogą zależeć od rozwoju rentowności obligacji skarbowych, ponieważ niższe rentowności sprzyjają wzrostowi kursu JPY. Naszym zdaniem należy liczyć się ze zmiennym i zasadniczo słabszym kursem jena – nie tylko z powodu interwencji, lecz również z powodu zależności Japonii od ogólnej kondycji azjatyckiej gospodarki, a także z powodu pogarszających się fundamentalnych danych ekonomicznych. Warto również wziąć pod uwagę długoterminowe trendy demograficzne, a także sytuację w zakresie długu publicznego – bez poważnych zmian obydwa te czynniki na dłuższą metę doprowadzą do zapaści, zaś jen może okazać się zapowiadającym katastrofę martwym kanarkiem w kopalni węgla, o ile oczywiście coś takiego jak poważny kryzys związany z zadłużeniem skarbu państwa o kluczowym znaczeniu dla światowej gospodarki jest w ogóle możliwe.

GBP: W IV kwartale wprowadzony przez brytyjski rząd program oszczędnościowy powinien zacząć poważnie dawać się we znaki gospodarce – być może nawet okaże się jeszcze bardziej dokuczliwy niż plany wdrażane w innych dwóch opartych na euro gospodarkach. Los funta w znacznej mierze powiązany jest z apetytem na ryzyko, ponieważ w tym roku rynek traktował tę walutę głównie jako rodzaj rozwodnionej wersji dolara amerykańskiego.

CHF: W momencie, w którym Japonia zdecydowała się na interwencję na swoim rynku, frank dotarł do ściany. Waluta ta może nadal tracić nieco blasku, jeżeli gospodarka krajowa ulegnie schłodzeniu zgodnie z planami rządu – nie chcielibyśmy również znaleźć się na miejscu jej posiadaczy, gdy okaże się, że mniej optymistyczne od zakładanych prognozy przypomną inwestorom o potencjalnie kiepskiej jakości zagranicznych wierzytelności związanych z wpisanymi w bilanse nadal przerośniętych banków należnościami od zagranicznych dłużników.

AUD: To właśnie ta waluta okazuje się w grupie G-10 głównym beneficjentem wspomnianego powyżej rozwarstwienia – służy jej również dobra kondycja gospodarki chińskiej. Występują jednak oznaki mogące świadczyć o tym, że krajowa gospodarka przesadnie koncentruje się na przemyśle wydobywczym. Problemem może okazać się bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości mieszkalnych, która wygląda tak, jak gdyby niedługo miała pęknąć. W stosunku do pozostałych walut G-10 dolar australijski zajmuje dość skrajne pozycje: w miarę zbliżania się końca III kwartału będzie rosnąć jego zmienność – w IV kwartale należy zatem spodziewać się najwyższych wahań, a także największego narażenia na odwrócenie obecnego trendu związanego z rozwarstwieniem.

CAD: W przypadku Kanady również pojawiają się oznaki dołączenia do klubu zwolenników konkurencyjnej dewaluacji – gubernator Banku Kanady Mark Carney zaczyna się skarżyć na siłę dolara kanadyjskiego i jej niekorzystny wpływ na poprawę stanu kanadyjskiej gospodarki, a także błyskawicznie pogarszające się warunki prowadzenia handlu zagranicznego. Jeżeli w rezultacie rozwarstwienia zacznie następować „powrót do średniej”, CAD w stosunku do USD będzie poruszać się w wąskim kanale lub zacznie się osłabiać, chociaż mógłby też zacząć radzić sobie lepiej od pozostałych walut towarowych, na które wspomniane rozwarstwienie będzie wywierać nieco większy wpływ.

NOK: Ropa naftowa, najważniejszy towar eksportowy Norwegii, w stosunku do wielu innych towarów w 2010 r. radzi sobie kiepsko. Również norweska gospodarka jest słabsza niż można byłoby oczekiwać – szkodzi jej zwłaszcza długoterminowy spadek produkcji przemysłowej. Oznacza to, że w przewidywalnej przyszłości nie należy się spodziewać jakiejkolwiek aktywności Norges Banku – NOK będzie rozkwitać jedynie wówczas, gdy rynki znów zaczną zwracać baczną uwagę na zadłużenie publiczne, z którym Norwegowie nie mają najmniejszego problemu.